– Nie pojmę cię, córeczko, w końcu jesteś kobietą – cóż winna jest ta biedna dziewczynka? No i co z tego, iż od innej kobiety? Przecież ją wychowasz, będzie cię nazywać mamą.

twojacena.pl 2 godzin temu

Dzisiaj znów myślałam o tym, co się stało. Mama, jak zwykle, nie rozumie moich uczuć.
Nie pojmuję cię, córko, jesteś w końcu kobietą. Co winna jest ta biedna dziewczynka? No cóż, iż od innej kobiety i co z tego? Będziesz ją wychowywać, a ona będzie cię nazywać mamą. Tak już wyszło, ale powinnaś być mądrzejsza. Kochasz męża pokochaj i jego córkę.
Mężowi zadzwonili z opieki społecznej i kazali odebrać jego córkę, o której istnieniu nie miał pojęcia
Marysiu, usiądź proszę, muszę ci coś ważnego powiedzieć. Tomasz westchnął ciężko.
Dzwonili dziś z opieki Moja córka jest w domu dziecka. Marysia aż podskoczyła z zaskoczenia.
Jaka córka?! Od kogo?! Żartujesz?! nie mogła uwierzyć.
Tomasz opuścił głowę.
Nie, Marysiu, to nie żart. Sześć lat temu, zanim jeszcze się poznaliśmy, spotykałem się z Kasią. Kiedy między nami zrobiło się poważnie, zostawiłem ją. Po roku odszukała mnie i powiedziała, iż urodziła moją córkę Zosię. Nie wierzyłem, ale gdy ją zobaczyłem choćby bez badań było widać, iż moja. Nie wiem, co się stało z Kasią. Dzwonili tylko, pytając, czy zabiorę Zosię czy nie.
Pierwsza myśl Marysi była krzyczeć: Nie, nie chcę obcego dziecka! ale spojrzenie męża zmusiło ją do innych słów:
Dobrze najpierw ją odwiedzimy. Razem. powiedziała ostrożnie.
Tomasz ucieszył się z jej reakcji i jeszcze tego samego dnia postanowili pojechać. Marysia patrzyła na Zosię i nie widziała w niej podobieństwa do męża. Dziewczynka, mimo pięciu lat, była drobna i wychudzona.
Trzymała wytartego misia, a gdy ją o coś pytali, chowała twarz w jego futerku. Marysia nie polubiła jej od razu, choć żal jej było dziecka. Gdyby Zosia była zupełnie obca, może by się wzruszyła, ale zazdrość o inną kobietę teraz przelała się na nią.
Okazało się, iż Zosię zabrano Kasi, bo prowadziła życie pełne chaosu imprezy do rana, alkohol, a o córce choćby nie myślała. Zanim ją zabrali, zdążyła tylko powiedzieć, kto jest ojcem.
Marysia widziała determinację męża, by zabrać Zosię. Próbowała go odwieźć od tego pomysłu, aż w końcu Tomasz wybuchnął:
Sama nie możesz urodzić, to przynajmniej milcz. Ja swojej córki nie oddam do domu dziecka. Nie podoba ci się? Wyjdź, sam sobie poradzę.
To bolało. Ale z drugiej strony miał rację. Tomasz chciał dzieci, a ona nie mogła ich mieć. W młodości miała problemy zdrowotne i lekarze powiedzieli, iż nigdy nie zostanie matką. Poza tym kochała go i nie chciała go stracić.
Był pracowity, zaradny, prawie nie pił o takiego mężczyznę wiele kobiet by walczyło, a ona nie była pewna, czy znajdzie lepszego.
Gdy Tomasz przywiózł Zosię do domu, od razu ją ostrzegł:
Jeśli zobaczę, iż ją krzywdzisz nie licz na litość.
Marysia z trudem zaczęła się nią zajmować. Zaprowadziła ją do łazienki, umyła, choć patrzenie na jej chudą plecówkę przyprawiało ją o łzy. Ubrała ją w sukienkę, zaplotła warkocze jakby trochę ulżyło jej na duszy.
Zosia była cicha. jeżeli się do niej nie odezwałeś, nie reagowała. Siedziała w kącie i szeptała coś do swojego misia.
Jakaś taka dzika skarżyła się sąsiadkom. choćby Tomka nie uznaje. Odpowiada tylko ,tak lub ,nie. Czasem patrzyłam na nią i myślałam, iż coś z nią nie tak. Taka cicha, a nagle bum i zrobi coś nieprzewidzianego.
Sąsiadki tylko współczująco kiwały głowami. Tomasz też się zmienił. Wcześniej wracał do domu i od progu całował, ściskał Marysię. Teraz biegł do córki. Zosia początkowo uciekała, ale z czasem się przyzwyczaiła i chodziła za nim jak cień.
Marysia oczywiście zazdrościła. A mąż zaczął narzekać. Pewnego dnia, gdy Zosia była na podwórku, powiedział:
Traktujesz ją jak jakąś zabawkę. Nigdy się do niej nie uśmiechasz. A ona potrzebuje kochającej matki, nie obcej cioci.
Wtedy Marysia nie wytrzymała.
Jaką ja jej matką?! Nie jest mi niczym! I nie będę przed nią tańczyć! Wynoszę się do mamy, żyjcie sobie sami!
Wyszła, myśląc, iż Tomek ją dogoni, będzie błagał, by wróciła. Ale nie. Minął tydzień, drugi a on choćby nie zadzwonił. Marysia płakała, a mama początku ją pocieszała, ale nie mogła pozwolić, by małżeństwo córki się rozpadło.
Nie rozumiem cię. Co winna jest ta dziewczynka? Wychowuj ją, a ona nazwie cię mamą. Kochasz męża pokochaj i jego córkę.
Marysia weszła na podwórko. Tomek coś naprawiał w garażu, a obok niego Zosia bawiła się misiem. Gdy ją zobaczył, spojrzał spod oka. Marysia zdrętwiała, ale wtedy Zosia wstała, wzięła ojca za rękę i pociągnęła go w jej stronę.
Pogódźcie się powiedziała cicho i połączyła ich dłonie.
Przepraszam wybuchnęła płaczem Marysia.
Tomek objął ją jedną ręką, a drugą przyciągnął Zosię. Marysia też ją przytuliła. Stali tak długo, aż Zosia nie westchnęła:
Ja i Miś chcemy jeść!
Tomek i Marysia wymienili spojrzenia i wszyscy razem weszli do domu. W końcu stali się rodziną.

Idź do oryginalnego materiału