Niktoszek – Przygoda w Zakątkach Historii

newsempire24.com 7 godzin temu

Rozumiesz już, iż ta staruszka nie jest nam niczym! wykrzyknęła Jadwiga, próbując przekonać córkę do swego zdania. Zosia zmarszczyła brwi, jakby miała zaraz zapłakać, ale nagle podniosła głowę i rzekła: Dla mnie ona jest najdroższa Niktośka na świecie i tak zawsze będzie!

Tak się stało, iż z licznej, wielodzietnej wsi Jana i Łucji wszystkie córki poślubiły i tylko najmłodsza, Klara najcichsza i najpokorniejsza pozostała niepotrzebna. Prawdopodobnie jej narzecznik nigdy się nie zjawił albo zgubił się w dalekich okolicach. Tak mawiała Łucja, żałując córki. Klara pozostawała przy rodzicach, będąc ich solidnym oparciem, dopóki w rodzinach jej kuzynów, którzy wyprowadzili się do miasta, nie zrodziły się dzieci.

Pierwszy z nich, Wojtek, syn najstarszej siostry, zjawił się z niskim ukłonem i wielką prośbą: Ciociu Klaro, przyjdź do mnie pooglądać dziecko. Przedszkole nie przyjmuje, a żona musi wrócić do pracy. Klara, już dorosła kobieta, stanęła przed dylematem: rodzice starzeją się, jak ich zostawić? Bała się miasta, ale Wojtek błagał, obiecując nie pomijać dziadków. Wcześniej przyjeżdżał pomagać w sianiu, kopaniu ziemniaków i naprawie dachu.

Rodzice doradzili córce, by pojechała, mówiąc: Może w mieście poznasz jakiegoś mężczyznę. Nie była jeszcze starą, choć już po czterdziestce. Nie wiedziała, iż rodzice rozmawiali o tym, co będzie, gdy zostanie sama. W mieście mogła przyjąć się wśród krewnych. Tak więc wiejska Klarcia stała się nianią. Wojtek pomyślał: Znamą się znamiona, więc zatrudnię ją na dodatkową pracę i przedłużę staż.

Starsza córka Wojtka poszła do szkoły, druga podążyła za nią. Zmarli ojciec i matka Klary, a ona już nie opiekowała się dziećmi Wojtka, ale kolejnym siostrzeńcem. Pracę niani przekazywano z ręki na rękę w rodzinie od przedszkolaka po szkolny uczeń. Wydawało się, iż stała się niepotrzebna, ale kuzyni wciąż ją potrzebowali. Dzięki, Wojtku! szeptała.

Rok przed tym, jak ciocia zaczęła być wciąż bardziej uciążliwa, rodzinny dom (las pełen jagód i grzybów, rzeka w pobliżu) został sprzedany przez siostry Klary za naprawdę dobrą sumę. Wojtek zarządził: Kupmy cioci Klarze małe mieszkanie, bo ma prawo do części domu. Niech nie mieszka pod krzakami!

Słyszała o tym lekarka z Lwowa, iż istnieje metoda przywracająca ostrość wzroku. Siostrzenice zebrane były, a ich żony pytały: A gdyby zmarła, kto weźmie tę małą mieszkanie? Kwestia mieszkania zawsze była gorąca. Wojtek, z dobrym sercem, machnął ręką: Kto będzie serwować szklankę, temu się przydzieli, albo tak jak Klara zdecyduje. Gdyby żył, nie zostałby sam. Wojtek nie dożył pięćdziesięciu lat umarł na raka, po wcześniejszym zapaleniu żołądka.

Po odejściu Wojtka krewni zapomnieli o babci Klarze. Dzieci dorosły, nie potrzebowały już nianek, a Klara miała już ponad siedemdziesiąt lat. Przeniosła się do małego mieszkania, zabierając jedynie stół, szafę i składany materac. Słabość zbytnia i tęsknota za dziećmi jednak nie dawały jej spokoju, aż pewnego dnia pojawiła się praca.

W kolejce przy kasie w supermarkecie podeszła do niej młoda kobieta: Czy nie opiekuje się Pani dziećmi? Moja córka (bladą dziewczynkę przy sobie) po operacji serca nie chodzi do przedszkola. Szukam najserdeczniejszej niani z zakwaterowaniem. Klara pochyliła się, a dziewczynka rozpromieniła się: Idź! Będę Ci opowiadać bajki. Tak Klara znalazła nową podopieczną.

Zosia rosła w czwartej klasie, a wychowanie z Klarą było czystą przyjemnością. Zosia i jej niania mieszkały w jednej przestronnej, jasnej komnacie. Rodzice dziewczynki pracowali dużo, a Zosia spędzała większość czasu z Klarą, którą żartobliwie nazywała Kasia. Niania, choć nie wykształcona, ściśle przestrzegała zaleceń lekarza: ćwiczenia oddechowe, spacery z dala od zanieczyszczonych ulic i regularny tryb dnia. Zosia rosła zdrowa i silna.

Gdy nadchodziła noc, Zosia prosiła: Kasia, opowiedz mi o życiu. Niania snuła poważne, ale proste opowieści, a czasem dzieliła się własnym doświadczeniem. Pewnego razu, wracając na prom z ciężarną żoną kuzyna, opowiadała, iż wyżywiła pierwsze dziecko kuzynki aż do przedszkola, po czym wróciła do wioski. Na promie spotkała młodą dziewczynę Olgę, studentkę, która właśnie wychodziła z domu, zostawiona przez chłopaka. Ojciec dziecka nie wiedział, co zrobić, więc Olga poprosiła Klarę o pomoc. W pośpiechu podała niemowlę pod pachę i zniknęła.

