Podrzutek z sierocińca dostała pracę w ekskluzywnej restauracji. Gdy wylała zupę na bogatego klienta, jej życie zmieniło się diametralnie.

polregion.pl 7 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Byłam sierotą, wychowaną w domu dziecka. Dostałam pracę jako kelnerka w eleganckiej restauracji. Ale kiedy przypadkowo wylałam zupę na zamożnego klienta, mój los zmienił się diametralnie.

Czy ty w ogóle wiesz, co zrobiłaś?! krzyczał Szymon, wymachując chochlą. Zupa na podłodze, gość oblany, a ty stoisz jak słup soli!

Kamila spojrzała na ciemną plamę na drogim garniturze mężczyzny i poczuła, jak ściska ją w środku. To był koniec pracy. Pół roku wysiłku wszystko na nic. Teraz ten bogacz zrobi awanturę, zażąda odszkodowania, a ją wyrzucą bez odprawy.

Proszę, przepraszam Zaraz to posprzątam, wyjąkała, sięgając po serwetki ze stołu.

Mężczyzna uniósł dłoń, by ją powstrzymać:

Czekaj. To moja wina. Gwałtownie się odwróciłem, bo zadzwonił telefon.

Kamila zastygła. Przez dwa lata pracy jako kelnerka słyszała już wiele, ale żeby klient przepraszał ją to się nigdy wcześniej nie zdarzyło.

Nie, to przez moją nieuwagę mamrotała.

Nie martw się. Garnitur można wyczyścić. Ale czy się nie poparzyłaś?

Pokręciła głową, wciąż nie wierząc w to, co się dzieje. Mężczyzna miał około czterdziestu pięciu lat, siwiejące włosy i okulary. Mówił spokojnie, bez tej sztucznej uprzejmości, jaką zwykle przybierają zamożni klienci.

W takim razie pozwól, iż się przebiorę, a ty przyniesiesz nową zupę. Tym razem ostrożnie, uśmiechnął się lekko.

Igor, kierownik sali, pojawił się jak znikąd.

Panie Kowalski, przepraszam za incydent! Na pewno zwrócimy koszty garnituru

Igorze, nie ma potrzeby. Wszystko w porządku.

Kamila przyniosła nową porcję zupy, wciąż drżąc. Kowalski jadł powoli, od czasu do czasu spoglądając na nią zamyślony.

Jak masz na imię?

Kamila.

Jak długo tu pracujesz?

Pół roku.

Podoba ci się?

Wzruszyła ramionami. Co miała powiedzieć? Praca jak praca. Pensja w miarę dobra, a reszta zależy od szczęścia.

A gdzie pracowałaś wcześniej?

Pytanie było proste, ale Kamila zesztywniała. Bogaci mężczyźni nie pytają tak po prostu o przeszłość kelnerki.

W innej kawiarni, odpowiedziała krótko.

Kowalski skinął głową i nie dopytywał. Zapłacił, zostawił hojny napiwek i wyszedł.

Miałaś szczęście, mruknął Szymon. Gdybym w młodości miał takiego klienta, już bym dawno był na emeryturze.

Tydzień później Kowalski znów przyszedł do restauracji. Zajął ten sam stolik i poprosił, by obsługiwała go Kamila.

Jak się masz? zapytał, gdy podała mu menu.

Dobrze.

Gdzie mieszkasz?

Wynajmuję pokój.

Sama?

Kamila odłożyła menu odrobinę za ostro.

I co z tego?

Kowalski uniósł ręce w geście pokoju:

Przepraszam, nie chciałem być wścibski. Po prostu przypominasz mi kogoś.

Kogo?

Moją siostrę. W twoim wieku też była niezależna.

Kamila poczuła dziwny ucisk. Była czyli już nie żyje.

Pracuje gdzieś?

Nie, Kowalski zamilkł na chwilę. Odeszła dawno temu.

Ich rozmowę przerwał inny gość, prosząc o rachunek. Gdy Kamila wróciła, Kowalski kończył sałatkę.

Mogę tu przychodzić częściej? zapytał. Podoba mi się tu.

Oczywiście, to miejsce publiczne.

A jeżeli poproszę, żeby zawsze obsługiwała mnie pani?

Kamila wzruszyła ramionami. Klient ma zawsze rację, zwłaszcza gdy dobrze płaci.

Kowalski zaczął przychodzić dwa razy w tygodniu. Zamawiał to samo: zupę, sałatkę, danie główne. Jadł powoli, czasem cicho rozmawiał przez telefon. Idealny gość.

Stopniowo zaczął opowiadać o sobie. Posiada sieć sklepów budowlanych, mieszka z żoną w domu pod miastem. Nie mają dzieci.

Skąd jesteś? zapytał pewnego razu.

Z miasta, odpowiedziała wymijająco.

Żyją twoi rodzice?

Nie.

Dawno odeszli?

Nie pamiętam ich. Wychowałam się w domu dziecka.

Kowalski przerwał, łyżka zawisła nad talerzem.

W którym?

Czternastym internacie na Ogrodowej.

Rozumiem. Ile masz lat?

Dwadzieścia dwa.

Kiedy opuściłaś dom dziecka?

W wieku osiemnastu lat. Najpierw dali mi miejsce w akademiku, potem wynajmowałam sama.

Kowalski przestał jeść. Patrzył na nią dziwnie, jakby dopiero teraz ją zauważył.

Coś nie tak? zapytała Kamila.

Nie, wszystko w porządku. Tylko moja siostra też wychowała się w domu dziecka.

Biedna.

Tak. Miałem wtedy dwadzieścia lat, studiowałem. Nie mogłem jej wziąć mieszkałem w akademiku, ledwo wiążąc koniec z końcem.

A potem?

Potem było już za późno.

W jego głosie było tyle bólu, iż Kamila nie pytała dalej. Nie jej było rozgrzebywać cudze wspomnienia.

Następnego tygodnia Kowalski przyniósł jej prezent małe, eleganckie pudełeczko.

Co to?

Otwórz.

W środku były złote kolczyki proste, ale gustowne.

Nie mogę tego przyjąć.

Dlaczego?

Bo prawie się nie znamy.

Kamila, to tylko drobny gest. Bez żadnych zobowiązań.

Za co?

Zamilkł na moment.

Masz jakieś plany na przyszłość?

Jakie plany? Pracuję i oszczędzam na mieszkanie.

Chciałabyś zmienić pracę?

Na jaką?

W jednym z moich sklepów jest wolne stanowisko kierownika. Pensja trzy razy wyższa niż tu.

Kamila odsunęła się od stolika.

A co musiałabym zrobić?

Pracować. Przyjmować towar, nadzorować sprzedawców, przygotowywać raporty. Wszystkiego się nauczysz.

Dlaczego ja?

Bo jesteś odpowiedzialna. Przez pół roku żadnych skarg, zawsze uprzejma dla gości. I bo chcę pomóc.

Dlaczego?

Kowalski zdjął okulary, przetarł je serwetką.

Moja siostra trafiła do domu dziecka w wieku dwunastu lat nasi rodzice zginęli w pożarze. By

Idź do oryginalnego materiału