Magdalena aż nie mogła znaleźć sobie miejsca. Mała Kaśka zasnęła jej na rękach, a ona wciąż nie mogła odejść od okna. Już ponad godzinę wpatrywała się w podwórko. Kilka godzin temu jej ukochany mąż Antoni wrócił z pracy. Była w kuchni, ale on do niej nie wszedł. Gdy wyszła, zobaczyła, jak pakuje walizkę.
– Dokąd? spytała zmieszana.
– Odchodzę. Do kochanej kobiety.
– Antek, ty żartujesz? Czy coś w pracy? Wyjeżdżasz?
– Czego ty nie rozumiesz? Zmęczyłaś mnie. Masz w głowie tylko Kaśkę, mnie nie widzisz, o siebie nie dbasz.
– Nie krzycz, Kaśkę obudzisz.
– Proszę cię! Znowu tylko o niej myślisz! Facet od ciebie odchodzi, a ty…
– Facet by nie zostawił żony z niemowlakiem szepnęła Magdalena i wyszła do córeczki.
Znała jego charakter. Gdyby ciągnęła tę rozmowę, byłaby awantura. Łzy już się cisnęły, ale mu ich nie pokaże. Wzięła Kaśkę z łóżeczka i poszła na zaplecze. Tam Antoni nie wejdzie, nie miał tam nic do zabrania.
Przez okno widziała, jak wsiadł do auta i odjechał. choćby się nie obejrzał. Za to ona nie mogła się oderwać od szyby. Może miała nadzieję, iż zaraz auto zawróci na podwórko, a on powie, iż to był głupi żart. Ale nic się nie działo.
Nie spała całą noc. Nie miała do kogo zadzwonić, by się wyżalić. Mama dawno jej nie potrzebowała. Cieszyła się, gdy córka wyszła za mąż, i praktycznie o niej zapomniała. U Lidii zawsze zdawało się być tylko jedno dziecko młodszy brat Magdy. Miała koleżanki, ale wszystkie same z maluchami. Pewnie teraz śpią. I co niby jej pomogą?
Zasnęła dopiero nad ranem. Spróbowała zadzwonić do Antoniego, ale odrzucił połączenie i wysłał SMS-a, by go nie niepokoiła. Wtedy rozkrzyczała się Kaśka i Magdalena podeszła do niej. Nie może teraz załamywać rąk. Poszedł i co z tego? Ma córeczkę, o którą musi dbać. Musi wymyślić, jak żyć dalej.
Gdy sprawdziła pieniądze w portfelu i na koncie, ogarnął ją strach. choćby gdyby poprosić właścicielkę mieszkania o pięć dni zwłoki z czynszem do zasiłku, i tak nie wystarczy. A jeszcze trzeba coś jeść. Mogłaby dorobić zdalnie, ale Antoni zabrał swój laptop.
Miała jeszcze dwa tygodnie opłaconego mieszkania, by coś wymyślić. Ale musiała działać szybko.
Gdy jednak obdzwoniła wszystkich znajomych, zrozumiała, iż się nie uda. Żadna praca nie weźmie jej z takim maluszkiem. choćby żeby umyć podłogi, trzeba zostawić Kaśkę na godzinę czy dwie. Nie miała z kim. Zmiana mieszkania też nic nie da. Wynajmowali tanio. Jedyny wyjazd był do rodziców. Ale ona zawaliła w życiu rodzinnym, za to brat ożenił się wcześnie. Żył u mamy ze swoją rodziną, gdzie rosły bliźniaki. Więc w dwupokojowym mieszkaniu było pięć osób, a jeżeli dołączy ona z Kaśką gdzie się wszyscy pomieszczą?
Magdalena powiadomiła właścicielkę, iż wyprowadzi się z końcem opłaconego czasu. Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Tak, można było wynająć pokój w akademiku, choćby kilka obejrzała. Ale sąsiedztwo było takie, iż nieprzyjacielowi się nie życzy. Pisała do Antoniego z prośbą o pomoc finansową dla Kaśki, ale nie odpowiadał. choćby nie czytał wiadomości. Pewnie ją zablokował.
Pięć dni zostało do wyprowadzki. Magdalena zaczęła pakować rzeczy. Nie było ich dużo, ale musiała czymś zająć ręce. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Otworzyła i stanęła zaskoczona. Na progu była Krystyna jej teściowa.
„Czyżby miał przyjść jeszcze większy problem?” pomyślała Magdalena, wpuszczając ją do środka.
Z Krystyną dawno nie były w porządku. Uśmiechały się, ale głęboko się nie lubiły. W dzień spotkania przyszła teściowa dała jasno do zrozumienia, iż Magdalenie się nie podoba. Jak wiele matek uważała wybór syna za nietrafiony. Przecież mógł znaleźć lepiej. Magdalena od razu powiedziała, iż żyć razem nie będą. Nie przetrwają. Dlatego poszli na wynajem.
Gdy teściowa przychodziła w gości, zaczynało się jak w dowcipach: Hanko, ty tu w ogóle ścieraczkę brałaś do ręki?. Gotowane przez Magdalenę dania teściowa też nie jadła, mówiąc, iż takie rzeczy tylko świniom. Gdy Magdalena zaszła w ciążę, Krystyna przestała tak dokuczać. Ale gdy urodziła się Kaśka, oświadczyła natychmiast, iż dziecko nie po ich stronie rodziny, więc Antek powinien sprawdzić ojcostwo.
Dopiero gdy Kaśka miała pół roku, Krystyna zacz
A teraz, gdy słodkie słońce zaglądało do kuchni, Valeria z uśmiechem kołysała w ramionach płaczącego wnuczka Marcinka, śpiewając mu cicho starą kołysankę, którą niegdyś nuciła Antoniowi.