Powiedziała, iż jestem babcią, to mam się dokładać do wnuka. A co jeżeli wcale nie chcę?

kobietapo50.pl 1 miesiąc temu

Wnuki to szczęście. Ale też obowiązek. W opinii ich rodziców. Bo nie w naszej, oczywiście. Gdy słyszysz, iż masz się dokładać, bo dzieci „są drogie”, możesz zareagować dwojako. „Masz” może podziałać na ciebie jak czerwona płachta na byka. I wtedy generalnie mówisz, co na ten temat myślisz. Słowo to może też zostać puszczone mimo uszu. Decyzja należy do ciebie. Co zrobisz? Będziesz sypać groszem, żeby nie stracić dzieci, tak, jak Krystyna, która uznała, iż nie ma innego wyjścia? A może powiesz, co o tym myślisz?

Synowa z piekła rodem

Napisała do mnie Krystyna, wyraźnie zrozpaczona i pogubiona jednocześnie. Usłyszała bowiem od synowej, iż ma się wziąć do roboty, bo za mało angażuje się jako babcia. Mieszka blisko, w przeciwieństwie do drugiej babci, to wymaga się od niej więcej. Oczywiście opieki nad dzieckiem, ale również wsparcia finansowego.

Wiadomo przecież, iż wychowanie dzieci jest drogie, istnieje w tej chwili tyle opcji… Trzeba wspierać dziecko w rozwoju i w dążeniu do lepszego jutra. A to wszystko kosztuje: edukacja, hobby, czas wolny. Babcia ma pieniądze, nie ma już takich potrzeb jak kiedyś (słowa synowej), to powinna się zainteresować wnukami. W przeciwnym razie jest egoistką (w domyśle, między wierszami – teraz nie pomoże, to w przyszłości zostanie sama).

Czekanie na spadek

Problem pieniędzy jest stary jak świat. Drogie mieszkania, równie drogie kredyty, wyścig szczurów, stres i napięcie. Potrzeba ciągłego doskonalenia się i zdobywania kolejnych kompetencji. Wiele możliwości, które są tak blisko, a jednocześnie poza zasięgiem. To rodzi frustrację i niezadowolenie.

Nic dziwnego, iż wielu młodych czuje się oszukanych. Mówi o straconych szansach i ogromnym niezadowoleniu. Ich oczy zwracają się w stronę starszych rodziców. Zamiast skupić się na sobie i mimo wszystko walczyć, szukać rozwiązania własnych problemów, a może nieco ograniczyć apetyt, widzą nadzieję w spadku.

To temat tabu, ale jednak aktualny, nie tylko we współczesnym świecie. Wiele osób czeka na ten moment, kiedy będzie mogła się wzbogacić…otrzymując mieszkanie po rodzicach. Gdy z jakiegoś powodu dociera do nich, iż mieszkania czy domu nie będzie, pojawia się bunt, obraza i w konsekwencji całkowite zerwanie relacji. Bo skoro „nic mi nie dasz”, to ja „nie mam dla ciebie czasu”.

Babcia się nam nie przyda

Historii opuszczonych rodziców jest mnóstwo. Jedni mówią, iż nikt normalny, mający dobrych rodziców, nie zostawi ich. jeżeli ktoś jest sam na starość, to zwyczajnie sobie na to zasłużył.

Są też inne głosy, wskazujące na to, iż często samotność w dojrzałych latach jest wynikiem bycia za dobrą. Po prostu człowiek za bardzo się angażował, za mało wymagał, no to ma. A gdy jeszcze dbał tylko o dzieci, a nie o siebie, to gdy na „stare lata” pragnie w końcu zadbać o siebie, słyszy sprzeciw.

Babcia do tej pory dawała wszystko, to czemu już nie chce? Nie ma nic? No to żegnam. Źródełko wyschło, trzeba szukać innego.

Gdy słyszysz, iż masz się dokładać

Oczywistym jest, iż żaden dorosły człowiek nie powinien wymagać pomocy finansowej. Można wesprzeć dziecko, czy wnuka, ale jeżeli samej tego się chce. Gdy ma się taką ochotę… Można odpowiedzieć na prośbę o pomoc finansową. Jednak jest to dobra wola, a nie konieczność.

Mimo iż to wiemy, to wiele osób boi się odmówić, gdy wymaga się tego od nich wprost, żeby nie spotkać się z negatywną reakcją, w tym z wykluczeniem. Tylko czy roszczenia własnych dzieci to wystarczający powód, żeby pozwalać sobie wejść na głowę? Bycie zakładnikiem „miłości rodziny” to niewątpliwie słaba perspektywa… I czy tak nisko się cenimy, żeby popełniać taki okropny błąd?

Może Krystyna powinna asertywnie odmówić, zamiast dać się w bezczelny sposób szantażować? Może powinna popracować nad swoim poczuciem wartości i podejściem do świata?

Idź do oryginalnego materiału