Uroczystość Pierwszej Komunii Świętej to także wiele przygotowań dotyczących tego, jak dziecko będzie wyglądało: kilkulatki mierzą sukienki i alby, a podczas przymiarek często słyszą komentarze mam, cioć i krawcowych, iż z ich ciałami coś jest nie tak.
Psycholożka Agata Głyda opublikowała poruszający wpis i przytoczyła słowa wielu kobiet, które podczas komunii pierwszy raz były ofiarami body shamingu.
Ekspertka od psychodietetyki apeluje do rodziców, by nie komentowali podczas nadchodzących komunii wyglądu dzieci. To pomoże ustrzec je przed traumą.
Dzieci są publicznie oceniane na uroczystości komunii
Zawsze byłam dość szczupłym dzieckiem. Dużo biegałam z koleżankami po podwórku, miałam świetną przemianę materii i do ok. 8. roku życia nigdy nie myślałam o tym, iż mogę być za gruba, za chuda czy jakakolwiek adekwatnie. Moja mama na szczęście nie wyrażała w domu osądów o swojej wadze, nie zaszczepiono mi więc od małego poczucia, iż muszę być szczuplejsza lub iść na dietę.
Nie znaczy to jednak, iż wychowałam się w idealnej bajce, jeżeli chodzi o body shaming. Pamiętam, jak koleżanki z klasy naśmiewały się z bardzo szczupłej dziewczynki, która dla nich śmiesznie wyglądała w komunijnej sukience. Na dodatek miała duże, grube okulary i na uroczystości w kościele siedziała w pierwszej ławce, bo niedowidziała tekstu pieśni, którą wyświetlano na ekranie.
Nie brałam w tym udziału, raczej czułam wstyd za ich zachowanie, ale nie byłam też na tyle bohaterska, żeby zareagować. Myślę, iż to było moje pierwsze świadome zetknięcie się z body shamingiem w latach podstawówki.
Body shaming na Pierwszej Komunii Świętej
Ostatnio natknęłam się w sieci na bardzo mądry wpis pewnej psycholożki – Agaty Głydy. To kobieta, która ma specjalizację z psychodietetyki, napisała wiele książek o ciałopozytywności i empatii, którą powinniśmy mieć dla samych siebie i swoich ciał.
Psycholożka na Instagramie dodała wpis, który w miesiącach komunijnych jest ogromnie istotny i wielu osobom może pomóc otworzyć oczy na to, w jak ogromnym stopniu nasze słowa mogą wpłynąć na otaczających nas ludzi. W poście można przeczytać opowieści obserwatorek Agaty, które wspominają swoje komunie, ubieranie sukienek, szycie ich i kupowanie, a także przemyślenia po latach, jaki to miało wpływ na ich postrzeganie swoich ciał. Wiele z tych wpisów jest bardzo smutnych.
"Komunia to pierwszy przystanek, kiedy ciało dziewczynki jest na świeczniku. Jak napisała jedna z was, to pierwszy test czy wpasowuje się do 'kanonu piękna' (mam ciarki jak to piszę)" – zaczyna wpis psycholożka. Kobiety opowiedziały jej, jak z ust mam, babci, cioć i krawcowych słyszały, iż z ich ciałami coś jest nie tak, iż nie wpisują się w jakiś kanon.
Zanim skomentujesz dziecko, zastanów się trzy razy
"Mamy są głównie odbiorcami moich treści... wiem, iż jesteście już dużo bardziej świadome. Powiem tylko na wszelki wypadek. Nie oceniajcie. Nie krytykujcie. Dawajcie wsparcie i nie dajcie się porwać modzie. Komunia to nie wybory małej miss. Bądźcie blisko i bądźcie czujne na słuchanie potrzeb swojego dziecka" – apeluje Głyda.
Tak myślę, iż więcej nie trzeba dodawać. Komunia to trudny czas dla dzieci, bardzo emocjonalny. Dzieci są oceniane pod wieloma względami, jako ich rodzice i opiekunowie nie dokładajmy im jeszcze problemów związanych z postrzeganiem swojego ciała. Wiem, iż wiele parafii od lat praktykuje alby zamiast komunijnych sukienek. Alby są identyczne dla wszystkich dzieci.
Dzięki temu kilkulatki nie wyróżniają się, nikt nie odstaje, bo "wygląda lepiej/gorzej od reszty". jeżeli ciśnie ci się na usta, iż idące do komunii dziecko (twoje lub cudze), jest pulpecikiem, uroczo wystaje mu brzuszek albo ma kuperek jak kaczka (takie komentarze przytaczały kobiety obserwujące profil Głydy!), ugryź się w język. Te słowa zostaną z tym dzieckiem na lata, przysporzą mu traum. Każde takie zdanie to body shaming, a ten jest słowną przemocą.