Niespodziewany sojusz: jak zięć i teściowa stali się jedną drużyną

polregion.pl 10 godzin temu

**Nieoczekiwany sojusz: jak zięć i teściowa stali się drużyną**

Anna Kowalska starannie zapakowała do kratkowej torby ziemniaki z ogródka, domowe przetwory, kilka słoików konfitur i wyruszyła w odwiedziny do córki i zięcia. „Kasiu, już jestem w pociągu. Niech Wojtek po mnie przyjedzie na dworzec, torba ciężka” – powiedziała przez telefon. „Oczywiście, mamo, odbierzemy cię” – odpowiedziała Kasia. Rankiem, kiedy stąpała po peronie, usłyszała: „Mamo, tutaj!” Odwróciła się… i zamarła. Obok córki w ciąży stał elegancki, dobrze ubrany mężczyzna – zupełnie nie ten nieogolony, posępny kierowca ciężarówki, z którym nigdy nie potrafiła znaleźć wspólnego języka.

A przecież Wojtek wcześniej wcale nie palił się do małżeństwa. W wieku trzydziestu siedmiu lat wciąż był singlem i na wędkarskich wypadach uparcie powtarzał kumplom, iż nie spotkał jeszcze tej jedynej, która „zapali w nim iskrę”. Jedni zazdrościli: „Brawo, żadnych pretensji od żony”. Inni wzdychali: „Przyjemnie, gdy ktoś na ciebie czeka w domu”. A on tylko żartował, iż ma przynajmniej jeden plus – brak teściowej.

Aż pewnego dnia – jak grom z jasnego nieba. Na stacji benzynowej zobaczył Ją. Kasię. Dziewczyna z niebieskimi oczami i identyfikatorem na piersi wyglądała jak z jego snów. Uśmiechnęła się do niego – i po facencie. Następnego wieczoru podjechał tym samym terenowym autem, schował za plecami bukiet i, drżąc, wydukał: „Cześć, Kasia… Można cię zaprosić na kawę?”

I potem wszystko potoczyło się jak burza. Ślub. Wojtek pierwszy raz od lat nie mógł doczekać się powrotu do domu, nie do hotelu. Wracał z tras jak na skrzydłach. Po raz pierwszy poczuł się nie tylko mężczyzną, ale i mężem. A potem – przyszłym tatą. Wszystko było idealne… gdyby nie teściowa.

Anna Kowalska nie należała do delikatnych: inteligentna, chłodna, surowo wychowana kobieta. Przy pierwszym spotkaniu powitała zięcia lodowatą uprzejmością. A gdy Wojtek serdecznie nazwał ją „drugą mamą”, odcięła: „Skąd panu przyszło do głowy, iż jestem panu matką?”

Nie obraził się. Po prostu zrozumiał – musi zdobyć jej zaufanie.

Minął rok. Kasia była w ostatnim trymestrze. Wojtek wrócił z trasy, a żona spojrzała na niego z niepokojem: „Mama przyjeżdża do nas na kilka dni…” „O! A ja myślałem, iż coś poważnego!” – zaśmiał się. „Skoro mama, to mama. Tylko…” – i z irytacją pogładził zarost.

„Tylko…” – podchwyciła żona – „strzyżenie, golenie. Mamie nie podoba się, iż wyglądasz jak dziadek.” „A tobie?” „Mnie tak, ale mama to mama…”

Więc Wojtek się podporządkował. Przyciął się, ogolił, spojrzał w lustro – sam się nie poznał. Na dworcu Anna Kowalska aż się potknęła: zamiast nieogolonego kierowcy stał przed nią zadbany, młodszy mężczyzna. Uśmiech pojawił się na jej twarzy – ciepły, zaskoczony. A Wojtek złapał się na tym, że… cieszy się na widok tej kobiety. Coś w niej się zmieniło. I chyba w nim też.

Wieczorem wymknął się do pokoju – zaczął się mecz. Włączył telewizję cicho, żeby nie przeszkadzać. Nagle – głos za plecami: „Wojtku, podgłośnij! Też lubię piłkę! I koszykówkę.”

Odwrócił się. Anna stała z autentycznym zainteresowaniem. I gdy razem kibicowali tej samej drużynie, zrozumiał – to nie będą zwykłe odwiedziny.

Następnego dnia z Kasią szykowali się na ryby. Namiot, wędki, prowiant. Anna zapytała: „Przypadkiem nie wybieracie się na ryby? Ja też jadę! Wojtek, weź większy namiot – ugotuję wam zupę, nie oderwiecie mnie od garnka!”

Na łonie natury teściowa była w swoim żywiole: ognisko, drewno, stół z pniaków. Śmiała się, żartowała, błyszczała – jakby odmłodniała o dwadzieścia lat. Zupę ugotowała taką, iż Wojtek prosił o dokładkę trzy razy. Potem przeszli już na „ty”. choćby żartowali, iż jeżeli Kasia na starość będzie taka jak jej mama – będzie szczęśliwy.

Anna przytuliła córkę i szepnęła: „Jak dobrze, iż was mam…”

I wtedy Wojtek zrozumiał: żaden mundial nie zastąpi tego, co jest prawdziwe i własne.

Idź do oryginalnego materiału