O stawianiu granic

madraochrona.pl 6 lat temu

Temat stawiania granic w relacji z dziećmi i określania ram swobody jest w tej chwili dość często podejmowany i dyskutowany. W podejściu autorytarnym, w którym dorosły jest uważany za dominującego w relacji z dzieckiem z racji własnego autorytetu, zakres wolności dziecka jest definiowany bardzo wąsko. Na przeciwstawnym biegunie znajdują się podejścia nazywane permisywnymi, w których uznaje się, iż dziecko – jako równorzędny partner w relacji – ma prawo do tożsamej dorosłemu możliwości decydowania o sobie, dokonywania wyborów, samostanowienia. Zdanie dziecka stawiane jest na równi ze zdaniem dorosłego, niekiedy choćby uważane jest za ważniejsze. Istnieje chyba tak wielu zwolenników, jak i przeciwników każdego z tych skrajnych podejść. Trudno zatem nie czuć się zagubionym i bezsilnym w obliczu konieczności zajęcia jakiegoś stanowiska i wdrożenia go w proces wychowania własnych dzieci.

Wydaje się, iż kwestia ustalenia zasięgu granic, jakie my, rodzice, stawiamy dzieciom jest bardzo indywidualna. Oczywiście jest również bezsporna, gdyż brak jakichkolwiek granic w rodzinie jest dla dziecka bardzo krzywdzący i może trwale zakłócić jego rozwój. Każdy z nas, dorosłych, został wychowany w jakiś określonych warunkach, co dało nam nasz własny bagaż doświadczeń i wpłynęło na dalszy rozwój. Czasami zdarza się, iż czerpiąc dużo dobrego z relacji z własnymi rodzicami bardzo chcemy powtórzyć ów model wychowania w stosunku do własnych dzieci. Niekiedy jest wręcz przeciwnie – nauczeni negatywnym doświadczeniem, chcemy oszczędzić naszym dzieciom tych samych trosk i frustracji, których doświadczaliśmy w dzieciństwie. Niezależnie od tego, jak oceniamy nasze własne doświadczenia w relacji z rodzicami, są one jednym z głównych czynników, które wpływają na zakres stawianych granic dziecku.

Drugim czynnikiem, który wpływa na to, czy jako rodzice stajemy się bardziej czy mniej autorytarni/ permisywni są cechy samego dziecka, z którym budujemy relację. Dzieci bardziej „temperamentne”, żywe, reaktywne, mogą początkowo niejako prowokować nas, dorosłych, do częstszego wyznaczania granic i bardziej uważnego czuwania nad przestrzeganiem zasad. Same potrzebując mocniejszego „trzymania w ryzach”, dzieci te mogą swoim zachowaniem wpływać na reakcje dorosłych i powodować, iż stają się oni bardziej wymagający i nieprzejednani w swoich decyzjach. Na dłuższą metę mogą jednak rozwijać w swoich opiekunach postawy bardziej uległe. Doświadczanie przez dorosłych wielu niepowodzeń w próbach przeforsowania swojego zdania, może bowiem w efekcie prowadzić do „odpuszczania” wymagań oraz coraz większego przyzwalania na decyzyjność dziecka. Kontakt z dzieckiem zmienia dorosłego tak samo, jak relacja z dorosłym zmienia dziecko. Warto mieć świadomość tych wzajemnych wpływów i powiązań.

Oczywistym jest, iż na zakres i siłę stawianych przez dorosłego granic wpływać będzie również etap rozwoju, na którym znajduje się dziecko. Zupełnie inne bowiem potrzeby i oczekiwania względem ustanawianych granic (uświadamiane i te nieświadome) sygnalizują opiekunowi dzieci w różnym wieku. Małe dzieci przede wszystkim potrzebują czuć się bezpiecznie. Zbudowanie poczucia ufności – którego źródłem jest najpierw fizyczny świat zewnętrzny, później bliski opiekun, a na końcu samo dziecko – jest ich głównym zadaniem. Małe dzieci chcą i powinny poznawać świat, eksplorować, badać jego różne adekwatności, ale mogą to robić jedynie, kiedy towarzyszą im przewidywalni, życzliwi, zaciekawieni ich światem dorośli, którzy czuwają nad bezpieczeństwem stanowczo określając granice badawczych wypraw. Dla dziecka w wieku szkolnym granice są czymś niesłychanie ważnym. Zasady i reguły, ich poznawanie i przestrzeganie, staje się osią jego zainteresowań. Jeszcze inaczej reaguje nastolatek. Wyraźnym komunikatem kierowanym do rodzica przez dojrzewającego młodego człowieka będącego w fazie buntu jest najczęściej chęć samodzielnego ustanawiania granic. Nastolatek neguje zastany porządek, chce przekraczać granice, potrzebuje przekonywać się, iż może działać inaczej niż otaczający go dorośli. Pozornie może się więc wydawać, iż największym jego marzeniem jest zniesienie jakichkolwiek ograniczeń. Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Zupełny brak granic i swoboda byłyby dla nastolatka w porównywalnym stopniu spełnieniem marzeń i doświadczeniem powodującym dojmujące poczucie zagubienia, bezradności i pomieszania. Co prawda, w fazę dojrzewania wpisane jest podważanie dotychczasowego porządku przez młodego człowieka, jednak przy wyraźnym założeniu, iż takowy został już zbudowany (a granice zostały jasno i trwale ustalone dużo wcześniej), a na dodatek na tyle stabilnie, iż przetrwa testowanie z jego strony. Dziecko ma prawo – a rozwijające się optymalnie wręcz powinno próbować – pokonywać wyznaczone ramy. Dzięki temu zmienia się, przekonuje o własnej potencji, buduje własny obraz świata i siebie samego. Jednakże dorastający człowiek musi też jednocześnie czuć, iż mimo jego działań, ramy te wytrzymają i będą stanowiły mocny fundament, na którym oprze się w sytuacji kryzysu. Przywołując pobudzającą wyobraźnię metaforę podróży można byłoby powiedzieć, że rozwijające się dziecko potrzebuje wypływać w nieznane, jednak z uspokajającą myślą, iż wie, iż może w każdej chwili powrócić do bezpiecznego portu, jakim jest jego dom.

Idź do oryginalnego materiału