Nazywam się Natalia Orłowska i mieszkam w Konstancinie-Jeziornie, gdzie Mazowsze oplata brzegi Wisły. Często słyszę, jak mężczyźni oskarżają nas, kobiety, twierdząc, iż ich wykorzystujemy, zdradzamy, jesteśmy takie i owakie. Dlaczego nie spojrzą na siebie w lustrze? Kim są ci mężczyźni – żałosne, nieudane stworzenia? Dlatego piszę, by wyrzucić z siebie ten ból, który w mojej duszy płonie jak rozżarzone węgielki.
Z moim Andrzejem przeżyłam 27 szczęśliwych lat. Razem budowaliśmy dom, wychowywaliśmy dwóch synów, a teraz mamy wnuki. Zawsze znajdowaliśmy wspólny język, szanowaliśmy się, dzieliliśmy euforii i troski. Ale kiedy skończył 53 lata, jakby ktoś go podmienił. Zaczął wracać późno po pracy, spędzał godziny przed lustrem, a w weekendy w ogóle go nie widziałam. niedługo wszystko wyszło na jaw: zwariował na punkcie młodej kochanki. Byłam gotowa mu wybaczyć, jeżeli tylko by się opamiętał, przyznał do błędu i wrócił. Ale nie – rzucił mi w twarz, iż się zestarzałam, iż go nie rozumiem. Powiedział, iż jest w niej zakochany, iż pragnie jej młodości, jej namiętności. A ona? Czego od niego chce – jego obwisłego ciała, pomarszczonej skóry? Ona ma go gdzieś – interesują ją tylko jego pieniądze. Jak się skończą, wyrzuci go na bruk jak śmiecia.
Nasi synowie, Aleks i Dominik, próbowali przemówić ojcu do rozumu. W twarz mu powiedzieli, iż ich kompromituje, iż wstydzą się za niego przed ludźmi. Ale on też ich nie usłyszał – patrzył na nich jak na obcych, z pustym spojrzeniem. Byłam na skraju – zagroziłam rozwodem, myśląc, iż to go otrzeźwi. Zgodził się, jakby na to czekał. Na stare lata rozstaliśmy się. Teraz mieszka z tą dziewczyną, karmi jej dziecko zamiast bawić się z naszymi wnukami, cieszyć się ich śmiechem. Jestem sama w naszym domu, gdzie każda ściana pamięta przeszłość, a on tam, z nią, w iluzji nowego życia.
Nie winię jej, tej dziewczyny. Zmyślnie utkała swoje sieci, by przetrwać, wyjąć możliwie jak największy kąsek. A mój były mąż? Jest po prostu głupcem, zaślepionym kryzysem wieku średniego. Naprawdę myśli, iż w jego wieku można stworzyć nową rodzinę? Że ta młoda lalka urodzi mu dzieci, będzie się nim opiekować? Niech żyje w bajce! Nie szukam nowego mężczyzny – mam dość ich kłamstw i zdrad. Nie potrzebuję waszej litości, niech wasze łzy zostaną dla innych. I nie piszcie mi rad ani oskarżeń – nie zamierzam ich czytać. Tak, przeszłam przez piekło: rozpacz mnie paliła, gniew dusił jak kajdanki. Zniszczył moje życie w momencie, kiedy najmniej się tego spodziewałam. Ale przetrwałam to, stałam się silniejsza, uwolniłam się od bólu.
Teraz mam dzieci i wnuki – moje światło, mój filar. A co on ma? Niedługo zrozumie, jak bardzo się pomylił. Tamta dziewczyna nie zapyta, czy wziął leki na ciśnienie, nie upierze mu skarpet, nie ugotuje ciepłej zupy na jego powrót. Żyje dla siebie, a on dla niej jest tylko chodzącym portfelem. I kiedy zapuka do moich drzwi – wiem, iż ten dzień nadejdzie – czeka go chłodne przyjęcie. Ani ja, ani nasi synowie nie wybaczymy mu tej zdrady. Porzucił nas dla chwilowej fascynacji, taniej namiętności, a my pozostaliśmy rodziną – bez niego. Niech spada do piekła ze swoją kochanką!
Widzę go w snach – młodego, jakim był kiedyś, z uśmiechem, który grzał moją duszę. Potem budzę się i przypominam sobie, kim się stał: egoistą, który wymienił bliskich na iluzję. Jest mi gorzko, ale nie złamałam się. Każdego dnia patrzę na wnuki i myślę: dla nich warto żyć. A on? Zbiera owoce swojej głupoty – samotność, pustkę, pogardę tych, którzy go kochali. Myślał, iż młodość można kupić, ale miłości nie da się sprzedać. I kiedy wyciśnie go do ostatniej złotówki, zostanie z niczym – żałosny, opuszczony starzec, którego nikt nie czeka. My będziemy żyli dalej, bez niego, ale razem. I to jest moja zemsta – nie gniew, ale siła, której nie mógł mi odebrać.