Pracuję jako Maria Kowalska i mieszkam w Toruniu, gdzie Kujawy stykają się z brzegami Wisły. Często słyszę, jak mężczyźni oskarżają nas, kobiety, o zdrady i egoizm. Dlaczego nie spojrzą w lustro? Są żałosnymi, bezwartościowymi istotami. Dlatego piszę, by wylać z siebie ten żal płonący jak rozżarzony węgiel.
Z moim Krzysztofem przeżyłam 27 szczęśliwych lat. Razem zbudowaliśmy dom, wychowaliśmy dwóch synów, a teraz mamy wnuki. Zawsze się dogadywaliśmy, szanowaliśmy i dzieliliśmy euforii i smutki. Kiedy skończył 53 lata, jakby zamienił się w kogoś innego. Zaczął wracać późno z pracy i godzinami stroił się przed lustrem, a w weekendy niemal znikał. niedługo wszystko się wydało. Stracił głowę dla młodej kochanki. Byłam gotowa przebaczyć, gdyby tylko wrócił i przeprosił. Ale on twierdził, iż się zestarzałam i nie rozumiem go. Mówił, iż jest zakochany i tęskni za jej młodością i pasją. A ona? Co jej po jego zwiotczałym ciele? Obchodziły ją tylko jego pieniądze. Gdy się skończą, wyrzuci go, jak śmiecia.
Synowie, Piotr i Michał, próbowali przemówić mu do rozsądku, mówiąc prosto w twarz, iż przynosi im wstyd. Odpowiedzią było puste spojrzenie. Zdesperowana groziłam rozwodem, licząc na jego otrzeźwienie. Zgodził się, jakby tylko na to czekał. Na starość rozstaliśmy się. Żyje teraz z tą dziewczyną, znosi jej dziecko zamiast bawić nasze wnuki. Jestem sama w naszym domu, gdzie każda ściana przypomina przeszłość, a on tam, w iluzji nowego życia.
Nie obwiniam jej. Przemyślnie wykorzystała okazję, by się wzbogacić. Mój były mąż to tylko głupiec oślepiony kryzysem wieku. Czy naprawdę wierzy, iż w jego latach można zbudować nową rodzinę? Że ta młoda lalka urodzi mu dzieci i będzie dbać o niego? Niech się łudzi. Nie szukam nowego mężczyzny, dość mam ich kłamstw. Nie potrzebuję litości ani porad. Przeszłam przez piekło: rozpacz mnie trawiła, gniew dławił, gdy on niszczył moje życie. Ale przetrwałam, uwolniłam się od bólu.
Mam dzieci i wnuki, które są moim światłem i wsparciem. A co on ma? niedługo zrozumie, jak bardzo się pomylił. Ta dziewucha nie zapyta, czy wziął leki na ciśnienie, nie wyprasuje skarpet, nie ugotuje mu zupy. Żyje dla siebie, a on dla niej to tylko chodzący portfel. Gdy zapuka do moich drzwi – a wiem, iż ten dzień nadejdzie – spotka go zimne przyjęcie. Ani ja, ani synowie nie wybaczymy jego zdrady. Porzucił nas dla chwilowego zafascynowania, a my pozostaliśmy rodziną, choć bez niego. Niech idzie do diabła z kochanką!
Widzę go w snach – młodego, z uśmiechem, który grzał moje serce. Potem się budzę i przypominam, kim jest: egoistą, który wymienił bliskich na iluzję. Cierpię, ale nie złamałam się. Każdego dnia patrzę na wnuki i wiem, iż dla nich warto żyć. A on? Zbierze owoce swojej głupoty: samotność, pustkę i pogardę tych, którzy go kochali. Myślał, iż młodość się kupuje, ale miłość nie jest na sprzedaż. Kiedy ona wyciśnie go do ostatniego grosza, zostanie z niczym – żałosnym, opuszczonym starcem. My będziemy żyli dalej, bez niego, ale razem. I to jest moja zemsta – nie złość, ale siła, której nie zdołał mi zabrać.