„Ty jesteś dla mnie nikim i nie muszę cię słuchać!” – znów rzuciła mi córka mojego męża.
Pięć lat temu poślubiłam Tomasza i od tamtej pory moje życie w małym miasteczku pod Gdańskiem zamieniło się w nieustanną walkę o spokój w rodzinie. Tomasz ma córkę z poprzedniego związku, czternastoletnią Oliwię, którą regularnie odwiedza i wspiera finansowo. Nigdy nie sprzeciwiałam się ich relacji – wręcz przeciwnie, z jego byłą żoną, Magdaleną, łączy nas ciepła, niemal przyjacielska więź. Jednak Oliwia, z typowym nastoletnim buntem, stała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, a jej słowa „jesteś nikim” bolą jak nóż za każdym razem, gdy je słyszę.
Magdalena to rozsądna kobieta. jeżeli chce, by Oliwia nas odwiedziła, zawsze dzwoni wcześniej i pyta, czy nam pasuje. Czasem po prostu rozmawiamy przez telefon jak koleżanki. Nie ma do Tomasza urazy – po rozwodzie zostawił jej mieszkanie kupione wspólnie, a swoją część przepisał na Oliwię. Mieszkamy w moim dwupokojowym mieszkaniu z dwuletnim synkiem, Kubą. Tomasz utrzymuje rodzinę, a ja jestem na urlopie macierzyńskim, poświęcając się maluchowi. Ale od kiedy Oliwia zaczęła częściej gościć u nas, w domu zapanował chaos, którego już nie potrafię znosić.
Ostatnio Oliwia zaczęła mieć typowe nastoletnie problemy. Magdalena wyszła ponownie za mąż, a jej nowy partner, Krzysztof, wprowadził się do nich. Początkowo Oliwia się cieszyła, ale gwałtownie zaczęła buntować się przeciwko niemu. Gdy Krzysztof prosił, by posprzątała po sobie, odpowiadała: „Nie jesteś moim ojcem, nie rozkazuj mi!” Chociaż starał się nawiązać z nią kontakt, kupował prezenty i był cierpliwy, Oliwia go odtrącała. Stała się nie do opanowania – nie myła naczyń, nie wynosiła śmieci, na każde słowo odpowiadała opryskliwie. Podczas kolejnej awantury krzyknęła do Krzysztofa: „To mieszkanie mamy, ty tu jesteś nikim!” Gdy Tomasz się o tym dowiedział, wpadł w złość – przecież wynajmują jego mieszkanie, a z tych pieniędzy utrzymują całą rodzinę. Magdalena skarciła Oliwię, a ta, płacząc, zadzwoniła do ojca, błagając, by zabrał ją do nas.
Nie protestowałam. Kuba śpi w naszym pokoju, a w salonie jest rozkładana kanapa na takie okazje. Zadzwoniłam do Magdaleny, by upewnić się, jak ona na to patrzy. Zgodziła się, ale przestrzegła: „Jeśli Oliwia się nie słucha, od razu daj znać.” Oliwia przyjechała przygnębiona, ale gwałtownie się rozgościła i zaczęła robić, co chciała. Ignorowała moje prośby, dąsała się przy każdej opozycji. Nie myła naczyń, nie ścieliła łóżka, rozrzucała ubrania po całym pokoju, całe dnie spędzając na plotkach przez telefon. Czułam, jak roze we mnie gniew, ale starałam się panować przez wzgląd na Tomasza.
W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam męża, by porozmawiał z córką. „Ona mnie nie traktuje poważnie,” – wyjaśniłam. Tomasz próbował, ale Oliwia tylko machnęła ręką. Gdy ponownie poprosiłam, by posprzątała ze stołu, wybuchnęła: „Jesteś nikim i nie muszę cię słuchać!” Serce ścisnęło mi się z bólu. Ledwo powstrzymałam łzy i odparłam: „Jestem żoną twojego ojca i to ja tu rządzę. Jesteś tu tylko dlatego, iż ci na to pozwoliłam. Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!” Oliwia wybiegła z kuchni, trzaskając drzwiami. Nic się nie zmieniło – dalej zachowywała się, jakby mnie nie było.
Poradziłam się Tomasza i zadzwoniłam do Magdaleny. „Myślałam, iż choć ojca posłucha,” – westchnęła Magdalena. „Przywieźcie ją z powrotem. Macie i tak ręce pełne z małym.” Tomasz oznajmił Oliwii, iż jedzie do matki. W milczeniu spakowałaby rzeczy, a potem rzuciła się do telefonu, dzwoniąc do babci i skarżąc się, iż „wszędzie ją wyrzucają.” Ale teściowa, Barbara, nie stanęła po jej stronie. Jak opowiadała później Magdalena, Oliwia liczyła, iż babcia zabierze ją do siebie, ale ta niedawno ułożyła sobie życie i nie zamierzała zajmować się wnuczką. Teraz Oliwia ma zakaz wyjść i ściśle wyznaczone obowiązki.
Magdalena rozumie moje uczucia i stoimy po tej samej stronie. Ale teściowa tylko dolewa oliwy do ognia. „Biedna Oliwka! Wszyscy ją porzucili! Tata ma nową żonę, mama – męża, nikt nie dba o dziecko!” – lamentowała. Nie wytrzymałam: „Oczywiście, zwłaszcza babcia, której własne szczęście jest ważniejsze od wnuczki.” Barbara rzuciła słuchawką, ale już mi to obojętne. Najważniejsze, iż Tomasz i Magdalena mnie wspierają. Oliwia choćby zadzwoniła wczoraj, przeprosiła, obiecała poprawę. Ale ból po jej słowach nie mija. Starałam się być dla niej jak matka, przyjęłam ją z otwartym sercem, a ona raz za razem mnie odpycha. Moje serce pęka – pragnę zgody w rodzinie, ale nie wiem, jak do niej dotrzeć. jeżeli znów powie mi „jesteś nikim”, nie jestem pewna, czy zdołam się powstrzymać.
Prawdziwa rodzina buduje się nie tylko na więzach krwi, ale na wzajemnym szacunku. Miłość wymaga pracy, a czasem najtrudniej nauczyć się słuchać, zanim usłyszymy same.