Poświęcaliśmy wszystko dla naszych córek, a teraz nie mają dla nas czasu.

polregion.pl 3 dni temu

Odmawialiśmy sobie wszystkiego, by nasze córki nie zaznały niedostatku. Czy naprawdę zasłużyłam na taką obojętność własnych dzieci?

Gdy córki dorosły i założyły rodziny, ja i mąż odetchnęliśmy z ulgą. Wydawało się, iż w końcu możemy żyć dla siebie, bo lata ciężkiej walki o dobro rodziny minęły. Od zawsze żyliśmy skromnie – pracowaliśmy w fabryce od świtu do nocy, zarabialiśmy grosze, ale nigdy nie pozwalaliśmy sobie na narzekanie. Każdą złotówkę inwestowaliśmy w nasze dziewczynki.

Odmawialiśmy sobie wszystkiego. Ani nowych butów, ani wakacji – byle tylko córki miały wszystko, co dzieci z zamożnych domów. Pamiętam, jak skrupulatnie liczyłam każdy grosz, by kupić im porządne ubrania, dobre podręczniki, posłać na kółka zainteresowań. Wierzyliśmy, iż wyrosną, pójdą na studia, znajdą pracę – i życie się ułoży.

Ale wszystko potoczyło się inaczej, niż marzyliśmy. Po skończeniu szkoły obie poszły na studia, i znowu – płacić, zbierać, pomagać. Nie mieliśmy choćby chwili wytchnienia. Studia, śluby jeden po drugim, potem narodziny wnuków. I znowu wszystko od nowa.

Gdy skończyły się urlopy macierzyńskie, obie córki oświadczyły, iż maluchy są jeszcze za małe na przedszkole. Z płaczem prosiły, żebym zajęła się dziećmi. Byłam już na emeryturze, ale ciągle dorabiałam – sama emerytura nie wystarczała. Porozmawialiśmy z mężem i zrezygnowałam z dodatkowej pracy, by zostać babcią na pełen etat. Mąż, mimo wieku, dalej pracował, by pokrywać koszty.

Dwie emerytury i jego zarobki – starczało. Zięciowie zaczęli wtedy wspólny interes, który zaczął przynosić dochód, ale dla nas nic się nie zmieniło. Dalej pomagaliśmy – pieniędzmi, czasem, troską. I byliśmy szczęśliwi, bo gdy dzieciom dobrze, nam też było spokojnie.

Ale wszystko runęło w jednej chwili. Mąż pewnego ranka wyszedł do pracy i nie wrócił. Serce nie wytrzymało. Karetka przyjechała szybko, ale nie dało się go uratować. Czterdzieści dwa lata razem – i nagle zostałam sama. Pogrzebałam nie tylko ukochanego człowieka, ale też swoją podporę, swój sens.

Córki oczywiście przeżywały. Płakały, wspierały. Ale nie na długo. Po paru tygodniach powiedziały, iż czas oddaWtedy po raz pierwszy poczułam, iż jestem tylko starą, zużytą rzeczą, którą można odłożyć na półkę i zapomnieć.

Idź do oryginalnego materiału