Nie ufam teściowej mojego syna. Mąż twierdzi, iż jestem zbyt zaborcza.

newsempire24.com 1 tydzień temu

No i co ja ci powiem, w takim małym miasteczku jak Poznań, w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach, rozgorzała prawdziwa burza domowa. Ola, 25-letnia młoda mama, stała przy łóżeczku swojego synka, czując, jak w środku wszystko wrze z emocji i zmęczenia. Jej opowieść to taki krzyk kobiety, która musi godzić macierzyństwo, obowiązki żony i presję rodziny.

— Pokłóciliśmy się z mężem na całego — mówi Ola, ocierając zmęczone oczy. — No dobra, nie jestem święta, ale przecież ja odpowiadam za naszego Franka! Ten maluch to prawdziwy pieszczoch, ciągle marudzi — pewnie niedługo wychodzą mu ząbki. Cały dzień noszę go na rękach, choćby zupy nie ugotowałam.

Małe dzieci to takie wyzwanie, którego nie każdy potrafi zrozumieć. Ale jej mąż, Krzysiek, najwyraźniej nie chce tego widzieć.

— Wrócił z pracy i zaczął krzyczeć, iż jest głodny jak wilk! — głos Oli drży ze złości. — A do tego jeszcze się wściekł, iż nie wyszłam do przedpokoju go powitać. A ja w tym czasie Frank usypiał! Bałam się choćby oddychać, żeby się nie obudził. Jakie tu powitanie z uśmiechem?

Krzysiek chyba w ogóle nie pojmuje, co to znaczy być mamą niemowlaka. Ola wzięła na siebie wszystko: dziecko, dom, gotowanie. A mąż? On „utrzymuje rodzinę” i wymaga ciepłej kolacji, przytulności i idealnego porządku, jakby Ola była jakąś czarodziejką, która może być w kilku miejscach naraz.

Ola starała się być idealną żoną, troskliwą mamą i perfekcyjną gospodynią. Ale Franek jest niespokojny, domaga się uwagi co chwilę, i czasem nie zdąży choćby podłogi przetrzeć, a co dopiero ugotować obiad na trzy dania. Jej rodzice są daleko, pracują, zero pomocy. A z teściową, Ireną Pawłowską, relacje są napięte jak struna.

— Teściowa od początku była przeciwko naszemu ślubowi — wspomina Ola z goryczą. — Uważała, iż jesteśmy za młodzi, iż nie jesteśmy gotowi. Ale tak naprawdę chodziło o to, iż nie chciała puścić swojego Krzyśka. Wróżyła, iż rozejdziemy się po roku. A my wciąż razem. Chociaż… sama nie wiem, na jak długo.

Po urodzeniu Franka Ola próbowała się zbliżyć do teściowej. Wydawało się, iż lód topnieje: Irena parę razy się uśmiechnęła, choćby kupiła wnukowi grzechotkę. Ale do prawdziwej bliskości jeszcze daleko jak do księżyca.

— A tu nagle Krzysiek rzuca, iż mam obsesję na punkcie dziecka! — Ola ledwo powstrzymuje łzy. — Mówi, iż tylko Frankiem się zajmuję, a dla niego nie mam czasu. Zaproponował, żebyśmy w sobotę poszli do galerii, a syn został z jego mamą.

Ola nigdy nie zostawiała Franka z obcymi. Maluch jest karmiony piersią, przywiązany do niej jak nitka do igły. Teściowa widziała wnuka może ze trzy razy — jak sobie poradzi? Ale Krzysiek był nieugięty.

— Moja mama wychowała czwórkę dzieci! — oświadczył. — Wie, co robić. Ma więcej doświadczenia niż ty.

Nawet kupił laktator, żeby Ola mogła zostawić mleko dla synka. Ale problem w tym, iż Franek absolutnie nie chce pić z butelki. Płacze, odwraca głowę, jakby czuł, iż to nie mama.

Krzysiek postawił sprawę jasno: jeżeli Ola nie zgodzi się zostawić Franka z babcią, zrobi awanturę. Irena Pawłowska, nawiasem mówiąc, nie ma nic przeciwko, żeby posiedzieć z wnukiem przez parę godzin. Ale Ola nie może pozbyć się niepokoju.

— Nie ufam jej — przyznaje. — Nie dlatego, iż jest zła. Po prostu… to moje dziecko. Mój Franek. A jeżeli będzie płakał? jeżeli nie zrozumie, czego potrzebuje?

Krzysiek za to upiera się, iż potrzebują czasu we dwoje.

— Jesteśmy nie tylko rodzicami, ale też mężem i żoną! — rzucił w gniewie. — Czy już zapomniałaś, co to znaczy być parą?

Te słowa zabolały Olę mocno. Kocha męża, ale jego pretensje wydają się niesprawiedliwe. Nie śpi po nocach, karmi, usypia, zmienia pieluchy — i wszystko sama, bez pomocy. A on wymaga romantyzmu, przytulności, jej uśmiechów, jakby była automatMoże powinna dać szansę teściowej, ale w głębi serca czuje, iż nie jest gotowa na ten krok.

Idź do oryginalnego materiału