Pokazała zdjęcie szkolnego obiadu. Relikt PRL-u przez cały czas na talerzach uczniów

mamadu.pl 1 dzień temu
Niskiej jakości produkty, niedoprawione dania, a choćby relikty PRL-u, czyli mortadela w panierce, wciąż trafiają do szkolnych stołówek. Przykład "kotleta husarskiego", którego pokazała influencerka, pokazuje, jak łatwo można obejść wytyczne i zamiast zdrowego żywienia serwować dzieciom coś, co nie powinno mieć miejsca w żadnym jadłospisie.


Wytyczne o żywieniu dzieci i młodzieży


Mimo iż przedszkola i szkoły obowiązują przepisy dotyczące zbiorowego żywienia dzieci i młodzieży w jednostkach systemu oświaty, nie wszystkie placówki podchodzą do nich z należytą starannością.

Rządowe wytyczne jasno określają, iż posiłki mają być zdrowe, zawierać odpowiednie składniki odżywcze oraz charakteryzować się niską zawartością soli, cukru i tłuszczów nasyconych. To właśnie te regulacje doprowadziły m.in. do zmian w szkolnych sklepikach, w których jeszcze w latach 90. i 2000. dominowały słodkie i słone, wysoko przetworzone przekąski.

Niestety, w wielu placówkach przepisy wciąż traktowane są z przymrużeniem oka. Zdarza się, iż dzieci otrzymują nadpsute owoce lub warzywa, a serwowane dania są nie tylko niedoprawione i niesmaczne, ale także zawierają produkty, które według przepisów nie powinny znaleźć się w dziecięcej diecie – jak niskiej jakości przetwory mięsne, np. mielonki czy parówki.

Kiepski "kotlet husarski"


O podobnych sytuacjach regularnie informuje w mediach społecznościowych dr n. farm. Anna Makowska, która od lat edukuje rodziców na temat zdrowego żywienia dzieci i młodzieży. Często udostępnia zdjęcia i relacje przesyłane jej przez obserwatorów, dokumentujące warunki żywieniowe w przedszkolach i szkołach.

Tak było i tym razem – doktor Ania opublikowała fotografię otrzymaną w prywatnej wiadomości, na której widać plastry mortadeli w panierce, podane dzieciom na szkolnej stołówce. W jadłospisie potrawa ta figurowała jako "kotlet husarski". Jak podkreśliła autorka zdjęcia, była zaskoczona faktem, iż takie dania wciąż są serwowane, mimo iż wydają się niezgodne z aktualnymi normami.



W rzeczywistości "kotlet husarski" to jedynie plaster kiepskiej jakości wędliny (mortadeli), obtoczony w jajku i bułce tartej. To kulinarny relikt PRL-u, którym z powodu braku dostępu do mięsa zastępowano tradycyjne kotlety. Uboga imitacja prawdziwego kotleta, nie tylko jest daleka od idei zdrowego odżywiania, ale też wykonana z produktów o wątpliwej wartości odżywczej.

Kiepskiej jakości składniki na stołówce


Problem nieodpowiedniego żywienia w placówkach edukacyjnych wynika głównie z niewłaściwego stosowania się do przepisów. Choć rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia określają jasno, iż posiłki dla dzieci mają być zbilansowane i ubogie w sól, cukier czy tłuszcze nasycone, rzeczywistość bywa inna. Przestarzałe nawyki kulinarne, niska jakość produktów, brak nadzoru i ograniczenia budżetowe sprawiają, iż do stołówki szkolnej wciąż trafiają dania, które nie mają wiele wspólnego ze zdrową dietą.

Przykład "kotleta husarskiego" z mortadeli panierowanej w jajku i bułce tartej pokazuje, iż niektóre praktyki kulinarne z czasów PRL-u wciąż mają się dobrze – mimo iż ich obecność w jadłospisie dzieci budzi nie tylko zdziwienie, ale i niepokój. Takie sytuacje nie tylko kompromitują ideę zdrowego żywienia w szkołach, ale też pokazują, jak łatwo obejść przepisy i zamienić je w pustą formalność.

To jasny dowód na to, iż system wymaga większej kontroli, edukacji i świadomości – zarówno po stronie placówek, jak i rodziców. Dbanie o jakość posiłków to nie fanaberia, ale inwestycja w zdrowie i rozwój najmłodszych, których organizmy potrzebują najlepszego możliwego wsparcia każdego dnia.

Idź do oryginalnego materiału