Nie trwój, najważniejsze to dobrze wyjść za mąż – zawsze na wygranej!

polregion.pl 1 tydzień temu

– Ty, Elżbieto, nie mądrz się tak. Najważniejsze, żeby dobrze wyjść za mąż. W każdym razie na tym skorzystasz – pouczała krewna.

Elżbieta dorastała jako jedyna i ukochana córka, w której rodzice nie mogli się nachwalić. Pod koniec liceum coraz częściej wspominała, iż chce studiować w Warszawie.

– Córciu, mamy dobry uniwersytet. Po co ci Warszawa? – pytał ojciec.

– Tato, chcę zostać dziennikarką. A po naszym uniwersytecie zostanę co najwyżej nauczycielką.

Rodzice długo nie chcieli wypuścić córki spod swojej opieki. Ileż to filmów obejrzeli o zrujnowanych losach dziewczyn z prowincji, które próbowały szczęścia w stolicy! W końcu jednak ulegli. Ojciec skontaktował się z daleką krewną mieszkającą w Warszawie, a ta zgodziła się przygarnąć Elżbietę na czas studiów. euforia dziewczyny nie miała granic. Obiecała rodzicom, iż sobie poradzi, iż nie będzie im przynosiła wstydu, a wręcz przeciwnie – będą z niej dumni.

Ojciec sam zawiózł córkę, upewnił się, iż ma dobre warunki, zostawił trochę złotych na start i wrócił do domu.

Elżbieta nie mieszkała u krewnej za darmo. Sprzątała, robiła zakupy, gotowała. Sąsiedzi kręcili nosami: „No patrzcie, Jadźka zrobiła z krewniaczki służącą”. Krewna ojca mieszkała sama – mąż odszedł dawno temu do innej, zostawiając jej mieszkanie. Uważała, iż życie się jej udało. W końcu mieszka w Warszawie, nie byle gdzie! I pouczała Elżbietę:

– Ty, Elżbieto, nie rób takiej ważnej. Studia to fajnie, ale nie dla kobiety najważniejsze. Najważniejsze to dobrze wyjść za mąż. Za warszawiaka. W każdym razie na tym skorzystasz. Jak ja.

Elżbieta słuchała i z pobłażliwym uśmiechem myślała swoje. O zamążpójściu jeszcze nie marzyła. Marzyła, żeby ktoś docenił jej talent, zatrudnił w prestiżowej gazecie, a jeżeli szczęście wybierze ją na swoją ulubienicę – może choćby w telewizji.

Ale życie lubi weryfikować ambitne plany. Na trzecim roku Elżbieta zakochała się w Jacku. Poznali się przypadkiem – z koleżankami świętowały zdaną sesję. Jacek z kolegą też tam byli. Zauważył urodziwą dziewczynę, zaprosił do tańca, potem odprowadził do domu.

Koledzy namawiali Elżbietę, żeby nie przepuszczała takiego faceta. Osiem lat starszy, warszawiak, z mieszkaniem, przystojny. Jacek nie ukrywał, iż jest po rozwodzie i ma córkę. Ale kto w młodości nie popełnia błędów? Córka mieszka z matką, więc nie będzie przeszkadzać. Z drugiej strony – skoro ma dziecko, znaczy, iż jest rodzinny.

Elżbieta nie planowała niczego, ale Jacek jej się podobał. Widząc, iż nie ma doświadczenia w miłości, nie naciskał i nie zapraszał jej od razu do siebie. Chodzili na spacery, do teatrów, na koncerty. Przez wszystkie lata w Warszawie Elżbieta nie poznała miasta tak dobrze jak po spotkaniu z Jackiem.

Coraz częściej mówił o miłości, o wspólnej przyszłości, o dzieciach – ich dzieciach. Elżbieta kręciła się w tej miłości jak w karuzeli. Kiedy w końcu się oświadczył, od razu się zgodziła. Do końca studiów zostało tylko trochę, a przed nią czekało dorosłe, interesujące życie.

