– Nie zrozumiem cię, córeczko, przecież jesteś kobietą, w czym biedna dziewczynka zawiniła? No od innej kobiety i co? Będziesz ją wychowywać, będzie cię nazywać mamą.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Nie rozumiem cię wcale, córeczko, w końcu jesteś kobietą, cóż winna jest ta biedna dziewczynka? No cóż, iż od innej kobiety? Przecież ją wychowasz, będzie cię nazywała mamą. Tak wyszło, ale powinnaś być mądrzejsza, kochasz męża pokochaj i jego córkę.
Mężczyźnie zadzwoniono z opieki społecznej i powiedziano, żeby zabrał swoją rodzinną córkę, której nigdy nie miał
Krysia, usiądź proszę, muszę ci coś ważnego powiedzieć Marek westchnął.
Dzwonili dziś z opieki, moja córka jest w domu dziecka Krysia aż podskoczyła ze zdziwienia i spytała:
Jaka córka? Od kogo? Żartujesz? nie mogła uwierzyć Krysia.
Marek opuścił głowę:
Nie, Krysiu, nie żartuję. Jakieś sześć lat temu, kiedy my dopiero się poznaliśmy, spotykałem się z Ewą, a gdy z tobą zrobiło się poważnie, od razu ją zostawiłem.
Ewa odnalazła mnie po roku i powiedziała, iż urodziła mi córkę, Olę.
Nie uwierzyłem, poszedłem zobaczyć, a tam choćby bez badań widać, iż moja. Co się stało z Ewą, choćby nie wiem, tylko zadzwonili i spytałi, czy zabiorę Olę, czy nie.
Pierwsza reakcja Krysi była krzyknąć:
Nie, nie potrzebuję cudzej córki! ale spojrzenie męża zmusiło ją do zupełnie innych słów:
Dobrze, najpierw ją odwiedzimy, razem ostrożnie powiedziała żona.
Marek ucieszył się z reakcji żony i po krótkim namyśle zdecydowali, iż pojadą już następnego dnia. Krysia patrzyła na dziewczynkę i nie widziała w niej podobieństwa do męża. Ola w swoich pięć lat wyglądała na bardzo drobną i chudą.
Trzymała w rękach wytartego misia, a gdy ją o coś pytano, chowała twarz w jego futerku. Szczerze mówiąc, Krysi się nie spodobała, choć żal jej było dziewczynki. Może gdyby była zupełnie obca, serce by jej zadrżało, ale zazdrość o inną kobietę teraz przeniosła się na dziecko.
Okazało się, iż Olę zabrano od Ewy, bo prowadziła zbyt rozrzutne życie, często sięgała po butelkę, imprezy do rana, o córce choćby nie myślała. Mimo wszystko powiedziała, kto jest ojcem Oli, i nic już nie dało się zmienić.
Krysia widziała determinację męża, by zabrać dziewczynkę do domu. Długo próbowała go odwieść od tego pomysłu, aż Marek w końcu się wściekł:
Sama urodzić nie możesz, to przynajmniej milcz, a ja swojej krwi nie oddam do domu dziecka. Nie podoba się wynoś się, sam sobie poradzę
Boleśnie było Krysi słuchać takich słów, ale z każdej strony miał rację. Marek chciał dzieci, a ona nie mogła.
W młodości miała problemy ze zdrowiem, lekarze gwałtownie postawili krzyżyk na jej macierzyństwie. Do tego kochała Marka i nie chciała od niego odejść.
Był pracowity, każdy grosz do domu, prawie nie pił. Za takiego mężczyznę wiele kobiet by się złapało, a ona wcale nie była pewna, czy znajdzie lepszego.
Gdy Marek przywiózł córkę do domu, od razu ostrzegł żonę:
jeżeli zobaczę, iż ją krzywdzisz nie licz na dobre słowo. Krysia z musu zaczęła opiekować się dziewczynką, zabrała ją do łaźni, wymyła porządnie, choć bez łez nie mogła patrzeć na jej chudziutkie plecy. Ubrała ją w sukienkę, zaplotła warkocze jakby kamień spadł jej z serca.
Dziewczynka była spokojna, niech ją nie dotykają, to i nie odezwie się. Siedziała sobie w kącie, szepcząc coś do swojego misia.
Jakaś dzika narzekała Krysia sąsiadkom. choćby mnie nie uznaje, a i Marka też nie. Odpowiada tylko tak lub nie. Czasem patrzę na nią i myślę, czy z głową wszystko w porządku. Taka cicha, cicha, a potem nagle może narozrabiać.
Sąsiadki tylko współczująco kiwały głowami. Marek też się zmienił. Wcześniej od progu całował i ściskał Krysię, teraz cała uwaga dla córki. Ola z początku uciekała, ale potem się przyzwyczaiła i chodziła za nim jak cień.
Krysia oczywiście strasznie zazdrościła mężowi jego córki, a on zaczął burczeć. Pewnego dnia, gdy Ola była na podwórku, powiedział:
Traktujesz Olę jak jakąś zabawkę, choćby się do niej nie uśmiechniesz. A ona potrzebuje kochającej matki, nie obcej ciotki
Wtedy Krysię poniosło:
Jaką ja jej matką? Nikt mi ona i nazywać jej też nie zamierzam! Rozumiesz? Nie będę przed nią tańczyć! W ogóle wynoszę się od was, idę do mamy. Żyjcie sobie we dwójkę, jak chcecie! nie wytrzymała Krysia
I poszła. Myślała, iż Marek pobiegnie za nią i będzie błagał, by wróciła. Ale nie. Minął tydzień, drugi, a jego nie było. Krysia w łzach, mama początkowo ją uspokajała, ale nie mogła pozwolić na rozpad rodziny córki.
Nie rozumiem cię, córeczko, jesteś kobietą, cóż winna jest ta biedna dziewczynka? No cóż, iż od innej? Będziesz ją wychowywać, będzie cię nazywała mamą. Tak wyszło, ale bądź mądrzejsza. Kochasz męża pokochaj i jego córkę.
Krysia weszła na podwórze. Marek coś naprawiał w garażu, obok siedziała Ola, radośnie bawiąc się misiem. Marek ją zauważył i spojrzał spode łba. Krysia drgnęła i stanęła. Wtedy wstała Ola, wzięła ojca za rękę i podeszła z nim do Krysi.
Pogódźcie się powiedziała Ola i połączyła ich dłonie.
Wybaczcie mi rozpłakała się Krysia.
Marek objął ją jedną ręką, a drugą przyciągnął Olę. Krysia też zapłakała i przytuliła dziewczynkę. Długo stali w uścisku, aż Oli się nie znudziło i nie powiedziała:
My z Misiem chcemy jeść!
Marek i Krysia wymienili spojrzenia i wszyscy poszli do domu. Wreszcie stali się jedną rodziną.”

Idź do oryginalnego materiału