Nie rozumiem mody na staroświeckie imiona. W przedszkolu mamy dwie Dobrawy i Bogumiła – jak to brzmi?

mamotoja.pl 10 godzin temu
Zdjęcie: Niektórzy traktują imię jak sposób na wyróżnienie się, fot. AdobeStock/Татьяна Волкова


Jestem mamą dwójki dzieci – Mai i Leona. Z mężem długo wybieraliśmy imiona, które będą pasować zarówno do malucha, jak i do dorosłej osoby. Chcieliśmy, żeby były ładne, proste i nowoczesne, a jednocześnie niekrzykliwe. Dla nas to było ważne, żeby dzieciom nie było wstyd, gdy podrosną i pójdą do szkoły, na studia, do pracy.

Nowoczesne czasy, staroświeckie imiona

Tymczasem w przedszkolu moich dzieci spotykam imiona, których wcześniej prawie nie słyszałam. Dobrawa, Bogumił, Gniewomira, Mścisław – to nie żart. I choć rozumiem, iż rodzice chcą, żeby ich dziecko było wyjątkowe, to mam wrażenie, iż ta wyjątkowość idzie w stronę dziwactwa.

Nie potrafię wyobrazić sobie dorosłej kobiety przedstawiającej się w pracy: „Dzień dobry, Dobrawa Nowak”. Brzmi to jak z innej epoki.

Dzieci to nie moda ani trend

Mam wrażenie, iż dziś niektórzy traktują imię jak sposób na wyróżnienie się. Tak jak kiedyś wybierało się markę wózka albo styl pokoju, tak teraz wybiera się „oryginalne” imię. Ale dziecko to nie modny dodatek, tylko człowiek, który będzie się z tym imieniem mierzył każdego dnia.

Pamiętam rozmowę z jedną mamą z grupy przedszkolnej. Powiedziała, iż chciała, by jej córka miała „duszę słowiańską”, więc nazwała ją Dobrosławą. Ja nie chciałam się spierać, ale pomyślałam wtedy, iż przecież można kochać historię i tradycję, nie obciążając przy tym własnego dziecka. Bo choć dla nas, dorosłych, takie imię brzmi ciekawie, to dzieci potrafią być okrutne. I już słyszałam, jak w szatni padały przezwiska.

Maja i Leon – imiona z przyszłością

Z mężem doszliśmy do wniosku, iż imię ma być wsparciem, nie ciężarem. Maja i Leon to imiona krótkie, melodyjne, pasujące do każdego wieku. Gdy słyszę, jak ktoś woła na placu zabaw: „Dobrawo, chodź do mamusi!”, mam ochotę zapytać, po co aż tak kombinować. Przecież za kilka lat dzieci będą musiały przedstawiać się w szkole, podpisywać dokumenty, szukać pracy. Nie każde imię, które brzmi „oryginalnie”, sprawdzi się w dorosłym życiu.

Nie chcę nikogo obrażać, ale czasem mam wrażenie, iż w tym szale na powrót do dawnych imion zapominamy o samych dzieciach. To one będą nosić te imiona, a nie my, rodzice, którzy chcieli być modni. Być może zabrzmię jak staroświecka matka, ale wolę, żeby moje dzieci miały imiona, które nie budzą zdziwienia ani uśmiechów politowania. Maja i Leon to dla mnie symbole prostoty, elegancji i nowoczesności – bez przesady i bez teatralności. Tak samo zresztą jak np. Laura, Klara, Emilia, Filip czy Igor. Prosto i ładnie.

Nie mówię, iż każde dawne imię jest złe. Niektóre wracają do łask i brzmią pięknie – jak Helena czy Antoni. Ale są też takie, które lepiej zostawić w historii. Chciałabym, żebyśmy pamiętali, iż imię towarzyszy człowiekowi całe życie. A moda – jak to moda – prędzej czy później przeminie.

Natalia


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Idź do oryginalnego materiału