Ta historia przydarzyła się mojemu dobremu znajomemu, z którym studiowaliśmy razem na uniwersytecie. Nazywa się Krzysztof, ma zaledwie dwadzieścia dwa lata i mieszka w trzy pokojowym mieszkaniu rodziców na jednym z osiedli w Krakowie. Wydawałoby się, zwyczajna sytuacja: pod jednym dachem żyją trzy pokolenia — rodzice, on oraz rodzina starszego brata, który niedawno doczekał się dziecka.
Brat Krzysztofa, Piotr, zarabia niewystarczająco, by pozwolić sobie na wynajem osobnego lokum, dlatego z żoną Magdą i niemowlęciem muszą dzielić przestrzeń z rodzicami i młodszym bratem. Każdy ma swój okay, a kuchnia i łazienka są wspólne. Czasem bywa ciasno, ale do niedawna wszyscy żyli w zgodzie. Krzysztof nie narzekał — trzymał dystans, uczył się, dorabiał i, jak to mówią, nie wchodził nikomu w drogę.
Pewnego jednak dnia Magda, żona Piotra, podeszła do Krzysztofa z „bardzo ważną” propozycją:
— Krzyś, no przecież mamy małe dziecko… może zamienimy się pokojami? U ciebie jest słoneczna strona, tyle światła! A u nas wieczny półmrok i, zdaje się, choćby wilgoć się zbiera. To niezdrowe dla malucha…
Krzysztof chwilę milczał. Wiedział, iż opowieści o wilgoci to bzdura — nikt wcześniej na to nie narzekał. Co więcej, jego pokój, choć jest mniejszy zaledwie o dwa metry, jest o wiele wygodniejszy: kwadratowy, ciepły, przytulny. W pokoju brata i Magdy jest balkon, ściany wąskie jak w korytarzu i ciągnie zimnem. Nie wspominając o tym, iż przez ten balkon mama suszy pranie, ojciec trzyma narzędzia, a Piotr wychodzi tam zapalić.
Magda nie ustępowała:
— No ale nasz pokój i tak jest większy! A jeżeli przeszkadza ci chłód, to jesteś facetem — weź i uszczelnij okna. Nie wielka filozofia!
W środku Krzysztof gotował się z gniewu. Chciano odebrać mu jego przestrzeń, zasłaniając się dzieckiem. Piotr milczał jak zaklęty. Ani razu nie wspomniał, iż sam chce się wyprowadzić. Tylko Magda krążyła jak mucha, przekonywała, wmawiała, iż to adekwatne, iż on ma obowiązek…
Krzysztof odmówił. Grzecznie, ale stanowczo. Nie chciał żyć w pokoju-przechodnim, gdzie co dwie godziny ktoś będzie wpadał po skarpetki, pieluchy albo paczkę papierosów. Nie chciał tracić prawa, by zaprosić dziewczynę bez obawy, iż akurat wtedy ktoś zacznie grzebać w szafce po progi do piekarnika.
— Pokój rodziców to ich święta strefa. Pokój brata — dla jego rodziny. A mój — to jedyne, co mam — powiedział Magdzie. — Przepraszam, ale niczego zamieniać nie zamierzam.
Po tej喷涂 atmosfera w domu gwałtownie się pogorszyła. Magda przestała się do niego odzywać, mijając go w milczeniu i patrząc spod byka, jakby popełnił coś strasznego. Piotr udawał, iż problemu nie ma. Rodzice nie wtrącali się, zachowując neutralność.
Krzysztof to widział, ale ignorował. Wiedział, iż Magda stosuje wygodną taktykę — naciskać poprzez „dobroć”, „tros”W życiu nie zawsze da się dogodzić wszystkim, ale najważniejsze, by nie zdradzić samego siebie.”