Otarłam wilgotne dłonie, wzdychając z bólu, i podeszłam otworzyć drzwi. Krystyna Nowak wycierała ręce w fartuch, stęknęła, gdy ukłuło ją w krzyżu, i ruszyła w stronę wejścia. Dzwonek rozbrzmiewał cicho, ale uparcie to już trzecie podejście. Byłam zajęta myciem okien, więc nie od razu zareagowałam. Za drzwiami stała młoda dziewczyna, ładna, ale blada i widocznie wyczerpana.
Pani Krystyno, słyszałam, iż może Pani wynająć pokój?
Ojej, znów sąsiedzi mi kogoś nasyłają! Nie wynajmuję, nigdy nie wynajmowałam.
Mówili, iż ma Pani trzy pokoje wolne.
No i co z tego? Mam swój porządek, żyję sama od lat.
Przepraszam Powiedziano mi, iż Pani to osoba pobożna, więc pomyślałam
Dziewczyna odwróciła się, powstrzymując łzy, i wolno zaczęła schodzić po betonowych schodach. Jej wąskie ramiona drżały.
Wracajże, dziecko! Przecież cię nie wyganiam! Młodzież teraz zaraz się obraża. Chodź, pogadamy. Jak ci na imię? Możemy na „ty”?
Bogna.
„Dana od Boga”, co? Ojciec pewnie ksiądz?
Nie znam ojca. Wychowałam się w domu dziecka. Matki też nie pamiętam znaleźli mnie w bramie, zawiniętą w kocyk.
No to chodź, herbatę ci zrobię. Głodna jesteś?
Nie, kupiłam drożdżówkę.
Drożdżówkę! Ach, te młode najadą się słodyczami, a potem w trzydziestce wrzody. Siadaj, barszcz jeszcze ciepły. I kompot postawię. Za dużo gotuję mąż pięć lat w grobie, a ja wciąż robię porcje dla dwojga. Zjecie, a potem pomożesz mi dokończyć okna.
Pani Krystyno, może coś innego? Zawroty mam, boję się, iż spadnę jestem w ciąży.
No proszę! Tylko tego brakowało. Zasady mam twarde to dziecko z nieprawego łoża?
Skąd! Jestem mężatką. Z Jarkiem z domu dziecka. Ale wzięli go do wojska. Na przepustkę przyjechał, i no, wie Pani. A gospodyni, jak się dowiedziała, to nas wyrzuciła. Tydzień nam dała. Mieszkaliśmy niedaleko. Ale sami widzicie gdzie teraz pójdziemy?
No tak I co ja z tobą zrobię? Może łóżko przenieść do pokoju po Wojtku? Dobra, śpij u mnie. Pieniędzy nie chcę, choćby nie próbuj. Rzeczy masz gdzieś?
Nie, wszystko w torbie na klatce. Obeszłam już pół osiedla nikt nie chce ciężarnej.
I tak zostały we dwie Bogna kończyła szkołę krawiecką. Krystyna Nowak od sześciu lat była na rencie po wypadku w hucie, więc w domu szydełkowała serwety, szyła fartuszki dziecięce i sprzedawała je na targu przy Rynku. Jej wyroby były misternie wykonane: serwetki jak mgiełka, obrusy z ażurowymi wzorami szły jak woda. Pieniędzy starczało. Część szła z ogródka działkowego, gdzie w soboty pracowały z Bogną. W niedziele Krystyna szła na mszę, a dziewczyna zostawała, czytała listy od Jarka i pisała odpowiedzi. Do kościoła nie chodziła nie była przyzwyczajona. Narzekała na ból pleców i mdłości.
Pewnej soboty grabiły liście na działce. Bogna gwałtownie się męczyła, więc ciocia Kryś wysyłała ją do altany, by posłuchała płyt z mężem nagrywanych. Tego dnia, po pracy, Krystyna paliła gałęzie i patrzyła w ogień. Nagle usłyszała krzyk:
Mamo! Mamusiu! Biegnijcie!
Z zapartym tchem, zapominając o bolących kolanach, Krystyna pobiegła do altany. Bogna zwijała się z bólu, trzymając brzuch. Sąsiad zawiózł je starym „Syrenką” do szpitala. Bogna jęczała:
To za wcześnie! Dopiero w połowie stycznia powinnam Mamo, módlcie się!
Z izby przyjęć zabrano ją na wózek. Sąsiad odwiózł Krystynę do domu. Całą noc modliła się do Matki Boskiej Częstochowskiej. Rano zadzwoniła:
Z córką wszystko w porządku. Krzyczała, potem zasnęła. Lekarz mówi, iż zagrożenie minęło, ale musi poleżeć. Ma mało żelaza. Niech dużo odpoczywa.
Gdy Bogna wróciła, gadały do nocy. Mówiła tylko o Jarku:
Nie jest taki jak ja. On jest sierotą. Zawsze byliśmy razem. W szkole się zaprzyjaźniliśmy, potem pokochaliśmy. To więcej niż miłość. Sami widzicie, jak pisze. Chcecie zdjęcie? O, tu drugi z prawej.
Przystojniak Krystyna nie chciała urazić. Od dawna potrzebowała nowych okularów. Na zdjęciu było kilku żołnierzy, wszystko zamazane.
Bognuś, czemu w ogrodzie nazwałaś mnie mamą?
Z przyzwyczajenia W domu dziecka każdy dorosły to „mama” lub „tata”. Już się oduczyłam, ale jak się boję, to wracam. Przepraszam.
Rozumiem Krystyna westchnęła rozczarowana.
Ciociu Krysiu, opowiedzcie o sobie. Dlaczego nie ma zdjęć męża? Dzieci nie mieliście?
Miałam synka, ale umarł, nim skończył rok. Po wypadku nie mogłam mieć więcej. Mąż był moim dzieckiem rozpieszczałam go. Gdy go pochowałam, zdjęcia schowałam. Choć wierzę, to bez niego było ciężko. Jak patrzyłam na fotografie, to tylko płakałam. Teraz modlę się za niego, a nie szlocham. Bognuś, pokaż to zdjęcie Jarka może powiększymy?
W Wigilię dekorowały mieszanie. Bogna wierciła się, trąc plecy.
Coś cię gnębi? Nie słuchasz, co mówię.
Ciociu Dzwonić po karetkę. Chyba rodzę.
Co ty pleciesz? Miałaś za tydzień!
Widocznie się pomyliłam. Dzwonić, proszę!
Siódmy stycznia, w święto Trzech Króli, Bogna urodziła córeczkę. Tego dnia Krystyna wysłała telegram do młodego ojca.
Styczeń był ciężki. Malutka Ania dała im wiele radości, ale i zmartwień. Bogna, za zgodą Jarka, nazwała ją tak po babce Krystyny. Staruszka płakała ze wzruszenia. Dziecko nie dawało im spać raz kolki, raz pleśniawki, ale były to szczęśliwe kłopoty. Krystyna czuła się lepiej.
Pewnego dnia













