Proszę, oddaj mi syna. Zrobię wszystko, co chcesz – wyszeptała na skraju wytrzymałości.

newsempire24.com 1 tydzień temu

– Proszę, oddaj mi syna. Dam ci wszystko, czego zapragniesz – wyszeptała z ostatnich sił Kinga.

– Ojciec sobie poradzi. Ma ledwie czterdzieści trzy lata. Myślisz, iż będzie płakał po twojej matce do końca życia? Statystyki mówią same za siebie – więcej jest samotnych kobiet niż mężczyzn. Na pewno jakaś się nim zaopiekuje. Dlatego jedźmy do Warszawy, nie przeszkadzaj mu układać sobie życia. A może wolisz, żeby do śmierci został sam?

Mieszkały w małym miasteczku pod Warszawą. Gdy dziewczyny były w drugiej klasie liceum, mama Kingi zginęła pod kołami samochodu. Razem z ojcem przeżywali stratę ciężko. Na Kingę spadły obowiązki domowe, ale dawała sobie radę – nie zaniedbała nauki i zdała maturę z wysokimi wynikami.

Ola od zawsze marzyła o ucieczce z prowincji do stolicy i namawiała Kingę, by jechała razem z nią.

– Tata wciąż jest w żałobie, nie pogodził się ze śmiercią mamy. A jeżeli ja też wyjadę? Nie zostawię go samego – opierała się Kinga.

– Nie dramatyzuj. Wystarczy, iż jakaś samotnica się nim zaopiekuje, a zapomni o smutkach. Jedźmy, nie krępuj go. Chyba nie chcesz, żeby wiecznie był sam?

Okrutne słowa przyjaciółki zabolały Kingę. Ale nie mogła zaprzeczyć, iż miały w sobie ziarno prawdy. W końcu porozmawiała z ojcem.

– Jedź, córko. Nie martw się, dam sobie radę. Warszawa nie jest aż tak daleko – nie Syberia. jeżeli ci się nie spodoba, zawsze możesz wrócić. Co tu masz do roboty?

I Kinga wyjechała z Olą do Warszawy. Mogła studiować na dobrej uczelni, ale Ola miała średnie wyniki i nie dostała się nigdzie. Kinga nie chciała zostawiać przyjaciółki – razem poszły do szkoły pedagogicznej. Na studia mogła zapisać się później, zaocznie. Zamieszkały w jednym pokoju w akademiku.

Z początku Kinga co weekend jeździła do ojca. Ale po Nowym Roku zaczęła zauważać zmiany – był bardziej zadbany, w lodówce stał rosół i kotlety. Czyżby sam gotował?

– To sąsiadka Ewa mi pomaga – wyznał zakłopotany. Kinga uspokoiła go, mówiąc, iż rozumie i cieszy się, iż odnalazł towarzystwo. Zauważyła, iż gdy przyjeżdża, Ewa znika.

– Nie bądźcie jak dzieci. Nie krępujcie się mną!

Jednak zaczęła odwiedzać ojca rzadziej, by nie przeszkadzać.

Ola lekceważyła naukę, często opuszczała zajęcia, wieczorami imprezowała z chłopakami, czasem choćby nie wracała na noc. Kinga ją kryła, pomagała nadrabiać materiał.

– Całkiem olewasz szkołę? Wylatujesz albo zajdziesz w ciążę. Tego chcesz? – próbowała przemówić jej do rozsądku.

– Brzmisz jak moja matka. Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą. Dzieci nie potrzebuję. A ty z twoim Krzysiem wciąż tylko trzymacie się za rączki? – śmiała się Ola.

Letnią sesję zdała tylko dzięki Kingi. Ostatnio była rozdrażniona i roztargniona, jakby coś ją trapiło.

– Co się dzieje? Jesteś chora? – spytała Kinga, gdy jechały pociągiem do domu.

– Wiesz… jestem w ciąży – przyznała się Ola.

– Mówiłam ci! I co teraz? – załamała się Kinga.

– Nie urodzę. Pożycz od taty na aborcję. Matka nie da, choćby nie zamierzam pytać.

– Zwariowałaś? Mówiłaś, iż jest pod kontrolą!

– Nie krzycz, ludzie słyszą. Było parę razy… bez zabezpieczenia. Więc poprosisz go?

– choćby o tym nie myśl! Po tym możesz zostać bezpłodna. Powiedz chłopakowi, niech się żeni.

Ola zagryzła usta.

– Powiedziałam. Zniknął. Matka mnie zabije. Samotnie mnie wychowała, ciągle powtarzała, żebym nie powtórzyła jej błędów. A ja… – Ola odwróciła się do okna.

– Nakrzyczy, ale jak zobaczy wnuka, to się rozczuli – powiedziała Kinga.

– Nie znasz mojej matki. Najpierw mnie zabije. Kinga, pomóż… – błagała.

– Dobrze, spróbuję – westchnęła Kinga.

Ojciec dałby pieniądze, ale Kinga nie poprosiła. Nie mogła uczestniczyć w zabiciu dziecka. Myślała, iż może w Oli obudzi się instynkt macierzyński. Urodzi wiosną, do końca nauki zostanie kilka miesięcy. Pomoże jej, a Ola będzie wdzięczna, iż nie pozwoliła jej zrobić aborcji.

Powiedziała Oldze prawdę – nie poprosiła ojca o pieniądze.

– To się nazywa przyjaciółka? Zdrajczyni… – krzyczała Ola.

Ale aborcji nie zrobiła. W małym miasteczku wszyscy się znają, bała się iść do szpitala. Ktoś by doniósł matce. A gdy we wrześniu wróciły do Warszawy, było już za późno.

Na zimę Ola nie pojechała do domu. Brzuch już nie do ukrycia. Ale matka sama przyjechała, jakby przeczuwała. Ola schowała się w innym pokoju, a Kinga ją kryła.

– Pracuje w internacie, zdobywa doświadczenie – kłamała, czerwieniąc się.

Matka zostawiła paczkę ze smakołykami i pojechała.

– Dlaczego tak? To twoja matka. Powiedziałabyś prawdę, nakrzyczałaby i tyle – mówiła później Kinga.

– Zobaczyłaby mój brzuch, wiesz, co by zrobiła? Wolę urodzić i zostawić w szpitalu. Samotna z dzieckiem? Nie dam rady.

– Wcześniej powinnaś o tym myśleć. Jak możesz tak mówić? On cię słyszy.

– To go sobie zabierz, skoro taka święta – w złości rzuciła Ola.

Pod koniec lutego Kinga obudziła się w nocy od jęków Oli.

– To już? – zPolicja odebrała Ole dziecko i zwróciła Kingi, a sąd ostatecznie odebrał Oldze prawa rodzicielskie, pozwalając Kingi zostać jedyną matką chłopca, który od tej pory żył bezpiecznie w jej ramionach, otoczony prawdziwą miłością.

Idź do oryginalnego materiału