– Nie rozumiem cię, córeczko, w końcu jesteś kobietą, cóż winna jest ta biedna dziewczynka? Że od innej kobiety? Będziesz ją wychowywać, a ona będzie cię nazywać mamą.

polregion.pl 2 tygodni temu

**Dziennik, 15 czerwca 2024**
Nie rozumiem cię, córeczko, jesteś w końcu kobietą, co winna jest ta biedna dziewczynka? No cóż, od innej kobiety, i co z tego? Będziesz ją wychowywać, a ona kiedyś nazwie cię mamą. Tak się potoczyło, ale powinnaś być mądrzejsza kochasz męża, pokochaj i jego córkę.
Mężowi zadzwonili z opieki społecznej i kazali zabrać swoją córkę, której nigdy nie miał
Kasia, usiądź proszę, muszę ci coś ważnego powiedzieć. Tomasz westchnął.
Dzisiaj dzwonili z opieki. Moja córka jest teraz w domu dziecka. Kasia aż sapnęła ze zdziwienia:
Jaka córka? Od kogo? Żartujesz? nie mogła uwierzyć.
Tomasz opuścił wzrok:
Nie, Kasiu, nie żartuję. Sześć lat temu, kiedy jeszcze się nie znaliśmy, spotykałem się z Ewą. Gdy między nami zrobiło się poważnie, od razu ją zostawiłem. Rok później Ewa mnie odnalazła i powiedziała, iż ma od mnie córkę, Zosię. Nie wierzyłem, ale gdy ją zobaczyłem, choćby bez testów było widać, iż moja. Nie wiem, co się stało z Ewą, tylko zadzwonili i zapytali, czy zabiorę Zosię, czy nie.
Pierwsza reakcja Kasi była krzyknąć:
Nie, nie potrzebuję cudzego dziecka! ale spojrzenie męża sprawiło, iż powiedziała coś zupełnie innego:
Dobrze, najpierw ją odwiedzimy. Razem. ostrożnie odparła.
Tomasz ucieszył się z jej reakcji i po krótkim namyśle postanowili jechać jeszcze jutro. Kasia patrzyła na dziewczynkę i nie widziała w niej podobieństwa do męża. Zosia, mimo pięciu lat, wyglądała na bardzo małą i chudą. Trzymała w rękach wytartego misia, a gdy pytano ją o coś, chowała twarz w jego futerku. Szczerze mówiąc, Kasi się nie spodobała, choć żal jej było dziecka. Gdyby była zupełnie obca, może serce by jej zmiękło, ale teraz zazdrość o inną kobietę przeniosła się na tę dziewczynkę.
Okazało się, iż Zosię odebrano Ewie, bo prowadziła życie w nieładzie częste imprezy do rana, butelka zawsze pod ręką, a o córce choćby nie myślała. Powiedziała tylko, kto jest ojcem, i nic już nie dało się zmienić.
Kasia widziała determinację męża, by zabrać Zosię do domu. Długo próbowała go odwieść od tego pomysłu, aż w końcu Tomasz się wściekł:
Sama nie możesz urodzić, więc siedź cicho, a ja swojej krwi nie oddam do domu dziecka. Nie podoba ci się? Wynoś się, sam sobie poradzę.
Bolały ją te słowa, ale z każdej strony miał rację Tomasz chciał dzieci, a ona nie mogła ich mieć. W młodości miała problemy zdrowotne i lekarze postawili krzyżyk na jej macierzyństwie. Do tego kochała Tomka i nie wyobrażała sobie bez niego życia. Był pracowity, każdą złotówkę wkładał w dom, prawie nie pił za takiego mężczyznę wiele kobiet by się złapało, a ona nie była pewna, czy znajdzie lepszego.
Gdy Tomasz przywiózł Zosię do domu, od razu ostrzegł żonę:
Jeśli ją skrzywdzisz, nie licz na litość. Kasia przez siłę zajęła się dziewczynką zabrała ją do łazienki, wymyła, choć patrząc na jej chudą pleckówkę, ledwo powstrzymywała łzy. Ubrała ją w sukienkę, zaplotła warkoczyki jakby trochę lżej się zrobiło. Zosia była cicha, nie dotykaj, nie odezwie się, siedzi w kącie i szepcze coś do misia.
Jakaś dzika. skarżyła się Kasia sąsiadkom. choćby Tomka nie uznaje, tylko kiwnie głową, i tyle. Czasem patrzę na nią i myślę, czy z głową wszystko w porządku. Taka cicha, a potem nagle może zrobić coś głupiego.
Sąsiadki tylko kiwały ze współczuciem. Tomasz też się zmienił wcześniej od progu całował i ściskał Kasię, teraz tylko córkę. Zosia z początku uciekała, ale z czasem się przyzwyczaiła i chodziła za nim jak cień.
Kasia oczywiście zazdrościła, a mąż zaczął burczeć. Pewnego dnia, gdy Zosia była na podwórku, powiedział:
Traktujesz ją jak jakąś zabawkę. choćby się nie uśmiechniesz, a ona potrzebuje kochającej matki, nie obcej cioci.
Wtedy Kasię poniosło:
Jaką ja jej matką? Nikim mi nie jest i nigdy nie będzie! Nie będę przed nią tańczyć! Wynoszę się do mamy, żyjcie sobie we dwóch!
I poszła. Myślała, iż Tomek przybiegnie i będzie błagać, by wróciła. Ale nie. Minął tydzień, drugi, a jego nie było. Kasia płakała, mama początkiem ją pocieszała, ale nie mogła pozwolić na rozpad rodziny córki.
Nie rozumiem cię, dziecko. Jesteś kobietą, co winna jest ta biedna dziewczynka? No cóż, od innej, i co z tego? Będziesz ją wychowywać, nazwie cię mamą. Tak wyszło, ale bądź mądrzejsza kochasz męża, pokochaj i jego córkę.
Kasia weszła na podwórko. Tomasz coś naprawiał w garażu, obok bawiła się Zosia, śmiejąc się z misiem. Tomek ją zauważył i spojrzał spode łba. Kasia zdrętwiała i stanęła. Wtedy Zosia wstała, wzięła tatę za rękę i podeszła do Kasi.
Pogódźcie się. powiedziała i połączyła ich dłonie.
Przepraszam. wybuchnęła płaczem Kasia.
Tomasz objął ją jedną ręką, drugą przyciągnął Zosię. Kasia też przytuliła dziewczynkę. Długo stali tak w uścisku, aż Zosia się niecierpliwiła:
My z Misiem chcemy jeść!
Tomasz i Kasia wymienili spojrzenia i wszyscy weszli do domu. W końcu stali się rodziną.
**Lekcja na dziś:** Miłość czasem wymaga poświęceń, ale serce potrafi znaleźć drogę tam, gdzie wydaje się jej nie być.

Idź do oryginalnego materiału