Pragnął tylko zaadoptować syna swojej byłej żony. Okazało się jednak, iż to jego własne dziecko…
Kiedy Ewa odeszła od Adama, wydawało mu się, iż serce na zawsze opuściło jego pierś. Sześć lat razem, z czego cztery – pod jednym dachem. Kochał ją tak mocno, jak tylko można kochać – wiernie, aż do bólu. Ale ona wybrała innego. Bogatszego. Obiecał jej nowe mieszkanie, dostatnie życie i koniec liczenia każdego grosza. Adam został sam. Złamany.
Zanurzył się w pracy. Wracał do domu tylko po to, by nakarmić kota. Przyjaciele odeszli w niepamięć, hobby też. Za to po dwóch latach został kierownikiem działu, a później otworzył własny biznes. I dopiero wtedy ból zaczął ustępować. Znalazł czas na życie, na ludzi. Na siebie.
Aż pewnego dnia usłyszał straszną wiadomość: Ewa nie żyła. Jej mąż, ten „bogacz”, znęcał się nad nią, a podczas jednej z kłótni upadła – niefortunnie, śmiertelnie. Pozostał po niej mały syn, którego miano oddać do domu dziecka. Adam nie wahał się ani chwili – pojechał do chłopca.
Ten siedział zasłuchany w ścianę i płakał. Malutki, bezbronny, zniszczony. Jakby cały jego świat umarł. Adam nie mógł na to patrzeć. Zaczął go odwiedzać codziennie – przywoził zabawki, słodycze, siedział przy nim. Chłopiec powoli się oswajał, ale lgnął do niego. Wtedy Adam podjął decyzję: go zaadoptuje. Wciąż przecież kochał Ewę. Jak mógłby zostawić jej dziecko samo w tym świcie?
Po kilku tygodniach chłopiec zamieszkał z nim. Rok później Adam nie wyobrażał już sobie życia bez niego. To był jego syn z wyboru – radosny, bystry, dobry. Wspólnie spacerowali, podróżowali, jeździli na karuzelach. Aż w końcu, na urodzinach kolegi, ten rzucił:
— Słuchaj, jesteś pewien, iż to nie twoje dziecko? Wygląda dokładnie jak ty…
Adam zaśmiał się cicho:
— Nie, Ewa by powiedziała.
— A jeżeli sama nie wiedziała?
Ta myśl nie dawała mu spokoju. Zrobił test DNA. Wynik był jasny – pozytywny. To był jego syn. Jego własna krew.
Adam nie wiedział, co czuć: radość, ból, winę. Nie wiedział, iż ma dziecko. A Ewa… Może sama nie była pewna. A może po prostu milczała.
Teraz rozumiał, dlaczego od początku chłopiec wydawał mu się tak bliski. Dlaczego to właśnie do niego lgnął. Nie uratował obcego dziecka przed samotnością. Odzyskał swojego własnego syna. I choć przeszłości nie da się cofnąć, teraz miał szansę wszystko naprawić – dla niego, dla pamięci o Ewie, dla siebie.