Mam sześćdziesiąt dziewięć lat. Mieszkam w starej dwupokojowej kawalerce na obrzeżach Poznania. Od kilku lat budzę się i zasypiam z ciężarem na sercu. Nie z powodu samotności – przecież za cienką ścianą śpi mój syn. Ale każdego wieczoru boję się, iż znów wróci pijany, zacznie krzyczeć, żądać pieniędzy, obwiniać mnie za wszystkie swoje niepowodzenia. I wiem, iż ma rację. Ma pełne prawo być zły. Bo te wszystkie niepowodzenia to w części moja wina.
Mój syn, Bartosz, ma czterdzieści pięć lat. W życiu był dwa razy żonaty i dwa razyowanie ludzi. Żadnej z nich nie zaakceptowałam. Byłam matką, która szczerze wierzyła, iż wie, co dla niego najlepsze. Co może być ważniejsze niż instynkt macierzyński? Myślałam, iż chronię go przed błędami, przed złymi małżeństwami, przed cierpieniem. Teraz widzę, iż nie jego chroniłam – tylko swoją dumę.
Pierwsza żona, Kasia, była prosta, wiejska dziewczyna. Pobrali się jeszcze na studiach, młodzi, zakochani. A ja od razu zdecydowałam: nie pasuje do niego. Zbyt zwyczajna, zbyt łatwa. Nie wpuściłam ich do siebie, więc wegetowali w akademiku. Wciąż dawałam „dobre rady”, rzucałam złośliwe uwagi. W końcu się rozwiedli. Wrócił do mnie – złamany, przygnębiony. A ja czułam się jak zwyciężczyni.
Minęło kilka lat. W jego życiu pojawiła się Ania – spokojna, dobra, wierząca. Modliła się, chodziła do kościoła, marzyła o ślubie. A ja… Znowu nie wytrzymałam. Śmiech, drwiny, uszczypliwości. Wydawało mi się, iż chce „wciągnąć” mojego syna w swój religijny świat. Zniszczyłam i ten związek.
Potem była Ola – dziewczyna bez rodziny. Wtedy Bartosz robił drugie studia, miał aspiracje. A ona? Sierota. Byłam pewna, iż „przylepiała się” do niego dla korzyści. Znowu się wtrąciłam. Znowu wszystko rozbiłam.
Gdy zrozumiałam, iż „idealna synowa” sama nie przyjdzie, zaczęłam szukać za niego. Znalazłam – dziewczynę z „dobrego” domu, z pieniędzmi, z zawodem. choćby zaczęli planować wesele. Ale miesiąc później syn rzucił wszystko. Wrócił w środku dnia, cisnął klucze na stół i powiedział: „Nie chcę już żyć tak, jak mi każesz.”
Od tamtej pory zaczął się upadek. Najpierw tylko siedział w domu. Potem zaczął pić. Teraz pije codziennie. Czasem sam, czasem z bezrobotnymi kolegami. Zabiera mi emeryturę, czasem coś dorobi, ale wszystko przepija. W mieszkaniu śmierdzi, brud. Wstydzę się przed sąsiadami.
Patrzę w lustro i pytam: gdzie popełniłam błąd? Dlaczego ja, która sama go wychowałam, dałam mu nie oparcie, ale żal? Dlaczego moja miłość stała się zniszczeniem?
A one? Wszystkie ułożyły sobie życie. Kasia jest zamężna, ma dom, pracę, dwoje dzieci. Ania śpiewa w scholi, wychowuje syna z mężem, który ją kocha. Ola niedługo wychodzi za mąż, mieszka w KrakowieA teraz zamiast śmiechu i gwaru rodziny, w moim domu zostały tylko puste butelki i cisza.