Jacek zabrał Elżbietę do rodziców. Ojciec przywitał się uprzejmie i schował za gazetą. Matka za to nie owijała w bawełnę – dała do zrozumienia nowej narzeczonej, iż Jacek nie narzeka na brak zainteresowania kobiet, iż nie pozwoli synowi po raz drugi popełnić błędu, i iż widzi, jak Elżbiecie zależy na warszawskim meldunku i mieszkaniu…

– No nie mogłeś znaleźć sobie kogoś z naszego poziomu? Znowu na te same grabie nastąpiłeś – zakończyła swoje kazanie matka.

– Jakie grabie?! Dość, mamo. Kasia, nawiasem mówiąc, była warszawianką. I co z tego, skoro się rozwiedliśmy? – Jacek ostro przerwał matkę i wyprowadził Elżbietę.

Do ślubu więcej nie widziała rodziców męża. Za to Jacek często przywoził córkę, Kingę. Nazwali ją tak na cześć babki, która podobno była słynną aktorką albo żoną słynnego aktora… Elżbieta nigdy nie zrozumiała, która wersja jest prawdziwa.

Kinga okazała się dużą, nie szczególnie urodziwą, ale spokojną dziewczynką. Jacek cieszył się, iż gwałtownie znalazła wspólny język z Elżbietą. Na ślubie teściowa zasugęrowała, iż z dziećmi nie warto się spieszyć. Elżbieta zapewniła ją, iż chce najpierw skończyć studia i popracować kilka lat. Z dziećmi zdążą.

Gdy pierwszy raz matka Jacka przywiozła Kingę do nich, oznajmiła, iż ojciec nie może zaniedbywać córki. Jacek całymi dniami spełniał kaprysy Kingi. Elżbieta nie marudziła. Starała się zrozumieć sytuację. Wychodząc za mąż, wiedziała o córce z pierwszego małżeństwa.

Po studiach Elżbieta dostała pracę w gazecie – kilka znaczącej, ale zawsze warszawskiej. Spełniło się jej marzenie – żyła w stolicy, z ukochanym mężem. Kilka razy odwiedzili rodziców Elżbiety z prezentami. Ale najlepszym podarunkiem dla nich były szczęśliwe oczy córki.

Minęły prawie trzy lata. Pewnego dnia przed świętami Elżbieta oznajmiła mężowi, iż jest w ciąży.

– Chciałam powiedzieć dopiero przy wigilii, ale nie wytrzymałam – ucieszyła się.

– Przecież nie chciałaś dzieci… Jak to się stało? Bierzesz tabletki. Zapomniałaś? – zapytał niezadowolony Jacek.

– To nie przypadek. Przestałam je brać. Myślałam, iż nie od razu wyjdzie, organizm musi się przestawić. A wyszło od razu. Super, co? – Ale widząc jego minę, zamilkła. – Nie cieszysz się?

– Cieszę się, ale… Dlaczego ze mną nie porozmawiałaś?

– jeżeli facet oddaje kobiecie decyzję o antykoncepcji, to razem z tym daje jej prawo decydować, czy chce dziecko, czy nie. Czyż nie? Chcę dziecko. A kiedy mam rodzić? Jak będę miała czterdzieści lat? – oburzyła się Elżbieta, ledwo powstrzymując łzy. Myślała, iż się ucieszy.

– Nie krzycz. Co się stało, to się nie odstanie. Niech będzie chłopiec. Tylko iż sama będziesz z nim siedzieć. A praca? – Jacek przytulił urażoną ElElżbieta uśmiechnęła się przez łzy, bo choć były chwile, gdy żałowała swojej decyzji o wyjeździe z Warszawy, teraz, patrząc na dorosłego już Jacka juniora i czując ciepło dłoni nowego męża, wiedziała, iż życie bywa przewrotne, ale czasem właśnie ta przewrotność prowadzi nas tam, gdzie powinniśmy być.

Idź do oryginalnego materiału