„Oddaj sukienkę — i tak się nie zmieścisz”: teściowa, intrygi i obca rodzina

twojacena.pl 1 tydzień temu

Teresa właśnie ułożyła synka do snu, gdy nadeszła wiadomość: „Będę za chwilę”. Nadawczynią była Anna Bogumiła, jej teściowa. Kobieta o trudnym charakterze, mówiąc delikatnie. Nie było w niej troski ani współczucia — za to mnóstwo zuchwałości, narcyzmu i wiecznej chęci udawania młodszej. Nikt nie znał jej dokładnego wieku — sama starannie ukrywała liczby, twierdząc, iż „w duszy ma osiemnaście lat”.

Gdy Teresa była w ciąży, Anna Bogumiła od razu dała jasno do zrozumienia: nie można na nią liczyć. Jej aktywne życie — siłownia, tańce, randki — nie przewidywało miejsca na kołysanie niemowlęcia. Była stanowcza:
— Już wysiedziałam swoje w pieluchach. Ani dnia więcej.

I oto, po dziesięciu minutach, dzwonek do drzwi. Na progu stoi teściowa w jaskrawych sukience, z fryzurą jak u prezenterki telewizyjnej i w szpilkach tak wysokich, iż ich stukot zdawał się niosł przez cały blok. Weszła jak u siebie, niedbale zrzuciła buty i przeszła do kuchni.

— Tereniu, zrób mi herbatki, dobrze? Dziś biegam jak wiewiórka — z pracy na obcasach, po zakupy, załatwić sprawy… Strasznie zmęczona. No i przyszłam. Pamiętasz swoją zieloną sukienkę? Tę, którą miałaś na firmowej imprezie?

— Pamiętam — odpowiedziała Teresa, czując narastający niepokój.

— Oddaj mi ją. I tak po porodzie przytyłaś, już się nie zmieścisz.

Teresa spuściła wzrok. Ukłuło ją to. Tak, jej figura się zmieniła — ale usłyszeć coś takiego od krewnej, i to takim tonem… To było bolesne. Ale teściowa, jak zawsze, nie odpuszczała.

— choćby nie zapytasz, po co mi?

Teresa milczała. Przywykła już, iż Anna Bogumiła wciąż szuka kolejnego „księcia” — kogoś młodszego, zamożniejszego. Całe jej życie to niekończący się casting. Żaden romans nie trwał u niej dłużej niż kilka miesięcy.

— Mam nowego adoratora — ciągnęła teściowa z dumą. — Przystojny, z samochodem i mieszkaniem. Ale pewnie kobieciarz. Chcę go przetestować. Ty, Tereniu, pomożesz — napiszesz do niego na Facebooku. Zobaczysz, czy się złapie.

— Przepraszam, nie będę brać udziału w takich zabawach — powiedziała Teresa stanowczo.

— A, tak? Nie spodziewałam się! No to trudno. I sukienkę sobie zostaw, będziesz nią podłogę wycierać, i tak już ci się nie zapię! — prychnęła Anna Bogumiła i wyleciała z mieszkania, zatrzaskując drzwi.

Oczywiście, teściowa nie omieszkała poskarżyć się synowi. Bartosz wrócił do domu, wysłuchał obu stron. Wiedział, iż jego matka jest wybuchowa i wymaga „specjalnego podejścia”. Ale i tak w środku gotował się ze złości.

— Porozmawiam z nią, nie martw się — szepnął, obejmując żonę.

Minęło kilka dni. Na urodziny Bartosza mieli przyjść goście, ale dawny przyjaciel z rodziną nie mógł dotrzeć. Tymczasem Anna Bogumiła nie zadzwoniła z życzeniami, tylko… by ponarzekać na kolejny nieudany związek.

A potem znów się pojawiła. Przyniosła słoik konfitur i przeprosiny.

— Wybacz mi, Tereniu. Pogubiłam się. Po prostu… jestem zmęczona. Samotność jest ciężka. Wciąż szukam kogoś, a kończy się tylko rozczarowaniami. Weźmy tego Jacka na przykład… Planowaliśmy zamieszkać razem, aż tu nagle jego syn dzwoni — oznajmił, iż niszczę ich rodzinę. Że Jacek ma długi, jest żonaty, a ja jestem dla niego tylko chwilową pociechą. I zerwał ze mną kontakt. Jakby ktoś go wyłączył.

— Może po prostu się przestraszył? — delikatnie zapytała Teresa.

— Może… A może to po prostu tchórz. Syn zagroził, iż spłaci jego długi, jeżeli zerwie ze mną. No i zerwał. Tyle. Pewnie bał się, iż wciągnę go do urzędu stanu cywilnego, a potem będę chciała jego majątku. Wyobrażasz sobie?

Gdy Anna Bogumiła rozprawiała o swoim nieszczęściu, Teresa słuchala w milczeniu. Wszedł Bartosz. Gdy jadł, matka znów rozpoczęła przedstawienie — opowiadała, jak ją skrzywdzono, jak jest zmęczona samotnością. Chciała, by i on ją pożałował, jak zwykle.

— Mamo, może nie warto tak się pchać? Twój człowiek sam cię znajdzie — powiedział spokojnie.

— Tak? A do tego czasu mam siedzieć w domu i żuć smutki?

— Nie, ale może by tak trochę mniej dramatu? Pobaw się z wnukiem, wyjdź do parku. Życie to nie tylko romanse.

— Aha, jasne. Zrobić ze mnie darmową nianię? Nie, dzięki, wasze dziecko — wasz problem!

— Mamo, znowu wszystko bierzesz na opak. Po prostu znajdź sobie w końcu zajęcie, a nie kolejne kłopoty.

— Zajęcie? Chcę nie być sama, chcę kochać! I choćby jeżeli się mylę — to moje życie! A ty lepiej powiedz swojej żonie, żeby wzięła się za siebie, bo po porodzie się rozlała, tylko siedzi z dzieckiem. Ani mężowi atrakcji, ani iskry w oczach. Myślisz, iż tak się utrzymuje rodzinę?

— Dość! Nie rusz Teresy! Dopiero co urodziła, jeszcze dojdzie do siebie. Lepiej byś ją wsparła, zamiast krytykować!

Anna Bogumiła zatrzasnęła drzwi i wyszła. Teresa stała za ścianą, słyszała wszystko. W gardle jej się ścisnęło, ale w milczeniu przytuliła męża.

Bo wiedziała jedno: teściowej się nie przerobi. Nie da się jej zmienić. Taka już jest. I jedyne, co pozostaje — nauczyć się z tym żyć. Albo… po prostu się odgrodzić.

Idź do oryginalnego materiału