Kiedyś było prościej i skromniej
"Zawsze byłam ogromną fanką świąt i gwiazdkowego klimatu. Być może wyniosłam to z domu, bo moi rodzice zawsze dbali o to, by grudzień dla mnie i mojego rodzeństwa był magiczny. W latach 80. i 90. nie było mody na kalendarze adwentowe (nawet te z czekoladkami), ale pisało się listy do św. Mikołaja, lepiło z babcią uszka, a z mamą piekło pierniczki i makowce" – opowiada w liście do redakcji Renata, mama dwóch dziewczynek.
"Pamiętam też, iż uwielbiałam zarówno w domu z mamą lub babcią, jak i w przedszkolu z koleżankami, robić różne bożonarodzeniowe ozdoby. Kiedyś w ogóle wszyscy zajmowali się rękodziełem, bo w sklepach nie było aż takiej szerokiej oferty produktów, a ludzi na wiele rzeczy nie było stać. Mój dziadek sam wystrugał z drewna szopkę i wszystkie postaci w niej, tata z kartonu samodzielnie robił pudełka na ozdoby świąteczne czy biżuterię mamy.
Robienie papierowych aniołków, łańcucha, czy wycinanie skomplikowanych gwiazdek, które potem wisiały na bożonarodzeniowym drzewku to jedno z moich najmilszych wspomnień z dzieciństwa. Pamiętam też, iż w przedszkolu stała na korytarzu ogromna żywa choinka, na którą samodzielnie ozdoby robiły wszystkie przedszkolaki. Nasza grupa z nauczycielką przygotowała z kartonu i folii aluminiowej wielką gwiazdę, która wieńczyła świąteczne drzewko i byłam ogromnie dumna, iż to właśnie ja z koleżankami mogłyśmy tę ozdobę wykonać".
Swojska choinka w ozdobach z papieru
Nasza czytelniczka przyznaje, iż stara się tę tradycję utrzymać ze swoimi dziećmi: "Dziś dzieci w przedszkolu oczywiście też robią jakieś świąteczne dekoracje z papieru. Odkąd sama jestem mamą, a moje dzieci wyrosły z wieku niemowlęcego, co roku w grudniu zajmuje im popołudnia właśnie takimi domowymi zabawami z papierem, klejem, brokatami i flamastrami. Robimy łabędzie z orgiami, wycinanki z gwiazdkami, baletnice i wymyślne bombki z papieru, do których wzorów w internecie jest pełno. Zawsze po ubraniu choinki w te dekoracje jestem wzruszona.
Patrzę na koślawy kolorowy łańcuch z papieru i myślę, iż 30 lat temu też taki robiłam ze swoją babcią. Spoglądam na gwiazdki z wycinanek i jestem dumna z moich córek, iż ich wprawne rączki tak pięknie wycinają. Ta choinka nie jest może idealna i jej zdjęcie na Instagramie nie wywołałoby zachwytów portali wnętrzarskich. Jest jednak nasza. Taka prawdziwa i nieidealna" – opowiada z dumą kobieta. I dodaje: "Zauważyłam jednak, iż jesteśmy dziś w mniejszości. Ludzie prześcigają się w zakupach dekoracji świątecznych.
Designerskie konta w mediach społecznościowych co roku pokazują inspiracje na ubranie choinki i co roku jest modny inny kolor. Patrzę na te aranżacje i czuję z jednej strony zachwyt, bo sama mam tendencję do perfekcjonizmu. I rzeczywiście, te idealne, wymuskane choinki mogą się podobać i zapierać dech. W domu jednak takie drzewko byłoby nienaturalne i bardzo przerysowane. Nie pasowałoby do nieidealnie zapakowanych prezentów pod nią, do odświętnie (ale swojsko) ubranego wigilijnego stołu, na którym obok pięknej zastawy stoją plastikowe talerzyki z 'Psim Patrolem', należące do moich córek.
Myślę sobie, iż dziś tej swojskości już nie ma. Ludzie nie muszą robić papierowych ozdób z papieru jak w czasach PRL-u, bo w sklepach półki uginają się od przepychu. Jak ktoś ma pieniądze, może kupić wszystko. Ale czy taki konsumpcjonizm ma w sobie jakąś magię świąt? Nie sądzę. Myślę, iż warto wrócić do takich tradycyjnych ozdób. To pozwoli też rodzicom czy dziadkom spędzić czas z wnukami, poznać je lepiej, zamiast pędzić od sklepu do sklepu, kupując co roku nowe bombki i lampeczki" – podsumowuje Renata.