Pogłos tajemnic: rodzinna drama w metropolii

newskey24.com 1 tydzień temu

Witold Nowak z żoną Wandą wybrali się do Poznania, by odwiedzić córkę. Już pod bramą kamienicy, gdzie mieszkała ich Kinga, Witold zauważył, jak bardzo jest zdenerwowana.
– Wanda, coś się stało? – spytał, wpatrując się w nią uważnie.
– Nie, po prostu dawno nie widzieliśmy Kingi, wzruszenie – próbowała się uśmiechnąć Wanda, ale głos jej drżał.
Weszli do klatki schodowej. Witold zdecydowanie nacisnął dzwonek. Drzwi się nie otwierały.
– Dziwne, czy jej nie ma? – mruknął, spoglądając na żonę, i ponownie nacisnął guzik.
Zamek zaskoczył, drzwi uchyliły się powoli, a Witold zastygł, oszołomiony tym, co ujrzał.

***

Ojciec stał, purpurowy z gniewu, twarz mu płonęła. Wanda złapała go za rękę, błagając:
– Witold, uspokój się, proszę! Masz przecież problemy z ciśnieniem! Porozmawiajmy z Kingą spokojnie!

Ale Witold gwałtownie wyrwał rękę, jego głos stał się niski, pełen groźby. Kinga, stojąc w progu, poczuła, jak po plecach przebiegł jej dreszcz – ojciec nigdy na nią tak nie patrzył.
– Puść, Wanda! Dość już tego trzymania mnie! Wcześniej trzeba było trzymać, ale nie mnie, tylko naszą córkę!
– Witold, kochanie, no błagam! – Wanda wodziła wzrokiem między mężem a córką, nie wiedząc, jak rozładować sytuację.

Pół roku temu Witold przeszedł kryzys nadciśnieniowy, lekarze surowo zabronili mu się denerwować. Ale wczoraj nagle oznajmił:
– Pakuj się, Wanda. Nie mogę sobie miejsca znaleźć. Trzy miesiące same wymówki, a do nas nie przyjeżdża. To nie bez powodu. Matka jesteś, czego milczysz?

Wanda rzeczywiście milczała. Nie dlatego, iż nie wiedziała, ale dlatego, iż wiedziała za dużo. Razem z Kingą ukrywały prawdę przed Witoldem, mając nadzieję, iż wszystko się ułoży. Myślały, iż potem się przyznają, on się zdenerwuje, ale wszystko będzie już dobrze. A teraz – co powiedzieć, co zrobić?
– Po prostu jest zmęczona, studiuje, dorabia, obiecała niedługo przyjechać, znasz ją – mamrotała Wanda, ale Witold już zakładał płaszcz.

Chwycił portfel, klucze, telefon, zabrał żonie komórkę:
– I nie waż się jej uprzedzać! Ja jestem ojcem czy kto? Widziałem, jak latem kręciła się przed lustrem, to bokiem stanie, to włosy rozpuści, to ucho poprawi. A o kim – milczy! Znaczy, coś jest nie tak. Jedziemy do niej!

W pociągu Wanda próbowała coś wyjaśnić, ale machnęła ręką:
– Spieszysz się, Kinga sama chciała wszystko opowiedzieć, jak się ułoży. Nie chciała cię denerwować przez ciśnienie.
– Wanda, dość już tego ciśnienia! Jestem ojcem, chcę wiedzieć, co z moją córką! Mam złe przeczucie! – odciął Witold.
– Dobrze, zadzwoń do drzwi – westchnęła Wanda, ściskając jego dłoń.

Drzwi otworzyły się nie od razu. Kinga najwyraźniej spojrzała przez wizjer i wahała się. Ale w końcu otworzyła – nie zostawi przecież rodziców za progiem.
– Wiedziałem! Kinga, kto to? Czyje to dziecko? Czemu przed nami ukrywałaś? – głos Witolda drżał z bólu i gniewu.

Wyszedł na klatkę schodową i osunął się na stopnie, łapiąc się za serce.
– Tato, po co tam siedzisz? Tato, wróć! – Kinga, z wyraźnie zaokrąglonym brzuszkiem, wyglądała na zagubioną i bezradną.

Jego dziewczynka, jego duma, wyjechała na studia, dostała się na stypendium, a teraz… Co teraz? Witold przełknął gulę w gardle. Poza nim, nikt jej nie obroni. Trzeba znaleźć tego chłopaka, porozmawiać, coś zrobić!
– Tato, chciałam później powiedzieć, jak wszystko się ułoży. A teraz… On miał wypadek, leży w szpitalu! – Kinga rozpłakała się jak dziecko.

Witold wstał, otrzepał spodnie i nagle się uspokoił. No i co, dziecko? Ważne, iż wszyscy żyją. Wychowają, dadzą radę, nie pierwszyzna!
Kinga urodziła im się z Wandą późno, gdy już nie mieli nadziei. Do pierwszej klasy poszła najmniejsza, ale taka poważna – nie rozrabiała, czytała na przerwach, uczyła się na piątki. Dostała się na uniwersytet, dorabiała, wynajmowała mieszkanie z koleżankami. Latem te przyjeżdżały do nich do miasteczka – wszystko było w porządku…
– Wanda, ty wiedziałaś? Wiedziałaś i milczałaś? – spytał żonę, od razu żałując ostrości.

Wanda spuściła oczy:
– Witold, chorowałeś, kazali cię oszczędzać…
– Dobrze, rozumiem. Chodźmy do środka, Kinga, opowiedz wszystko po kolei.

Córka opowiedziała, jak poznała Jacka. Pracował w tej samej firmie, gdzie ona dorabiała. Pomagał jej, potem zaczęli się spotykać. Jacek powiedział, iż chce, żeby zawsze była przy nim, została jego żoną. Ale wyznał: był żonaty. Pobrali się zaraz po szkole – ich matki, przyjaciólki, nalegały. Z Julią, jego byłą, byli jak rodzeństwo, ale tylko przyjaciółmi. Rozwiedli się, gdy Julia zakochała się w innym, ale przeciągali z formalnościami. A potem Julia oświadczyła, iż jest w ciąży i chce wszystko naprawić. Tamten ją rzucił, więc postanowiła zostać z Jackiem.
– I ty mu wierzysz? Że to nie jego dziecko? – surowo zapytał Witold.
– Tak, tato, wierzę. Jacek nie kłamie. Zawsze był ze mną, a ona w innym mieście. Pojechał z nią porozmawiać i stał się wypadek. Ale wyzdrowieje i wróci, jestem pewna!

– Dobrze, nie denerwuj się. Podaj mi jego nazwisko, miasto, telefon.
– Tato, nie trzeba!
– Nic mu nie zrobię, tym bardziej iż w szpitalu. Chcę porozmawiać. W końcu to ojciec mojego wnuka czy wnuczki? Może i przyszły zięć?

Witold otarł łzy córki i uśmiechnął się:
– Pamiętasz naszą piosenkę? „Cicho, Kingo, nie płacz, tatuś twój to mocny gracz!”
– Pamiętam, tato – Kinga uśmiechnęła się przez łzy. – Masz numer Jacka, proszę. Dziękuję, tato!
– Ja z tobą pojad– Dobrze, ale z chłopakiem porozmawiam sam – oświadczył Witold, sięgając po telefon z nową nadzieją w głosie.

Idź do oryginalnego materiału