"Mój synek ma 4 latka i w zeszłym roku robiłam wszystko, by odebrać go maksymalnie do godz. 15:30. Ale to ja, jako rodzic, byłam stęskniona i miałam wyrzuty sumienia, iż musi siedzieć czasem już od 7:00, gdy przychodził jako pierwszy.
W tym roku to się zmieniło. Uświadomiło mnie moje 4-letnie dziecko. Gdy odbierałam go o 15:30, a inne dzieci z grupy właśnie szły na ogród, usłyszałam od synka: 'Mamusiuuuu, za wcześnie po mnie przyszłaś'. 'Jak to?' – spytałam, a mój synek na to: 'Ale ja chciałem się jeszcze pobawić z kolegami'.
Sytuacja miała miejsce w drugim tygodniu roku przedszkolnego. Od tamtej pory odbieram synka o godz. 16:45. Czasem jest ich już czwórka w przedszkolu, a choćby zdarzyło się, iż syn był sam na całe przedszkole. I za każdym razem pytam się, czy nie za późno przyszłam? Czy możemy iść już do domku?
Jako matce jest mi głupio, iż on tak siedzi i tłumaczę paniom, dlaczego go odbieram tak późno, by nie myślały, iż nie chce mi się go odbierać czy coś w tym stylu. Ale dziecko potrzebuje kontaktu z rówieśnikami, a jeżeli jeszcze super się czuje w przedszkolu, niczym jak w domu, to czemu ma nie spędzać czasu prawie do 17:00?
Wystarczy słuchać dziecka".
By nic im nie umknęło
Świetnie wiem, o czym pisze ta mama, z moją starszą córką było dokładnie tak samo. Ja początkowo też każdego dnia biegłam do przedszkola stęskniona i przekonana, iż moje dziecko płacze w kącie. Najpierw o 12:30, a potem o 15:00. Za każdym razem jednak witał mnie wkurzony 3-latek: "Po co tak wcześnie przyszłaś!?". Trochę mi zajęło oswojenie się z myślą, iż moje dziecko teraz potrzebuje rówieśników bardziej niż mnie.
Pod koniec przedszkola choćby musiałyśmy umawiać się z innymi mamami na odbiór dzieci tę samą godzinę. Żadna z koleżanek nie chciała wyjść jako pierwsza. Była rozpacz. Bały się, iż ominie je coś ważnego.
Czasem udawało się wcześniej odebrać córkę, ale to kończyło się wizytą na placu zabaw (jeśli się nie wybawiła) lub samodzielną zabawą w pokoju (gdy potrzebowała się wyciszyć). Czas dla nas – rodziców miała dopiero wieczorem. Czułam, iż to ja bardziej tęsknię niż ona. Owszem, jak każde dziecko czasem potrzebowała tej bliskości więcej. Wtedy pytała wprost: czy dziś odbiorę ją wcześniej, bo chciałaby pójść na lody lub do domu pograć w planszówki. I tak robiliśmy.
Myślę, iż nasza czytelniczka opisała bardzo istotną rzecz, warto słuchać dziecka, bo te nasze maluchy bardzo jasno komunikują, czego potrzebują. Są dzieci, dla których godzina 17:00 to zbyt długo, są i takie, dla których to w sam raz.