Plany lekcji uczniów to porażka
Spotkałam się z przyjaciółką przy kawie, żeby wymienić się wrażeniami po pierwszym dniu szkoły. Rozmawiałyśmy o wszystkim – o łączeniu macierzyństwa z pracą i o tym, jak zmienia się nasze życie po powrocie dzieci do szkoły.
Ale gwałtownie rozmowa zeszła na temat, który ostatnio zaprząta nasze głowy najbardziej: plan lekcji naszych dzieci. I od razu poczułyśmy frustrację – każda z nas w zupełnie innej sytuacji, a jednak obie zmagamy się z tym samym problemem.
Mój syn właśnie zaczął pierwszą klasę. Ma szczęście – na razie lekcje głównie rano, więc wczesnym popołudniem jest już w domu. Staram się to godzić z pracą na etacie i szczęśliwie mogę w dużej mierze pracować zdalnie w domu, żeby być na miejscu dla niego. Widzę, iż jest zmęczony, ale przynajmniej mamy chwilę dla siebie. W przyszłości na pewno będzie chodził na świetlicę, więc jego dzień wydłuży się.
Znajoma opowiadała natomiast o swoim synu, który chodzi do piątej klasy. I tu zaczyna się prawdziwy dramat. W tym roku jego klasa ma większość lekcji na drugą zmianę, bo szkoła nie ma wystarczająco dużo sal, żeby pomieścić wszystkich uczniów.
Efekt? Dziecko od rana nic nie musi, ale popołudnie i wieczór jest całkowicie zdominowane przez szkołę, treningi i prace domowe. Kolacja w ich domu często jest dopiero po 20:30, a dzieci wracają zmęczone i zestresowane, bo po szkole od razu muszą biec na trening piłki nożnej i zajęcia dodatkowe.
Cała rodzina później kończy dzień
To, co najbardziej mnie zaskoczyło w naszej rozmowie, to to, jak bardzo taki plan lekcji może wywrócić rytm całej rodziny. Znajoma mówiła, iż syn nie ma czasu w zwykły odpoczynek po szkole – nie może pobawić się z młodszym rodzeństwem, nie ma czasu spokojnie zjeść, porozmawiać, po prostu być w domu czy wyjść z kolegami.
Zadania domowe będą często odrabiane rano, przed zajęciami, co według mnie zupełnie mija się z sensem nauki. Chłopak będzie uczył się w pośpiechu, bez czasu w refleksję, powtórzenie materiału, a stres i zmęczenie będą rosły z dnia na dzień.
Plan lekcji do 17:00, treningi, późna kolacja – to wszystko sprawia, iż codzienność staje się napięta i męcząca. A przecież dzieci potrzebują stałych rytuałów, czasu w odpoczynek i rodzinne chwile. choćby jeżeli są już w V klasie i powoli wkraczają w nastoletni wiek.
Rozmawiałyśmy też o tym, iż zmiany w planach lekcji zdarzają się nagle i często bez konsultacji z rodzicami. A przecież organizacja życia domowego w dużej mierze zależy od rytmu szkoły. Kiedy kolacja przesuwa się na późny wieczór, rodzina traci wspólne chwile, a dzieci zmęczone wieczorem gorzej śpią i rano wstają niewyspane.
Może warto, żeby szkoły bardziej zwracały uwagę na to, jak układają lekcje. Bo prawdziwe życie dziecka to nie tylko lekcje i treningi. To też zabawa, wspólne posiłki, rozmowy i chwile odpoczynku. A jeżeli plan lekcji sprawia, iż kolacja jest w domu o 21:00, a dziecko po lekcjach od razu biegnie na dodatkowe zajęcia, to coś jest nie tak.