Upominki na koniec roku dla uczniów
"Za trochę ponad tydzień moja 11-letnia córka kończy 5 klasę szkoły podstawowej. W związku z zakończeniem roku odbyło się spotkanie wychowawcy z rodzicami, który chciał podsumować pracę i wyniki w nauce naszych dzieci. Gdy zaczęła się rozmowa o organizacji uroczystości na koniec roku, wychowawca klasy zapytał, czy rodzice zgadzają się, żeby zrobić dodatkową składkę.
Zebrane pieniądze mielibyśmy przeznaczyć na prezenty dla dzieci: każdy uczeń otrzymałby nagrodę za swoją pracę w tym roku. Chodziło o to, by każdy dostał jakąś ciekawą książkę, która będzie dla niego sygnałem, iż nauczyciele widzą, iż dawał z siebie tyle, ile mógł i zakończył ten rok z sukcesem, niezależnie od tego, czy będzie miał czerwony pasek na świadectwie" – rozpoczyna swój list Danusia, mama 11-letniej Mai.
Czytelnicza przepaść między dziećmi
Kobieta przyznaje, iż pomysł z prezentami książkowymi dla dzieci wydał jej się ciekawy: "Początkowo wszyscy rodzice przystali na propozycję nauczyciela i zaproponowano kwotę, za którą można będzie kupić jakąś książkę dla wszystkich dziecka. O wyborze książek mieli zdecydować rodzice na klasowej grupie w mediach społecznościowych.
Wtedy zaczęły się problemy. Moja córka sporo czyta, bo jest tego nauczona w domu: wszyscy domownicy spędzają kilka godzin w tygodniu na czytaniu, traktujemy to jako jedną z rodzinnych rozrywek. Maja jest więc dość zaawansowanym czytelnikiem, więc wiele z książek, które proponowali inni rodzice, moja córka przeczytała już 2-3 lata temu".
Książki dzielą rodziców
"Później okazało się, iż część rodziców po przemyśleniu całkiem chce się wycofać z pomysłu, bo adekwatnie to ich dzieci nie czytają, a książka kurzyłaby się na półce, więc to strata pieniędzy. Kilkoro przyznało, iż woli te pieniądze dać dzieciom, żeby poszły z kolegami i koleżankami na lody po zakończeniu roku szkolnego. Kiedy jedna matka głośno to przyznała, kilkoro innych rodziców poszło za jej przykładem.
Poczułam się zasmucona. Wiem, iż w moim domu nałogowo wręcz czyta się książki, ale nigdy nie miałam pojęcia o tym, iż ludzie dookoła aż tak mało czytają. jeżeli 11-latki nie sięgają w ogóle po książki, a latem, gdy mają tyle wolnego, nie myślą o czytaniu, czuję jakiś zawód. Sytuacja skończyła się niestety tak, iż zrezygnowano ze zbiórki i wręczania książek, bo nie dla wszystkich to wymarzony prezent, a nie znaleźliśmy alternatywy, która pasowałaby wszystkim" – kończy swój list zawiedziona mama 5-klasistki.
Do czytania nikogo nie zmusimy
Mimo poprawy czytelnictwa w ostatnich latach, do której w dużej mierze przyczyniła się pandemia, trzeba przyznać, iż jako społeczeństwo raczej nie jesteśmy oczytani. Dzisiejsze technologie, rozwój cyfryzacji sprawiają, iż częściej czytamy artykuły w sieci i krótkie zajawki w mediach społecznościowych, a rzadziej e-booki i papierowe książki.
Jeśli więc dorośli nie czytają, ich dzieci nie mają z kogo brać przykładu, więc dla nich również książki nie są atrakcyjne. W przypadku sytuacji opisanej przez naszą czytelniczkę zawsze można w ramach prezentów dla uczniów dać im np. vouchery do sklepu, w którym oprócz książek mogą jeszcze kupić np. gry planszowe, gadżety itp. Rodzic może też sam kupić książkę swojemu dziecku i dać mu jako prezent na zakończenie roku szkolnego.
Warto pielęgnować w dzieciach miłość do książek i zainteresowanie czytelnictwem. Niestety, jeżeli ktoś z naszego otoczenia go nie wykazuje, nie zmusimy, by podzielał pasję do książek. Sytuacja opisana przez czytelniczkę jest przykra, ale niestety pokazuje to, co można znaleźć w statystykach m.in. Biblioteki Narodowej – Polacy raczej nie są oczytani i co gorsze – mało komu to w ogóle przeszkadza w codziennym życiu.