W sylwestrową noc, gdy cała nasza rodzina zgromadziła się przy świątecznym stole, moja córka Kinga i jej mąż Krzysztof postanowili zrobić wszystkim niespodziankę. Wyjęli kopertę, w której była informacja, czy urodzi się chłopczyk, czy dziewczynka. Gdy ogłosili, iż będziemy mieli drugą wnuczkę, poczułam euforia zmieszaną z lekkim zaskoczeniem. Kolejna dziewczynka w rodzinie – to przecież nie problem, prawda? Ale w głębi duszy zastanawiałam się, jak ta wiadomość wpłynie na nasze życie.
Ja i mój mąż, Marek, zawsze marzyliśmy o dużej rodzinie. Kinga to nasza jedyna córka, a gdy wyszła za mąż za Krzysztofa, byliśmy szczęśliwi. To wspaniała para: Kinga jest nauczycielką w przedszkolu, życzliwą i troskliwą, a Krzysztof to informatyk, spokojny i opiekuńczy. Dwa lata temu urodziła im się pierwsza córeczka, Zosia, nasza mała księżniczka. Stała się centrum naszego świata: jej pierwsze kroki, pierwsze słowa, śmiech – wszystko to napełniało nasz dom radością. Często przyjeżdżaliśmy do nich, pomagaliśmy z malutką, a czasem zabieraliśmy ją do siebie, by dać młodym chwilę wytchnienia.
Gdy Kinga powiedziała, iż znów jest w ciąży, byliśmy zachwyceni. Druga wnuczka, a może wnuk – co za różnica, byle dziecko było zdrowe. Ale Kinga z Krzysztofem postanowili zrobić z ujawnienia płci dziecka prawdziwe wydarzenie. Nazwali to „gender reveal” – modna rzecz, o której dowiedziałam się od nich. Chodziło o to, by zebrać bliskich i wspólnie otworzyć kopertę z wynikiem USG. Wybrali na to właśnie sylwestrową noc, by uczynić ten moment jeszcze bardziej wyjątkowym.
Wieczór 31 grudnia był magiczny. Dom Kingi i Krzysztofa lśnił lampecami, na stole stały sałatka jarzynowa, mandarynki i szampan. Zosia biegała wokół choinki, próbując złapać bombki, a my śmialiśmy się i wznosiliśmy toasty za miniony rok. Gdy zegar wybił jedenastą, Kinga klasnęła w dłonie i powiedziała: „Czas!” Krzysztof przyniósł białą kopertę ozdobioną złotą wstążką. Wszyscy zamilkli, choćby Zosia, jakby wyczuła wagę chwili.
Kinga z uśmiechem zaczęła: „Jesteśmy z Krzysztofem tak szczęśliwi, iż niedługo nas przybędzie. I chcemy, byście dowiedzieli się pierwsi, kto to będzie.” Krzysztof otworzył kopertę, i razem wyjęli kartkę. Napisane było: „To dziewczynka!” Kinga roześmiała się, Krzysztof ją przytulił, a Zosia klasnęła w rączki, choć pewnie nie rozumiała, co się dzieje. Ja i Marek wymieniliśmy spojrzenia i zaczęliśmy klaskać. „Kolejna dziewczynka! Cudownie!” – powiedziałam, obejmując Kingę.
Ale, przyznam, w tamtej chwili przemknęła mi przez głowę myśl: a co, jeżeli liczyli na chłopca? Zauważyłam, iż Krzysztof gwałtownie się uśmiechnął, ale w jego oczach było coś więcej – może lekkie rozczarowanie? A może mi się wydawało? Później, gdy sprzątałyśmy ze stołu, zapytałam Kingę: „Cieszycie się, iż to dziewczynka?” Skinęła głową: „Mamo, oczywiście! Zosia będzie miała siostrzyczkę, będą się razem bawić. A Krzysztof już marzy, jak będzie je obie rozpieszczać.” Jej słowa mnie uspokoiły, ale i tak się zamyśliłam.
Dla mnie i Marka nigdy nie miało znaczenia, czy to chłopiec, czy dziewczynka – byle dziecko było chciane. Ale wiem, iż dla niektórych rodziców płeć dziecka jest ważna. Krzysztof na przykład kiedyś wspomniał, iż chciałby syna, z którym mógłby grać w piłkę czy majsterkować przy samochodzie. Widziałam, jak bawi się z Zosią, zaplata jej warkoczyki, ale może w głębi serca marzył o synu? A Kinga? Zawsze mówiła, iż chce dużą rodzinę, ale zauważyłam, iż jest trochę zmęczona – Zosia to jeszcze małe dziecko, wymaga wiele uwagi, a tu kolejna córeczka.
Następnego dnia porozmawiałam z Markiem. Jak zwykle był spokojny: „Ewa, najważniejsze, iż są szczęśliwi. Dwie dziewczynki – to wspaniale. Będą niczym siostry, niczym przyjaciółki.” Ale nie mogłam przestać się nad tym zastanawiać. Przypomniałam sobie, jak sama czekałam na Kingę. Wtedy nie robiło się USG, a my z Markiem po prostu cieszyliśmy się, iż będzie dziecko. A teraz wszystko się komplikuje: te gender reveal, oczekiwania, dyskusje. Może sami sobie to utrudniamy?
Po tygodniu Kinga zadzwoniła i opowiedziała, jak z Krzysztofem wybierają imię dla maluszki. Już zdecydowali, iż pewnie nazwą ją Maja. Zosia, usłyszawszy o siostrzyczce, teraz codziennie pyta, kiedy ona „przyjdzie”. Kinga się śmieje, mówi, iż wszystko będzie dobrze, ale słyszę w jej głosie nutkę niepokoju. Ciąża, opieka nad Zosią, praca – to wszystko nie jest łatwe. Zaproponowałam pomoc: mogę przyjeżdżać częściej, zabierać Zosię na weekendy. Kinga się zgodziła, i poczułam ulgę. Chcę, by wiedziała, iż ja i Marek zawsze będziemy przy nich.
Ta sylwestrowa noc zostanie w mojej pamięci na długo. Nie tylko przez wiadomość o drugiej wnuczce, ale i przez to, jak nas zjednoczyła. Patrzyłam na Kingę, Krzysztofa, Zosię i myślałam: jaka cudowna rodzina. Tak, będą trudności, będą nieprzespane noce, ale będą też chwile szczęścia. Już widzę, jak dwie siostrzyczki biegają po domu, śmieją się, kłócą i godzą. A my z Markiem będziemy przy nich, by je wspierać.
Druga dziewczynka to nie problem, to błogosławieństwo. Wierzę, iż Kinga i Krzysztof sobie poradzą, a my z Markiem zrobimy wszystko, by ich życie było lżejsze. I może w przyszłym roku przy naszym stole zasiądzie kolejna mała księżniczka, która wniesie jeszcze więcej euforii do naszej rodziny.
Życie uczy nas, iż najważniejsze nie są nasze oczekiwania, ale miłość, jaką obdarzamy tych, którzy są z nami. W sercu rodziny nie ma miejsca na warunki – są tylko otwarte ramiona i bezwarunkowa akceptacja.