W studiu zgromadzonym przez TVP, TVN i Polsat doszło do politycznego starcia dwóch kandydatów, którzy już 1 czerwca zmierzą się w II turze wyborów prezydenckich. Rafał Trzaskowski, faworyt pierwszej tury z wynikiem 31,36%, zmierzył się z Karolem Nawrockim – kandydatem popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość, który zdobył 29,54% głosów.
Debata była podzielona na sześć bloków tematycznych, ale już pierwszy – poświęcony zdrowiu – wywołał iskrę. Nawrocki zaatakował Trzaskowskiego pytaniem o dramatyczną sytuację w psychiatrii dziecięcej w Warszawie. Zarzucił mu brak skuteczności w zarządzaniu stolicą i zapytał, jak zamierza zadbać o zdrowie całego narodu, skoro nie radzi sobie na poziomie miasta.
Trzaskowski, nie dając się sprowokować, odpowiedział ciętą ironią, odnosząc się do wcześniejszej debaty Nawrockiego z Sławomirem Mentzenem. Wypomniał mu, iż sam przyznał, iż za najważniejsze problemy kraju – od Zielonego Ładu, przez migrację, po system zdrowia – odpowiada właśnie PiS. „Gratuluję szczerości” – dodał z uśmiechem.
Drugi blok tematyczny dotyczył polityki zagranicznej, ale tu również nie było miejsca na dyplomatyczne uprzejmości. Trzaskowski zarzucił rywalowi wspieranie polityków, którzy – jego zdaniem – działają wbrew jedności europejskiej i nierzadko realizują cele zbieżne z interesami Putina. Nawrocki nie pozostał dłużny. Wskazał na swoje wizyty w Białym Domu i spotkania z włoską premier, podkreślając, iż potrafi budować realne sojusze, w przeciwieństwie do „pana szefa, Donalda Tuska”.
Wtedy nadeszła kulminacja wieczoru. Karol Nawrocki niespodziewanie wyciągnął kartkę – „bombę” debaty. Odczytał cytat z Jacka Saryusza-Wolskiego, byłego mentora Trzaskowskiego: „To człowiek Donalda Tuska, wiceszef PO, jest nieudolny, o czym świadczy jego prezydentura w stolicy”. Choć słowa padły z ust byłego sojusznika, miały zadziałać jak cios pod żebra. Celem było ukazanie Trzaskowskiego jako figuranta politycznego zaplecza, niezdolnego do samodzielnych działań.
Widzowie, komentatorzy i internauci nie mają wątpliwości – to była debata pełna napięcia, niespodzianek i politycznej dramaturgii. Choć formuła była uporządkowana, emocje gwałtownie wymknęły się spod kontroli. Nawrocki grał ostro, sięgając po cytaty i personalne uderzenia. Trzaskowski ripostował spokojnie, ironicznie i z politycznym wyczuciem.
Nie wiadomo jeszcze, komu ten wieczór przyniesie więcej głosów. Pewne jest natomiast jedno – 23 maja wyborcy nie zobaczyli tylko politycznej rozmowy. Otrzymali widowisko, które może przesądzić o tym, kto za kilka dni zostanie prezydentem Polski.