Babcia nie chce być opiekunką
Siedziałyśmy ostatnio z moją koleżanką na kawie, obie zmęczone po całym tygodniu. Każda z nas ma na głowie pracę zawodową, ogarnianie domu, opiekę nad dziećmi, odbieranie ich z placówek, zawożenie na zajęcia dodatkowe itp. W sobotę koło południa miałyśmy prawo do bycia wykończonymi.
Rozmowa zeszła na wakacje i dzieci. Wtedy się zaczęło. Opowiedziała mi, jak jej teściowa powiedziała wprost, iż nie zajmie się wnukami w sierpniu, bo... "też chce odpocząć". I to wcale nie dlatego, iż ma jakieś problemy zdrowotne czy zawodowe. Nie. Ona po prostu nie chce.
Teściowa koleżanki pracuje już tylko na pół etatu, jest już w wieku emerytalnym i uważa, iż należy jej się spokój. A dzieci? "Wasze dzieci, wasz problem" – tak mniej więcej można by streścić jej podejście. Koleżanka nie kryła złości.
Ma dwoje dzieci – jedno po pierwszej klasie, drugie po trzeciej. Wakacje są piękne, ale nie dla rodziców, którzy muszą jakoś ogarnąć opiekę, gdy szkoła zamyka się na dwa miesiące, a oni mają urlopy tak, iż zapewnią im opiekę tylko na lipiec. Zaczyna się wielka łamigłówka, co zrobić z dziećmi, czy wysłać je na półkolonie itp.
Dziś dziadkowie mają inne podejście do życia
Jak stwierdziłyśmy obie ze znajomą, kiedyś to było oczywiste, iż dziadkowie pomagali. Rodziny trzymały się razem, a opieka nad wnukami była naturalnym przedłużeniem rodzicielstwa. Same pamiętamy jako trzydziestoparolatki, iż lato zawsze spędzało się u dziadków.
A dziś coraz częściej słyszymy: "Ja już wychowałam swoje dzieci, teraz mam swoje życie". I niby trudno się dziwić – każdy ma prawo do odpoczynku, do własnych planów, nie musi wychowywać wnuków, ale… czy naprawdę nie da się znaleźć chociaż tych dwóch tygodni, żeby pomóc?
Moja koleżanka miała z teściową zawsze dobrą relację. Broniła jej, gdy inni narzekali na swoje teściowe. Gdy ktoś mówił, iż matka partnera/partnerki jest wredna, ona kręciła głową: "Moja jest świetna. Pomaga, jak może". Ale po tej rozmowie o wakacjach – coś w niej pękło.
Podczas tej naszej wspólnej kawy mówiła wprost: "Już nigdy nie stanę w jej obronie. Nie chodzi choćby o te dwa tygodnie, tylko o postawę. Dla niej ważniejsze są jej leżaki, ogródek i wyjazdy, niż nasze dzieci, a jej wnuki".
Babcie stawiają granice
Stereotyp wrednej teściowej – tej zimnej matki (najczęściej męża), która odpycha wnuki – niestety nie wziął się znikąd.
Są oczywiście babcie-cud, które gotują obiady, zabierają wnuki na spacery, a w wakacje rozpisują grafik pomagania swoim dzieciom. Ale są też takie, które odcinają się grubą kreską: "Ja swoje zrobiłam, teraz kolej na was".
Mam dzieci w wieku przedszkolnym. Jeszcze korzystam z przedszkolnych dyżurów. ALe boję się tej przyszłości. Boję się tego momentu, kiedy moje dzieci skończą zerówkę i nagle okaże się, iż są "za małe", by same zostać w domu, a ja z mężem przez cały czas będziemy pracować. Nie mamy blisko rodziców, którzy nam pomogą.
Rozumiem zmęczenie dziadków, naprawdę. Ale czasem wystarczyłoby powiedzieć: "Mogę zostać z wnukami, ale tylko kilka dni w miesiącu". Tyle. To już byłoby ułatwienie. A tak właśni rodzice niektórym robią pod górkę, chociaż lata temu sami korzystali z pomocy dziadków przy wychowywaniu dzieci...