Klara, wzruszona, szepnęła: Och, jak chciałabym taką historię! i rozkładając kocyk, rozpoczęła karmienie. Dziewczynka (Alona) była przytulona w torbie z suchym mlekiem i termosem. Nie było aktu urodzenia najprawdopodobniej Olga urodziła w domu. Prom odpłynął, a Klara, nie mając własnych dzieci, opiekowała się maluszkiem, nucąc mu kołysanki.

Kilka godzin później Olga wróciła, krzycząc: Co robisz z moim dzieckiem?! Ale już było za późno niania już przyzwyczaiła się do roli matki. Olga wpadła w gniew, krzycząc: Mamy własne dzieci, po co nam twoje? Kapitan promu wydał rozkaz, a Alona została zabrana od Klary. Ta nie mogła wybaczyć sobie rozdarcia serca. Zosia, słysząc historię, objęła staruszkę i rzekła: Masz mnie, nianiu. Klara skinęła głową: Ty też jesteś moją, Zosiu.

Z czasem sytuacja Klary w domu stała się niestabilna. Jadwiga, chcąc zarobić, zaproponowała: Wynajmijmy pokój, zarobimy trochę i opłacimy lekcje muzyki dla Zosi. W domu stoi pianino, a Zosia marzy o grze. Klara przyjęła propozycję, a mieszkanie zaczęło być wynajmowane.

Po siedmiu latach Jadwiga odziedziczyła pieniądze po zmarłej kuzynce i, za zgodą Klary, przekształciła małe mieszkanie w przytulny jednopokojowy lokal, współwłasność Zosi i Klary. Krewni już nie interesowali się staruszką, a życie płynęło spokojnie.

Zosia dorosła na piękną, zdrową dziewczynę, skończyła szkołę i wyjechała na studia do pobliskiego miasta. Klara dała jej wszystkie oszczędności, by mogła płacić czynsz i może trochę na ślub. Wtedy Klara zaczęła tracić wzrok, stała się nieporadna, a jej starcza twarz przypominała zwiotczałą porcelanę. Mimo iż była już przyjaciółką rodziny Jadwigi, ta traktowała ją coraz gorzej, przenosząc z jasnego pokoju do szopy i mówiąc: Idźcie sobie! zupełnie nie licząc się z jej wiekiem.

W końcu matka Zosi zaczęła zbierać dokumenty, by wstawić Klarę do domu opieki. Skontaktowała się z wpływową znajomą, by przyspieszyć procedurę. Zosia, pochłonięta życiem studenckim, rzadko odwiedzała dom, przynosząc jedynie jedzenie od rodziców. Po drugim roku studiów Zosia wróciła z radością: Mamo, Andrzej oświadczył się! W weekend przyjedzie z rodzicami, chcemy małą ceremonię, a ja mam prezent dla niani wyjątkowy! Biegła do pokoju, gdzie stała Klara.

Mamo? Zosia nie znalazła Klary i przestraszyła się. Jadwiga tłumaczyła: Nic się z nią nie stało, leży w szopie. Twój tata przestawił półki, jest teraz w pokoju. Klara i tak jest ślepa, więc nic nie widzi. Drzwi szopy otworzyła się z trudem, a Zosia zobaczyła stary stół i zgarbioną nianię, której ręce drżały.

Jadwiga, odmówiwszy bycia świadkiem dramatycznego spotkania, odeszła do kuchni. Zosia podeszła, pogłaskała pomarszczone policzki Klary i szepnęła: Nianiu, wybacz mi, kochana. Jesteś moim słodkim ciasteczkiem. Klara odpowiedziała drżącym głosem: Zosiu, kochanie, już się rozumiemy. Po chwili Zosia położyła na łóżku małe pudełeczko z suszonymi ziołami i kwiatami prezent aromaterapeutyczny, by Klara poczuła się jak na kwiecistym łące.

Za zamkniętymi drzwiami matka próbowała rozmawiać z rozgniewaną córką: Ciężko mi pracować, opiekować się ślepą babcią, a tata Zosi ma już kryzys wieku średniego. Zosia szeptem zapytała: A jeżeli zamknę cię w szopie na czterdzieści lat, zrozumiesz?

Jest ślepa. Posłuchaj mnie, córko! Ta staruszka nam nic nie jest! wykrzyknęła Jadwiga, chcąc przekonać upartą dziewczynkę. Zosia zmarszczyła brwi, po czym podniosła głowę: Dla mnie jest najdroższą Niktośką na świecie i tak będzie! I tak zakończyła rozmowę, ale nie podjęła już decyzji o dalszych planach.

W efekcie spotkanie z rodzicami narzeczonego odłożyła na nieokreślony czas, a poprosiła, by przyjechał wujek Andrzej, poznał Niktośkę i rozmawiali długo. Z mieszkania, które kiedyś opuścili najemcy dzięki Klarze, wydobyto pieniądze; w końcu własność podzielono po równo między Zosię a Klarę. Wszystko przebiegło spokojnie.

Zosia stała się piękną, zdrową kobietą, skończyła studia i poślubiła Andrzeja, lekarza okulisty. Klara, choć coraz bardziej ślepa, przeżyła do dziewięćdziesięciu dwóch lat, ostatni rok już nie wstawała, odszedła spokojnie, będąc prosta, dobra i pełna światła.

Idź do oryginalnego materiału