Niewidzialny etat nauczycieli. "Mama wolałaby spędzać 8 godzin w szkole, ale w domu nic nie robić"

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: shutterstock.com/VineStar


Niektórzy twierdzą, iż nauczyciele nie przepracowują ośmiu godzin pracy, ale czy napewno? Wielu nie uwzględnia tego, jak wygląda ich rzeczywistość po powrocie do domu. "Praca nauczyciela nie kończy się w murach szkolnych. Nie chodzi tylko o przygotowywanie materiałów, klasówek, apeli, scenariuszy przedstawienia" - twierdzi córka polonistki.Chociaż nauczyciele dostali podwyżki, wciąż słychać liczne głosy niezadowolenia. Wielu twierdzi, iż to bardzo istotny i odpowiedzialny zawód, a niskie płace nie motywują młodych ludzi do podjęcia pracy na tym stanowisku. Szkoły wciąż zmagają się z kryzysem kadrowym, a pod koniec września na stronie MEN było aż 7,6 tys. ofert pracy dla nauczycieli, o czym pisaliśmy szerzej w poprzednim artykule.
REKLAMA


Niewidzialny etat nauczycieliOsoby, które nie są zwolennikami podwyżek, często tłumaczą, iż nauczyciele mniej pracują, bo część z nich w niektóre dni kończy lekcje choćby koło godziny 13:00. Do tego dochodzi również wolne w wakacje oraz ferie zimowe. Na portalu "X" nawiązała się dyskusja na temat. Syn nauczycielki zwrócił uwagę na bardzo istotną kwestię. Chodzi o to, iż praca pedagogów wcale nie kończy się po powrocie do domu. "Moja mama jest emerytowaną nauczycielką i zawsze mówiła, iż wolałaby spędzać po prostu 8 godzin w szkole, jak na normalnym etacie, a w domu nie robić nic. Uczyła polskiego i historii, więc sprawdzała mnóstwo różnych prac oraz organizowała przedstawienia. Realnie godzinowo pracy było więcej niż na etacie" - napisał.


Zobacz wideo


Czy w polskiej szkole muszą być oceny? "Można w inny sposób ocenić ucznia niż liczbą"


Po powrocie do domu też zaczyna się orkaFaktycznie, niektórzy zapominają, iż po lekcjach nauczyciele muszą jeszcze sprawdzić sprawdziany i wypracowania, przygotować się do zajęć oraz ułożyć pytania na kolejne prace klasowe. O podobnym zjawisku opowiedziała nam również czytelniczka. "Gdy rodzic się angażuje w pracę, zawsze dziecku trudno jest to przyjąć. Gdy jednak pracą twojego rodzica są inne dzieci, pozostało trudniej. Moja mama zawsze była dla uczniów. Wychodziła ze szkoły grubo po końcu zajęć. Zawsze siedziała i rozmawiała jeszcze z uczniami, prowadziła koła zainteresowań, udzielała się w wolontariacie. Praca w szkole, kilka godzin mówienia, bycia klaunem, pielęgniarką, psycholożką sporo ją kosztowała" - wyznała Alicja (imię zmienione na potrzeby artykułu).Czytelniczka zauważyła, iż po powrocie do domu mamie ciężko było znaleźć czas dla własnych dzieci, ponieważ pochłaniały ją inne obowiązki. Sprawdzanie prac klasowych, przygotowanie innych materiałów i rozmowa z rodzicami czasem zajmowały jej wiele godzin. "Do nocy przygotowywała się do zajęć, sprawdzała sprawdziany, odbierała telefony od rodziców, którzy martwili się o swoje dzieci. Praca nauczyciela nie kończy się w murach szkolnych. Nie chodzi tylko o przygotowywanie materiałów, klasówek, apeli, scenariuszy przedstawienia, ale także o koszty poznawcze. Ile razy widziałam, jak dręczą ją myśli o Jasia, Marysię, Kasię, Tomka... Ile razy widziałam ją zdenerwowaną, bo roszczeniowy rodzic zarzucił jej brak kompetencji lub opieszałość. To zawód, w którym brak grubej skóry to zaleta w pracy, ale płaci się potem wysoką cenę" - podsumowała.
Idź do oryginalnego materiału