**Dziennik, 15 paździer 2023**
„Nie jestem ze stali! Boli mnie za syna i wnuka, ale już się pod tę synową więcej nie ugnę.”
— Do dziś nie rozumiem, po co tej Kasi było dziecko, skoro choćby po porodzie żyła tylko dla kariery i lustra — z goryczą mówi Barbara Nowak, 62-letnia kobieta z Lublina.
Jej syn, Marek — inteligentny, ambitny, w wieku 35 lat ma kierownicze stanowisko w solidnej IT-korporacji. Ale jego żona, Kasia, poszła jeszcze dalej — jest od niego starsza o 9 lat i zdążyła zbudować oszałamiającą karierę w międzynarodowej firmie. Przez lata dzieci w jej planach w ogóle nie było. Bała się stracić pozycję, zostać „na bocznicy”, ustąpić miejsca komuś młodszemu i żądnemu sławy.
Żyli, jak to się mówi, na wysokim poziomie: apartament w centrum, dom pod Warszawą, najnowsze modele aut, wakacje w Europie. Ale ciepła w ich rodzinie było jak na lekarstwo. Widywali się w domu rzadziej niż z biznesowymi partnerami. A Barbara, choć się nie wtrącała, martwiła się o syna — widać było, jak się męczy, jak stara się być dobrym mężem, ale jakby uderzał głową w mur.
Gdy Kasia w wieku 40 lat niespodziewanie oznajmiła, iż jest w ciąży, cała rodzina osłupiała. choćby Marek nie wiedział, czy się cieszyć, czy się stresować. A teściowa, która już straciła nadzieję na wnuki, rozpłakała się ze szczęścia. Ale euforia gwałtownie zamieniła się w niepokój.
— choćby w ostatnich miesiącach ciąży nie wychodziła z biura. Urodziła praktycznie na zebraniu. Telefonu nie wypuszczała z rąk choćby na sali porodowej — wspomina Barbara. — Myślałam, iż z porodówki pojedzie prosto do gabinetu.
Ale w pierwszych tygodniach po urodzeniu syna Kasia jakby się zmieniła. Hormony dały o sobie znać — krążyła wokół dziecka, nie spała po nocach, bała się przeoczyć choć jeden oddech. Do domu nie wpuszczała nikogo — choćby teściowej. Wszystko robiła sama. Ale nie na długo.
Gdy tylko przestała karmić piersią, natychmiast wróciła do pracy. Twierdziła, iż firmę rozwalają, iż zastępca sobie nie radzi, i jeżeli ona nie wróci — koniec. Znalezienie niańki okazało się trudne — Kasia nikomu nie ufała. Wtedy zaproponowała Barbarze opiekę nad wnukiem za pieniądze. Ta się zgodziła, mając nadzieję, iż to je zbliży.
— Na początku było idealnie. Zajmowałam się chłopcem, w weekendy odpoczywałam, a rodzice sami go zabierali. choćby mi to sprawiało euforia — w końcu byłam z wnukiem — wspomina babcia.
Ale niedługo się zaczęło. Kasia zwolniła sprzątaczkę i zaczęła wymagać od teściowej nie tylko opieki nad dzieckiem, ale też gotowania i sprzątania. Płaciła, ale praca stała się ponad siły — niemowlę wymagało nieustannej uwagi.
— Pewnego dnia myłam lodówkę w kuchni, a wnuczek spał w łóżeczku. Sypialnia była na piętrze — daleko biegać. Chciałam gwałtownie posprzątać, żeby go nie budzić — opowiada Barbara.
Gdy Kasia wróciła i zobaczyła syna w łóżeczku, wpadła w szał:
— Dlaczego nie jest w wózku? Dlaczego nie na spacerze?! Za co ja wam płacę? Chcę, żeby dziecko było wyspane, najedzone i zadbane!
Następnego dnia pojawiła się sprzątaczka. A wraz z nią — totalna kontrola. Kamery w każdym pokoju, codzienne raporty. choćby za najmniejsze zadrapanie — karcenie. Barbara czuła się nie jak babcia, ale jak służąca pod lupą.
— Bałam się choćby wyjść do toalety — mówi ze łzami. — Ciągle miałam wrażenie, iż ktoś patrzy. A Marek stoi po stronie Kasi — „Mamo, bądź wyrozumiała, przecież pracujesz za pieniądze”. A to nie praca — to ból duszy!
Po kolejnej awanturze, gdy Kasia nazwała ją „bezużyteczną i leniwą”, Barbara nie wytrzymała.
— Koniec. Odchodzę. Nie jestem waszą niewolnicą. Szukajcie niańki z dyplomem, ale mnie już w to nie wciągajcie — powiedziała i wyszła.
Od tamtej pory Kasia nie pozwala jej choćby przekroczyć progu. Wnuka nie pokazuje. A Marek… Marek milczy. Pisze suche wiadomości raz na miesiąc, ale stoi po stronie żony.
— Nie jestem robotem! Boli mnie, jest mi przykro. Żyłam dla rodziny, dla wnuka… — szepcze Barbara. — Ale więcej się nie ugnę. Nie po to wychowałam syna. Niech teraz żyją, jak chcą. Tylko coś mi mówi, iż niańki zmieniają im się co tydzień. Widocznie nie każda wytrzyma ich „doskonałe zasady”.
Gdyby Kasia kiedyś po prostu podeszła i powiedziała: „Przepraszam” — może byłoby inaczej. Ale teraz mosty spalone.
**Lekcja na dziś:** Rodzina to nie transakcja. Pieniądze nie zastąpią szacunku, a władza — miłości. Czasem trzeba powiedzieć „dość”, choćby jeżeli boli.