„Przecież cały dzień siedzisz w domu! Czy tak trudno zająć się wnukami?”

newskey24.com 1 dzień temu

«Przecież jesteś w domu przez cały dzień! Naprawdę tak trudno ci zająć się wnukami?»

Staram się zrozumieć moją córkę. Od pięciu lat jest na urlopie macierzyńskim — jedno dziecko po drugim, z przerwą nieco większą niż dwa lata. Oczywiście, iż jest zmęczona. Oczywiście, chce się wyrwać z tego zamkniętego kręgu domowych obowiązków. Ale, przepraszam, przecież decyzję o posiadaniu dzieci w tak małych odstępach podejmowała razem z mężem. To ich wybór. A ja — jestem tylko babcią. Nie matką. Moja pomoc jest dobrowolna, nie obowiązkowa.

Nigdy nie odmawiałam pomocy. jeżeli mogę — zawsze jestem obok. Jednak, powtarzam, mam swoje siły, swoje zdrowie i w końcu, swoje życie. Szczególnie teraz.

Niedawno przeszłam na emeryturę. Pracowałam do samego końca, chociaż mogłam odejść wcześniej. Ale nie chciałam opuszczać zespołu, i trzeba było spłacić duży kredyt, który wzięłam na remont. Część pieniędzy dałam córce, pomogłam też z jej mieszkaniem. Wszystko ciągnęłam sama, nie prosiłam młodych — sami mieli wystarczająco dużo zmartwień.

Kredyty spłacone. Praca powoli gasła — może to wiek, może tempo życia było inne. I kiedy poczułam, iż nadszedł czas, złożyłam wypowiedzenie i z ulgą odetchnęłam. To wszystko — wolność. Zaczyna się nowy etap. Pierwszy dzień emerytury — poniedziałek. Uroczysty, długo wyczekiwany.

Już wcześniej ułożyłam plan: wyspać się, nie nastawiać budzika, zaparzyć sobie kawę, przejść się po parku, wreszcie zajrzeć do księgarni, na co nigdy nie było czasu.

Ale moje plany nie miały się spełnić.

O wpół do ósmej rano zadzwonił dzwonek do drzwi. Jeszcze całkowicie się nie obudziłam. Otwieram — na progu stoi córka z promiennym uśmiechem i dwójką dzieci.

— Mamusiu, dziękuję ci ogromnie! Bardzo się śpieszę! — i, wpychając mi do rąk młodszego, zniknęła. Starszy już zdjął buty i biegał po mieszkaniu.

Nawet się nie umówiłyśmy. Ani słowa, ani telefonu, ani prośby. Po prostu zostawiła dzieci rano — i poszła załatwiać sprawy. A gdybym wyjeżdżała? Gdybym miała własne sprawy? Albo nie była gotowa psychicznie, by w pierwszy dzień odpoczynku biegać za dwójką urwisów?

Udało mi się do niej dodzwonić dopiero po południu. Była zadowolona, wypoczęta, a ja — wyczerpana i zła. Starszy ma pięć lat, młodszy — prawie dwa. To nie jest „posiedzieć”, to maraton przetrwania.

— Mamo, jesteś w domu, to naprawdę tak trudno? — zdziwiła się, gdy poprosiłam, aby zabrała dzieci.

— Trudno, gdy choćby nie pytają i stawiają przed faktem dokonanym — odpowiedziałam. — Gdybyśmy się umówiły wcześniej — nie ma problemu. Ale nie jestem gosposią i mam prawo do własnej przestrzeni.

Następnego dnia scenariusz się powtórzył. Tylko teraz nie otworzyłam drzwi. Tak, brzmi to surowo. Ale nie miałam innego wyjścia — inaczej dalej traktowaliby mnie jak nianię na zawołanie bez prawa głosu.

Po kilku takich próbach córka wywołała awanturę:

— Siedzisz cały dzień w domu! Naprawdę szkoda ci posiedzieć z własnymi wnukami?! Dzieci stały pod drzwiami, a ty choćby nie otworzyłaś!

Starałam się wyjaśnić. Spokojnie. Bez oskarżeń. Że jestem zmęczona. Że chcę odpocząć. Że gdyby powiedziała kilka dni wcześniej, przygotowałabym się, odwołała swoje plany, przyjęłabym ich z radością.

Ale nie chce słuchać. Według jej logiki, skoro jestem na emeryturze — to jestem wolna. Zatem automatycznie powinnam przejąć jej obowiązki. A przecież nie wróciłam z kurortu. Ostatni raz wypoczywałam trzy lata temu. Nie jestem z żelaza. Też się męczę.

Najbardziej boli, iż bym pomogła, gdyby poproszono mnie po prostu, po ludzku. Gdyby dano mi trochę czasu w oswojenie się z nową rolą — emerytki. A ona po prostu zrzuciła na mnie dzieci i poszła.

Teraz jest obrażona. Nie dzwoni. Omija mnie szerokim łukiem. Ale mam dość jej roszczeń, pretensji i nacisków. przez cały czas jestem jej matką. Ale nie zamierzam być ofiarą.

Jeśli jest jej tak ciężko — niech spróbuje nawiązać relacje z teściową, zamiast łamać mnie. Może wtedy jej życie nabierze nowych barw. A póki co… Uczę się żyć dla siebie. I na to zasłużyłam.

Idź do oryginalnego materiału