„Oddaj sukienkę – i tak się nie zmieścisz”: teściowa, intrygi i cudza rodzina

twojacena.pl 1 tydzień temu

Dzisiaj znów miałem do czynienia z moją teściową. Kasia właśnie ułożyła naszego syna, gdy przyszła wiadomość: „Będę za chwilę”. Nadawca – Natalia Stanisławówna, moja teściowa. Kobieta o trudnym charakterze, delikatnie mówiąc. Zero troski, za to pełno buty, samouwielbienia i wiecznej pogoni za młodością. Nikt nie znał jej prawdziwego wieku – pilnie strzegła tej tajemnicy, twierdząc, iż „w duszy ma osiemnaście lat”.

Gdy Kasia była w ciąży, Natalia Stanisławówna od razu dała jasno do zrozumienia: nie można na nią liczyć. Jej życie – siłownia, tańce, randki – nie przewidywało czasu w kołysanie dziecka. Była stanowcza:
– Swoje już odsiedziałam w pieluchach. Ani dnia więcej.

I oto, po dziesięciu minutach, dzwonek do drzwi. Na progu stoi teściowa w jaskrawej sukience, z fryzurą jak u prezenterki telewizyjnej i w szpilkach tak wysokich, iż ich stukot roznosił się po całym bloku. Weszła jak u siebie, niedbale zrzuciła buty i przeszła do kuchni.

– Kasieńko, zrób mi herbatki, dobrze? Dzisiaj jak wiewiórka – z pracy na obcasach, po sklepach, załatwić sprawy… Strasznie zmęczona. A teraz przyszłam. Pamiętasz swoją niebieską sukienkę? Tę, którą miałaś na firmowym przyjęciu?

– Pamiętam – odpowiedziała Kasia, czujna.

– Oddaj mi ją. I tak po porodzie się zaokrągliłaś, nie wejdziesz w nią.

Kasia spuściła wzrok. Ukłuło ją. Tak, sylwetka się zmieniła – ale usłyszeć coś takiego od własnej teściowej, i to takim tonem… to było przykre. ale Natalia Stanisławówna, jak zwykle, nie odpuszczała.

– Co, choćby nie zapytasz, po co mi to?

Kasia milczała. Przywykła już, iż teściowa nieustannie szuka kolejnego „księcia” – kogoś młodszego, bogatszego. Całe jej życie to wieczny casting. Żaden związek nie przetrwał dłużej niż kilka miesięcy.

– Mam nowego adoratora – ciągnęła teściowa z dumą. – Przystojny, z mieszkaniem i samochodem. Ale pewnie kobieciarz. Chcę go sprawdzić. Ty, Kasieńko, pomożesz – napiszesz do niego na Facebooku. Zobaczysz, czy się złapie.

– Przepraszam, ale nie będę w to brnąć – powiedziała Kasia stanowczo.

– A, tak? Nie spodziewałam się! No trudno. Zostaw sobie tę sukienkę, możesz nią podłogi wycierać, i tak ci się w nią nie wciśniesz! – prychnęła Natalia Stanisławówna i wypadła z mieszkania, zatrzaskując drzwi.

Oczywiście, teściowa nie omieszkała poskarżyć się synowi. Grześ wrócił do domu, wysłuchał obu stron. Wiedział, iż jego matka jest wybuchowa i trzeba mieć do niej „podejście”. Ale w środku i tak się wściekał.

– Porozmawiam z nią, nie martw się – szepnął, obejmując żonę.

Minęło kilka dni. Na urodziny Grzesia mieli przyjść goście, ale znajomi z rodziną nie zdążyli. Tymczasem Natalia Stanisławówna nie dzwoniła z życzeniami, tylko… by opowiedzieć o kolejnym nieudanym romansie.

A potem przyszła ponownie. Przyniosła słoik konfitur i przeprosiny.

– Wybacz mi, Kasieńko. Zagalopowałam. Po prostu… jestem zmęczona. Być samotną to ciężko. Wciąż szukam kogoś, a kończy się tylko zawodem. Ten Marek, na przykład… Mieliśmy razem zamieszkać, a jego syn zadzwonił – oznajmił, iż niszczę ich rodzinę. Że Marek jest zadłużony, żonaty, a ja dla niego tylko przystanek. I zerwał kontakt. Jakby ktoś wyłączył go z życia.

– Może po prostu się wystraszył? – delikatnie spytała Kasia.

– Może… Albo po prostu jest mięczakiem. Syn zagroził, iż spłaci jego długi, jeżeli zerwie ze mną. I zerwał. Ot, co. Widocznie bał się, iż wciągnę go do urzędu stanu cywilnego, a potem wdepnę w spadek. Wyobrażasz?

Gdy Natalia Stanisławówna narzekała na los, Kasia słuchała w milczeniu. Wszedł Grześ. Gdy jadł, matka znów zaczęła przedstawienie – opowiadała, jak ją skrzywdzono, jak jest zmęczona samotnością. Chciała, by i on ją pożałował, jak zawsze.

– Mamo, może nie trzeba tak się rzucać? Twoja druga połówka sama cię znajdzie – powiedział spokojnie.

– Tak? A w międzyczasie – siedzieć w domu i żuć smutki?

– Nie, ale może mniej dramaturgii? Pobaw się z wnukiem, idź do parku. Życie to nie tylko miłosne podboje.

– Aha, już wiem. Zrobić ze mnie darmową nianię, co? Nie liczycie na to! Wasze dziecko – wasz kłopot!

– Mamo, znowu wszystko bierzesz jak atak. Znajdź sobie w końcu zajęcie, a nie wieczne przygody.

– Zajęcie? Chcę nie być sama, chcę kochać! I choćby jeżeli się mylę – to moje życie! A twoja żona niech lepiej weźmie się za siebie, bo po porodzie w nic się nie mieści, tylko wisi na dziecku. Ani mężowi atrakcyjna, ani iskry w oczach. Myślisz, iż tak się buduje małżeństwo?

– Dość! Nie tykaj Kasi! Dopiero po porodzie, jeszcze dojdzie do siebie. Lepiej byś ją wspierała, niż krytykowała!

Natalia Stanisławówna zatrzasnęła drzwi i wyszła. Kasia stała za ścianą, słyszała wszystko. Ściskało ją w gardle, ale tylko cicho przytuliła się do męża.

Bo wiedziała – teściowej nie przerobisz. Nie zmienisz jej. Taka już jest. I jedyne, co można zrobić, to nauczyć się z tym żyć. Albo… po prostu odgrodzić.

Dziś znów uświadomiłem sobie, iż czasem warto zachować dystans, choćby wobec rodziny. Nie każdą walkę da się wygrać.

Idź do oryginalnego materiału