No to oddacie mnie z powrotem do domu dziecka? Ciocia powiedziała, iż się pospieszyliście, wzięliście mnie, bo nie wiedzieliście, iż urodzi się dziecko. A ja nie jestem wasz
Kasia stała przy kuchence i smażyła naleśniki. Za chwilę mąż wróci z pracy i całą rodziną zjedzą kolację.
Dziwne, iż Jasiek dziś tak cicho bawi się w swoim pokoju? Zwykle, gdy Kasia smaży jego ulubione naleśniki, synek kręci się wokół, zagląda jej w oczy i prosi:
Mamo, mogę jeszcze jednego naleśnika?
Kasia daje mu, Jasiek już się wydaje najedzony, ale za chwilę znów podchodzi i z wyraźną przyjemnością, przeciągając każdą sylabę, prosi znowu:
Maaamo, a mogę jeszcze?
Kasia rozumie, iż Jasiek dawno już syty, po prostu chce raz za razem wypowiadać to ciepłe, piękne słowo mama. I wcześniej zwykle Kasia odkładała szpachelkę i naleśniki, brała synka na ręce jeszcze nie jest zbyt ciężki, Jaśkowi dopiero pięć lat. Mówiła: No co, synku, pójdziemy taty z pracy powitać?
A Jasiek radośnie powtarzał:
Tak, mamo, pójdziemy taty powitać! i w jego oczach świeciło szczęście, jeszcze nie przywykł do tych cudownych słów, nigdy wcześniej nie miał mamy i taty, a teraz ma.
A jeszcze Jasiek ma teraz swój pokój i swoje łóżko. I drabinkę gimnastyczną z huśtawką to tata mu kupił! I jeszcze samochodziki, robota, klocki i mnóstwo innych zabawek, i to wszystko tylko jego, Jaśka, i niczyje więcej. A jeszcze wieczorem mama czyta książki, głaszcze po głowie i mówi, iż go kocha. Jasiek już prawie nasycił się tą miłością i już prawie zapomniał, co było wcześniej.
Kasia chciała zawołać synka, ale maluch nagle kopnął ją w brzuch.
Kasia położyła dłoń a dziewczynka kopnęła jeszcze raz.
Boże, Kasia codziennie modli się za ten niespodziewany dar, oby tylko wszystko było dobrze. Już choćby imię dziewczynce wymyślili, Piotr powiedział niech będzie Zosia. Dziadka męża babcia miała na imię Zofia.
Kasi mówili, iż nie może mieć własnych dzieci, więc z Piotrem wzięli Jaśka z domu dziecka, a po roku i proszę, teraz córeczka już niedługo się urodzi!
Kasia zamyśliła się i prawie nie zauważyła, iż naleśnik trzeba przewrócić. Zawołała synka:
Jasiek, synku, chodź szybko, co ty dziś taki cichy?
Ale znów cisza, czyżby nie słyszał?
Kasia wyłączyła kuchenkę i poszła do pokoju dziecięcego.
Dziwne, choćby światło w pokoju zgaszone, gdzie Jasiek?
Ale nagle w pokoju usłyszała szmer. Kasia zapaliła światło i zobaczyła Jaśka siedział na kanapie w kurtce i czapce. W rękach trzymał plecak, wypełniony po brzegi jego ulubionymi samochodzikami.
Co ty w ciemności robisz? zdziwiła się Kasia i wesoło dodała: No wstawaj i rozbieraj się, coś ty wymyślił? Spakowałeś się na wyprawę? No chodź, idziemy twoje ulubione naleśniki jeść ze śmietaną i słodzonym mlekiem, no dalej, Jasiek, o co ci chodzi?
Ale Jasiek choćby się nie uśmiechnął, patrzył w jeden punkt jakimś dorosłym wzrokiem, a potem nagle zapytał:
A mogę te zabawki ze sobą zabrać? Przecież Zosi samochody nie będą potrzebne?
Co ty mówisz, Jasiek, co się stało, synku? od jego słów Kasi ręce opadły. Czyżby była złą matką i Jasiek nie czuje jej miłości? Pewnie zazdrości, iż niedługo urodzi się siostrzyczka? Dziwne, przecież jeszcze wczoraj się tak cieszył.
No to oddacie mnie z powrotem do domu dziecka? Ciocia powiedziała, iż się pospieszyliście, wzięliście mnie, bo nie wiedzieliście, iż urodzi się dziecko. A ja nie jestem wasz
Oczy Jaśka były pełne łez, ledwo się trzymał i patrzył w bok.
Jasiek, synku, co ty? Jaka ciocia? i wtedy Kasia przypomniała sobie, jak kilka dni temu spotkała sąsiadkę. Ta rzeczywiście zaczęła mówić, iż chwała Bogu, iż niedługo urodzi się własne dziecko, a potem cmoknęła i spojrzała na Jaśka znacząco. Pos













