Odkładając siebie na bok: Historia matki, która poświęciła życie rodzinie

twojacena.pl 4 dni temu

Zawsze byłam jedną z tych kobiet, które żyją dla swoich dzieci. Od nieprzespanych nocy, gdy mój syn był malutki, po niepokoż o jego przyszłość, gdy stał się nastolatkiem. Wcześnie osiwiałam, wiele oddałam, wiele poświęciłam, ale robiłam to z miłością – w końcu Bartosz był moim jedynakiem. Gdy skończył 31 lat, uznałam, iż nadszedł czas, by pomyśleć trochę i o sobie.

Bartosz ożenił się osiem lat temu. Razem z jego teściami opłaciliśmy wesele, a ja jako prezent wręczyłam im kopertę z pieniędzmi – niech samy zdecydują, na co je przeznaczyć. Młodzi zaraz po ślubie wynajęli dwupokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy. Cieszyło mnie, iż radzą sobie sami – nie każda para może pozwolić sobie na osobne życie.

Lecz po kilku latach zaczęły się problemy finansowe. Wtedy syn zwrócił się do mnie o pomoc. Miałam pasywny dochód – wynajmowałam mieszkanie, które odziedziczyłam po ojcu byłego męża. Lokator był świetny: samotny mężczyzna, bez awantur, płacił regularnie, nie narzekał. Ale gdy dowiedziałam się, iż synowa jest w ciąży, uznałam – trzeba pomóc.

Wykwaterowałam lokatora i oddałam mieszkanie synowi z żoną. Pomyślałam – no cóż, odmówię sobie czasem krewetek i ryb, wytrzymam. Przynajmniej pomogę rodzinie. Do tego synowa nagle stała się czuła – zapraszała mnie w gości, pytała o zdanie.

Minęły trzy lata. Przez te trzy lata żyli w tym mieszkaniu, nie płacąc ani grosza. A ja wciąż nie mogłam się zdobyć, by poprosić, by się wyprowadzili. Wiecie, gdy dobre relacje stają się pułapką. Trudno być „tą złą”, która przypomni o zobowiązaniach. Ale zaczęłam zauważać, jak bardzo się męczę: senný, ociężałość, nadwaga. Jem byle co, bo oszczędzam. Wszystko dla nich.

Pewnego dnia postanowiłam się odezwać. Spokojnie, bez pretensji, zapytałam syna: „Bartek, może już czas poszukać swojego mieszkania? Przecież masz stąd daleko do pracy, a ofert jest sporo”. On tylko się zaśmiał. A synowa dodała, iż „dziecko jeszcze małe, niech trochę pobędą”.

Spróbowałam wytłumaczyć, iż bycie matką nie oznacza poświęcania się w nieskończoność. Że mogą znaleźć mieszkanie bliżej przedszkola. Ale rozmowa potoczyła się nie tak, jak chciałam. UraZostałam więc sama z tą decyzją, wiszącą nade mną jak ciężka zasłona, której nie potrafiłam ani odsunąć, ani przyjąć z pokorą.

Idź do oryginalnego materiału