Nigdy nie zapomnę tamtego dnia, gdy znalazłam płaczące niemowlę przed drzwiami mojej sąsiadki, Leny, w wózku. Lena była równie zaskoczona jak ja.
Obawiając się, iż stało się coś strasznego, zgłosiłam sprawę na policję, mając nadzieję, iż odnajdą rodziców dziecka. Ale dni mijały, potem tygodnie, a nikt się nie zgłosił.
W końcu wraz z mężem adoptowaliśmy dziewczynkę i nazwaliśmy ją Martą.
Przez osiem lat byliśmy szczęśliwą rodziną aż do dnia, gdy mój mąż zmarł, a ja zostałam sama z wychowaniem Marty. Mimo straty odnajdywałyśmy euforia w codziennym życiu.
Ale choćby w najśmielszych snach nie przypuszczałabym, iż trzynaście lat po tym, jak Marta pojawiła się w moim życiu, przed moimi drzwiami stanie jej biologiczny ojciec.
Był zwykły wtorek. Jeden z tych dni, które wtapiają się w rutynę i mijają niemal niezauważone. Właśnie skończyłam sprzątać po kolacji, dłonie wciąż pachniały czosnkiem i pomidorowym sosem, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo. Rodzina i przyjaciele wiedzieli, iż wieczorami cenię sobie spokój, więc to było dziwne.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam mężczyznę. Jego spięta postawa i nerwowe poprawianie płaszcza zdradzały, iż nie jest przyzwyczajony do niespodziewanych wizyt. Brązowe oczy od razu przykuły moją uwagę, a w sercu poczułam dziwną znajomość, choć nie wiedziałam, skąd.
Przepraszam za niepokój odezwał się, a jego głos lekko drżał. Czy to pani Alina Kowalska?
Skinęłam głową, wciąż nie rozumiejąc, kim on jest.
Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
Mężczyzna przełknął ślinę, jego palce kurczowo ściskały brzeg płaszcza, jakby to on trzymał go w ryzach.
Myślę iż pani wychowuje moją córkę. Martę.
Mrugnęłam. Wydawało mi się, iż źle usłyszałam.
Słucham? Co pan powiedział? zapytałam zdezorientowana.
Jestem Krzysztof. Ja jestem biologicznym ojcem Marty.
Przez chwilę stałam nieruchomo, jakby ziemia zniknęła mi spod nóg. Marta. Moja Marta. Dziecko, które wychowywałam od niemowlęctwa, które kochałam całym sercem. Próbowałam ogarnąć to, co usłyszałam, ale myśli nie nadążały za uczuciami. Rozum podpowiadał, iż powinnam odpowiedzieć, ale emocje mnie przytłoczyły.
Ojciec Marty? wyszeptałam.
Krzysztof skinął głową, a w jego spojrzeniu malowały się nadzieja i żal.
Wiem, iż to szok. Ale szukałem jej od lat. Wtedy popełniłem błędy Teraz chcę ją tylko zobaczyć. Naprawić, co się da.
Zagotowała się we mnie złość jak śmiał pojawić się tak niespodziewanie? Po tylu latach po prostu chce wejść do jej życia?
Skrzyżowałam ramiona i cofnęłam się o krok.
Krzysztofie, nie wiem, czego pan chce, ale Marta ma rodzinę. Ja jestem jej matką od ponad dziesięciu lat. Przeszłyśmy wiele. Jesteśmy rodziną. Udało nam się zbudować szczęśliwe życie.
Wyglądał na złamanego, jego wzrok zmiękł.
Nie chciałem jej porzucić. Byłem młody, przestraszyłem się, nie byłem gotowy. Ale żałuję tego każdego dnia. Nie mogę zmienić przeszłości, ale chcę być częścią jej przyszłości.
Serce biło mi tak głośno, iż wydawało się, iż słychać je w całym domu. Myśli wirowały: pozwolić mu spotkać się z Martą? A jeżeli Marta nie będzie chciała? jeżeli to tylko ją zrani? Przypomniałam sobie, jak wiele przeszłyśmy, by znaleźć swoje szczęście, i nie byłam pewna, czy jestem gotowa podzielić się nim z kimś z przeszłości.
Ale w oczach Krzysztofa było coś szczerego. Nie przyszedł, by zabrać przyszedł, by znaleźć spokój. Odsunęłam się i cicho powiedziałam:
Niech pan wejdzie. Ale musimy porozmawiać.
Krzysztof wszedł i ostrożnie usiadł na kanapie. Przyniosłam kawę, długo milczeliśmy, zanim odezwałam się.
Dlaczego teraz? Dlaczego nie wcześniej?
Wiercił się nerwowo i splótł dłonie.
Myślałem, iż zapomnę. Że będę żył dalej. Ale nie potrafiłem. Kilka miesięcy temu dowiedziałem się, gdzie jest. Od tamtej pory zbierałem się na odwagę.
Zamilkł, a ja widziałam, jak ciężar przeszłości przygniata go.
Nie chciałem jej okłamywać. Tylko nie wiedziałem, czy mam prawo się pojawić.
Długo na niego patrzyłam. Czy naprawdę żałował? Czy to tylko gra?
Wszystko musi iść powoli. Najpierw ja porozmawiam z Martą. Ona nic o panu nie wie. To będzie dla niej szok. Ma swoje życie, Krzysztofie. I nie pozwolę, by ktokolwiek je zniszczył.
Szybko skinął głową.
Rozumiem. Nie oczekuję niczego. Chcę tylko, żeby wiedziała, kim jestem. jeżeli nie będzie mnie chciała zaakceptuję to.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie przygotowałam Marty na to. Nigdy nie przyszło mi do głowy, iż biologiczny ojciec może się pojawić. Jak zareaguje Marta? Będzie zła? Poczuje się zdradzona?
Późnym wieczorem, po długich wahaniach, w końcu jej powiedziałam. Właśnie jadła kolację, bawiąc się widelcem, gdy ostrożnie się odezwałam:
Marto, muszę z tobą porozmawiać.
Uniosła brew, wyczuwając powagę w moim głosie.
Co się stało, mamo?
Dziś odwiedził nas mężczyzna. Nazywa się Krzysztof. Twierdzi, iż jest twoim biologicznym ojcem.
Oczy Marty się rozszerzyły. Widziałam, jak myśli wirują w jej głowie.
To znaczy?
To znaczy, iż to on sprawił, iż przyszłaś na świat. Ale ty zawsze byłaś moją córką. I to się nigdy nie zmieni.
Marta milczała. Jej wyraz twarzy był nieczytelny. W końcu zapytała:
Myślisz, iż powinnam go poznać?
Zaskoczyło mnie to pytanie.
To twoja decyzja. Bardzo chce cię zobaczyć. Żałuje, iż nie był przy tobie. Chce tylko szansy, by cię poznać.
Zamyśliła się, potem skinęła głową.
Spotkam się z nim.
W następnym tygodniu umówiliśmy się z Krzysztofem w parku. Napięcie było wyczuwalne, gdy czekaliśmy na ławce