To tylko nieporządek, prawda? Jednak kiedy przyjrzymy się bliżej, zobaczymy coś więcej: przekonania, które wiele z nas wyniosło z domu. O miłości, obowiązku, odpowiedzialności. I o tym, iż kobiety powinnością z miłości jest ogarnięcie, uporządkowanie, naprawa – nie tylko fizycznego bałaganu, ale także emocjonalnego chaosu innych ludzi.
"To nie jest miłość"
Dr Becky jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy współczesnej psychologii dziecięcej. Dekady doświadczenia zawodowego, ale również doświadczenie macierzyństwa sprawia, iż jej słowa mają prawdziwe znaczenie.
Psycholożka i terapeutka relacji, mówi:
"Oto lekcja, której chciałabym się nauczyć wcześniej: miłość nie polega na sprzątaniu bałaganu po innych. Nie po moim partnerze, nie po moim przyjacielu, choćby nie pokoju zabaw moich dzieci. Prawdziwa miłość polega na pomaganiu komuś w rozwijaniu umiejętności sprzątania własnego".
To zdanie uderza w samo sedno. Bo to, co tak często nazywamy troską czy poświęceniem, bardzo często jest po prostu wyuczoną strategią przetrwania: "Będę ogarniać wszystko, żeby nikt nie był zły. Żeby nie było konfliktu. Żeby było cicho, czysto i spokojnie".
Jednak to nie jest narracja o miłości. To lęk ubrany w troskę. A lęk nie buduje zdrowych relacji – sprawia, iż pojawiają się na nich rysy.
Emocjonalny bałagan
Sprzątanie pokoju dziecka jest codziennym obrazem tego, co wiele kobiet robi w znacznie szerszym wymiarze. Sprzątamy emocjonalny bałagan partnerów – słuchamy, wspieramy, tłumaczymy ich wybuchy, wybaczamy lekceważenie. Porządkujemy chaos organizacyjny rodziny – pamiętamy o urodzinach teściowej, przedszkolnych przedstawieniach i zapasach mleka. W pracy łagodzimy napięcia, przejmujemy zadania, "bo nikt inny nie zrobi tego tak dobrze".
A potem wracamy wieczorem do domu – zmęczone, przebodźcowane – i znowu zamiatamy pod dywan bałagan, którego nie my jesteśmy autorkami.
Bo prawdziwa miłość nie polega na wyręczaniu. Polega na wspieraniu w dojrzewaniu. Niezależności. Także, a może właśnie głównie, dziecka.
Odpowiedzialność
Jeśli dziecko nigdy nie nauczy się porządkować swoich zabawek, nie zrozumie też, iż jego działania mają konsekwencje. jeżeli za każdym razem ktoś posprząta za nie – nie nauczy się ani wdzięczności, ani sprawczości. Co więcej, może nabrać przekonania, iż inni ludzie są po to, by "robić za niego".
Jednak to nie jest tylko kwestia porządku. To kwestia kształtowania postaw – wobec siebie, wobec innych, wobec życia. Wspieranie dziecka w uczeniu się odpowiedzialności to inwestycja w jego dojrzałość, samodzielność i poczucie wpływu. To także ochrona siebie – matki – przed wypaleniem i poczuciem, iż "wszystko jest na mojej głowie".
Odpuszczenie
Kiedy kobieta przestaje sprzątać wszystko i za wszystkich, nie staje się zimna. Staje się wolna. Bo miłość to nie jest zbieranie klocków, łatanie dziur w cudzych granicach czy ratowanie kogoś przed własnymi błędami. Miłość to obecność. Czasem czuła, czasem stanowcza. Jednak nie z litości – z szacunku i wyboru.
Nie jesteśmy zobowiązane do emocjonalnego sprzątania życia naszych partnerów, rodziców, dzieci czy przyjaciół. Każdy człowiek jest odpowiedzialny za swój bałagan – zarówno ten fizyczny, jak i psychiczny.
Nowa definicja troski
Dbanie o dziecko nie oznacza robienia wszystkiego za nie. Troska nie oznacza rezygnacji z siebie. A bycie "dobrą matką" nie wymaga nieustannego porządkowania cudzych błędów i kredek w pojemniku.
Możemy przestać być tymi, które z uśmiechem na twarzy zamiatają wszystko, co trudne. Możemy być tymi, które uczą, jak sprzątać – z szacunkiem, z miłością, ale też z jasnością, iż nasza rola nie polega na byciu służbą w czyimś życiu.
Jak mówi dr Becky: "Prawdziwa miłość polega na pomaganiu komuś w rozwijaniu umiejętności sprzątania własnego".