Mam 62 lata, mieszkam w Krakowie i niedawno przeżyłam sytuację, która złamała mi serce. Moja córka, Kinga, i jej mąż, Marek, uznali, iż powinnam poświęcić swoje życie opiece nad ich córką, moją wnuczką Zosią. Zawsze starałam się być dobrą babcią, ale teraz moja cierpliwość się wyczerpała. Odmówiłam bycia darmową nianią, co wywołało burzę oburzenia. Nie jestem nianią ani służącą i także mam prawo do własnego życia!
Gdy Kinga urodziła Zosię, rzuciłam się, by pomóc jej na wszelkie możliwe sposoby. Zostawałam z malutką, spacerowałam, karmiłam, prałam jej ubrania, aby córka mogła choć trochę odpocząć. Wiem, jak trudno być młodą mamą, i chciałam wesprzeć swoją rodzinę. Z czasem jednak moja pomoc zaczęła być traktowana jak coś oczywistego. Kinga i Marek zaczęli żyć tak, jakbym była ich prywatną opiekunką. Zapisywali się na siłownię, chodzili na kursy, spotykali się ze znajomymi, a Zosię przywozili do mnie ze słowami: „Posiedź z nią, mamy coś do załatwienia”. W ogóle ich nie obchodziło, czy ja mam własne plany. Jestem na emeryturze i, do cholery, zasłużyłam na odpoczynek i swoje małe przyjemności!
Kinga potrafiła zadzwonić w środku dnia i oznajmić, iż muszę odebrać Zosię z przedszkola, bo ma firmową imprezę, a Marek pojechał na ryby. Denerwowałam się, ale i tak jechałam po wnuczkę – nie zostawię jej samej! Kocham Zosię, ale ta sytuacja zaczęła mnie dusić. Czuję się wykorzystywana, a mój czas i pragnienia nikogo nie interesują.
Dziś stało się coś, co ostatecznie wyprowadziło mnie z równowagi. Kinga zadzwoniła i radośnie oznajmiła, iż z Markiem wyjeżdżają na dwa tygodnie do Włoch. Ucieszyłam się, myśląc, iż Zosia będzie cieszyć się morzem. Okazało się jednak, iż postanowili zostawić wnuczkę u mnie, choćby nie pytając o zdanie! Po prostu postawili mnie przed faktem dokonanym, jakbym była zobowiązana dostosować się do ich zachcianek. Krew wejrze we mnie. Nie mogłam już milczeć i powiedziałam Kindze, iż nie zamierzam być ich nianią. To oni mają dziecko i to oni powinni planować swoje życie z myślą o nim. Chcecie podróżować? Zabierajcie Zosię albo szukajcie innych rozwiązań!
Zapytałam, dlaczego podjęli taką decyzję bez konsultacji ze mną. Odpowiedź Kingi mnie oszołomiła: „Przecież jesteś na emeryturze, i tak nie masz nic do roboty”. To było jak policzek. Powiedziałam jej, iż mam własne plany – wybieram się z przyjaciółką do pensjonatu nad jeziorem, żeby w końcu odpocząć. Niech biorą Zosię ze sobą albo kombinują, co zrobić, ale ja nie jestem ich służącą!
Rozmowa skończyła się kłótnią. Kinga nazwała mnie okropną babcią, a ja ledwo powstrzymywałam łzy. Nie rozumie, jak bardzo bolą mnie takie słowa po wszystkim, co dla nich zrobiłam. Kocham swoją wnuczkę, ale nie mogę poświęcić całego życia dla cudzych kaprysów. Nie jestem nianią ani służącą – jestem kobietą, która także ma prawo do sTeraz muszę znaleźć siłę, by zmierzyć się z konsekwencjami swojego wyboru.