"Mój krąg marzeń jest w domu"
Brooke Raybould, mama piątki chłopców, wyznała, iż na tym etapie życia jest "kiepską przyjaciółką". Dzieci, mąż i biznes, który zbudowała – to jej cały świat. Przyznała wprost:
nie ma ochoty na spotkania z innymi mamami, na wieczory przy winie, a wolny czas traktuje jak złoto, które wydaje tylko na najbliższych.
"Pięciu wiernych przyjaciół na całe życie i wyszłam za szóstego" – mówi o swoich dzieciach i mężu.
"Do tego interes, w którym mogłabym się zatracić. Moje życie jest już pełne. Więc jeżeli poświęcam czas na coś dodatkowego, musi być to warte poświęcenia tego, co już mam" – dodaje.
Kobiece przyjaźnie jako luksus?
Z jednej strony można ją zrozumieć. Macierzyństwo to istny chaos – praca, obowiązki, niekończące się listy zadań. Łatwo pomyśleć, iż dodatkowe relacje to tylko kolejny ciężar.
Ale czy naprawdę przyjaźń to luksus, na który nas "nie stać"? Czy raczej coś, co chroni nas przed wypaleniem i samotnością?
Pod filmem Raybould zawrzało. Wiele mam przyznało, iż takie podejście pachnie izolacją i wpisuje się w stary schemat "pracowitej żony", która całkowicie rezygnuje z własnych
potrzeb.
Jedna z kobiet napisała: "Twoje dzieci chcą matki, a nie męczennicy".
"Oczekiwanie, iż twoje dzieci będą twoimi najlepszymi przyjaciółmi (zamiast utrzymywać zdrowe relacje z innymi dorosłymi), jest SZALEŃSTWO" – stwierdziła inna z matek.
Kolejne zwracały uwagę, iż mówienie o "sezonie życia", w którym przyjaźnie są zbędne, bywa złudne – bo ten sezon potrafi trwać kilkanaście lat.
Ktoś inny skomentował: "Jak mawiał Carl Jung: 'największym ciężarem, jaki możesz nałożyć na dziecko, jest nieprzeżyte życie rodzica'. Poproś męża, żeby zajął się pracą, żebyś mogła wyjść i spotkać się z przyjaciółmi".
Przyjaźń to nie fanaberia
Kobiece relacje nie są dodatkiem do życia. To koło ratunkowe. To ktoś, kto rozumie twoje zmęczenie bez tłumaczenia, kto przychodzi z winem i czekoladą, gdy ty nie masz siły ugotować zupy. Izolacja może sprawić, iż zapomnisz, iż jesteś kimś więcej niż mamą i żoną.
Kilka osób nazwało to wprost: takie myślenie to nie tylko osobisty wybór, ale też element systemu, który chce odciąć kobiety od siebie nawzajem. Bo samotna kobieta łatwiej znosi ciężar, nie buntuje się i nie stawia wymagań. A przecież siła tkwi we wspólnocie – w kobiecych sabatach, czatach i zwykłych spotkaniach, które przypominają, iż nie jesteśmy same.
Co ja o tym sądzę?
Czytając, co pisze Raybould, mam wrażenie, iż jej życie faktycznie jest pełne – ale pełne w ramach, które mogą łatwo zamienić się w klatkę. Wierzę, iż można kochać dzieci i męża najbardziej na świecie, a jednocześnie potrzebować przyjaciółki, z którą wypłaczesz się bez poczucia winy.
Przyjaźń to nie zdrada wobec rodziny, tylko inwestycja w siebie – a tym samym w lepszą mamę, partnerkę, człowieka.
Na końcu Raybould powiedziała, iż "każda kobieta powinna żyć w zgodzie ze sobą". I to prawda. Ale może warto pamiętać, iż samotność często przychodzi po cichu – a przyjaźnie to sieć bezpieczeństwa, która chroni nas wtedy, gdy już nie mamy siły.