Poranna wiadomość z przedszkola była szokiem. "Dobrze, iż zostawiłam córkę w domu"

mamadu.pl 1 tydzień temu
Rodzice przedszkolaków nie mają lekkiego życia. Często o poranku odbierają wiadomości, iż tym razem w przedszkolu panują kolejne infekcje, które mogą dosięgnąć także ich dziecko. Napisała do nas mama dziewczynki, która w tym sezonie choruje dosłownie co chwila. Kobieta opisuje swoje zmęczenie związane z codziennym funkcjonowaniem w tej rzeczywistości.


Poranna wiadomość o ospie


Znowu zaczęłam dzień od wiadomości z przedszkola, a dokładnie od informacji na rodzicielskiej grupie, iż wśród naszych dzieci znów coś się dzieje. W marcu była wszawica, potem epidemia grypy, a teraz przyszła wiadomość, iż w przedszkolu zaczęła się ospa, a niektóre dzieci w święta miały rotawirusa.

Jak to możliwe, iż tak często te dzieci coś łapią? I dlaczego akurat teraz? Mam tylko jedno dziecko, a mam już serdecznie dosyć. Przy dwójce czy trójce to bym chyba całkiem musiała zrezygnować z pracy, żeby opiekować się chorymi dziećmi.

Ostatnio zaczęło się niewinnie, od kataru. Wydawało się, iż to nic wielkiego, ale potem zaczęły się kolejne choroby, które "przerobiłyśmy" w tym sezonie zimowym – zapalenie oskrzeli, grypa, infekcje gardła... I to wszystko w jednym roku szkolnym! Kiedy już myślałam, iż może wreszcie uda się na chwilę złapać oddech, znów ta wiadomość – w przedszkolu ktoś ma ospę. Po prostu nie daję już rady.

Codziennie rano zaraz po przebudzeniu sprawdzam, jak się czuje Zosia, modląc się, żeby tym razem nic jej nie dolegało i mogła normalnie iść do przedszkola. Kiedyś nie martwiłam się tak o każdą drobną infekcję, ale w tym roku mam wrażenie, iż to niekończąca się historia. Zosia jest chora co chwilę. Co chwilę chodzimy do lekarza, co chwilę siedzimy w domu, bo przecież trzeba się izolować, żeby nie zarazić innych. I tak kręci się to w kółko.

Nie wszyscy rodzice się przejmują


Jakoś inni chyba aż tak się nie izolują, skoro choroby w przedszkolu krążą. Co tylko moje dziecko wróci osłabione po chorobie, łapie coś następnego, bo inni rodzice nie są tak odpowiedzialni i mają gdzieś, iż zaprowadzają do przedszkola chore dzieci.

Teraz po świętach liczyłam, iż może uda się wreszcie trochę pochodzić, bo jest cieplej. Myślałam, iż będzie spokój. Ale nie. Znowu coś. Znowu nie wiadomo, jak długo zostawić dziecko w domu, czy może któregoś dnia nie obudzi się z krostami od ospy albo wymiotami. Nie wiem, jak długo dam radę w tym szalonym tempie. Nie mam siły na to wszystko. Na te ciągłe choroby, na te długie dni w domu, kiedy nie wiadomo, czy dziecko czuje się lepiej, czy gorzej. Już choćby przestałam nadążać z liczeniem tego, ile i jakie choroby już córka przeszła w tym sezonie.

Myślę, iż przedszkole miało być dla dzieci miejscem zabawy, euforii i nauki, a teraz stało się miejscem, gdzie co chwilę coś się dzieje. Kiedy wreszcie to się skończy? Kiedy będzie w końcu czas na odpoczynek? Bo ja już naprawdę nie mam siły. Zosia jest ciągle osłabiona tymi chorobami. A ja czuję, iż moje siły się kończą. Chciałabym, żeby było normalnie. Chciałabym wstać rano i nie przeczytać choć raz, iż w tym tygodniu dzieci w grupie mają gorączki, wymiotują albo walczą z owsikami...

Idź do oryginalnego materiału