Pokazał naklejkę na drzwiach hotelu. W komentarzach burza. "Nie lubię ryków i krzyków dzieci"

gazeta.pl 11 godzin temu
W tym hotelu są mile widziane osoby LGBT+ i psy. Dzieci z kolei nie. Informuje o tym naklejka umieszczona na drzwiach. I znów rozgorzała dyskusja na temat słuszności takiego podejścia do dzieci w przestrzeni publicznej. A także nie tej publicznej, ale upublicznionej.
Temat stref "wolnych od dzieci" zawsze wzbudza gorące dyskusje. Z jednej strony głos zabierają ci, którzy uważają, iż mają prawo odpocząć na urlopie lub w restauracji, w której nie hałasują dzieci (są wśród nich także sami rodzice, którzy chcą odsapnąć od dziecięcego zamieszania). Z drugiej strony wypowiadają się ci, którzy nie zgadzają się na taką dyskryminację najmłodszych. Tym razem nie było inaczej, a początkiem kolejnej fali dyskusji stała się naklejka, która pojawiła się na drzwiach jednego z hoteli nad Bałtykiem.


REKLAMA


Zobacz wideo Po czym poznać, iż dziecko ma skrócone wędzidełko? Logopedka mówi o "domowym teście"


W tym hotelu dzieci nie są mile widziane
Zdjęcie hotelowych drzwi ze wspomnianą naklejką zamieścił na portalu X dziennikarz Jakub Wiech. Na naklejce widnieje tęczowa flaga i pies oraz piktogram przedstawiający przekreślone dziecko, co oznacza: zakaz wstępu dla najmłodszych. Autor postu napisał: "Naklejka na drzwiach jednego z hoteli nad Bałtykiem. Z pieskiem można, z dzieckiem nie. Ja rozumiem, kochani, choćby te argumenty jak ci się nie podoba, to załóż własny hotel, ale naprawdę: nie podoba mi się normalizowanie podejścia, iż dzieci, zwłaszcza malutkie, to jest problem".


W komentarzach zawrzało
Pod udostępnionym zdjęciem pojawiło się niemal 2 tys. komentarzy użytkowników portalu X. Jedni pisali: "Mamy demokrację. Jak właściciel nie chce dzieci, to znaczy, iż nie chce. Jego hotel jego zasady. Hotel jest prywatny, hotele dla dorosłych to norma na zachodzie"; "Ja nie lubię ryków i krzyków dzieci, więc cieszę się, iż powstaje coraz więcej tego typu miejsc"; "Bardzo kocham moje wnuczęta, ale na urlop z mężem jeździmy sami. Czasami trzeba odpocząć w ciszy i spokoju". Sporo osób nie kryło swojego oburzenia: "Wstrętne. Dzieci to kto? Nie ludzie? A gdyby zrobić zakaz wstępu dla niepełnosprawnych? Albo grubych?"; "To jakaś gruba patologia, psy mogą a dzieci nie. Powinno być raczej na odwrót"; "Karałbym surowo za takie coś. Dlaczego pozwalamy sobie na taką dyskryminację?"


Rodzice też chcą mieć ciszę i spokój
- Jestem mamą dwojga dzieci w wieku przedszkolnym. Bardzo żywych i hałaśliwych maluchów. Zwykle więc łaknę ciszy i spokoju. Kiedy więc mam czas dla siebie, nie chcę, żeby zakłócały go krzyki i hałasy innych dzieci - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Ola (nazwisko do wiadomości redakcji). Doskonale więc rozumiem ideę miejsc, gdzie dzieci nie są mile widziane. Nie rozumiem więc związanego z tym oburzenia. Przecież takie restauracje, czy hotele, to i tak mały procent wszystkich innych - dodaje nasza rozmówczyni i zapewnia, iż jako rodzic nie czułaby się dyskryminowana, gdyby odmówiono jej wejścia do jakiegoś miejsca tylko dlatego, iż jest z dzieckiem.


To się powinno inaczej nazywać
- Jestem pewna, iż gdyby takie miejsca nazywać "Strefami ciszy" zamiast "Hotelami, czy restauracjami bez dzieci", byłoby ok. Tak jak przedziały ciszy w pociągach. I nikt nie ma z tym problemu. Tu chodzi o to, iż ludzie potrzebują spokoju w określonych sytuacjach i równie nietaktownie jest tam głośno rozmawiać przez telefon, czy puszczać muzykę - twierdzi Dorota (nazwisko do wiadomości redakcji). - Dzieci zwykle są hałaśliwe, bo są dziećmi i taka ich natura, jeżeli ktoś nie potrafi tego zaakceptować, to moim zdaniem coś jest z nim nie tak - dodaje nasza rozmówczyni.


Co sądzisz o miejscach, w których dzieci nie są mile widziane? Daj znać w komentarzu lub napisz wiadomość: ewa.rabek@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału