Łukasz mieszka w panelowym dziewięciokondygnacyjnym bloku na Pradze w Warszawie, gdzie ściany są cieńsze niż kartka papieru, a każde kichnięcie sąsiada rozbrzmiewa w grzejnikach.
Od dawna nie reaguje na głośne drzwi, nie zwraca uwagi na kłótnie o przemeblowanie i nie słyszy krzyku telewizora u emerytki pod nim.
Jednak hałas, który wydobywa się z mieszkania wyżej od sąsiada, którego nazywa Andrzej doprowadza go do szału i wywołuje lawinę przekleństw.
Każdej soboty ten nieprzyjemny człowiek bez wahania uruchamia wiertarkę albo młot udarowy!Czasem o dziewiątej rano, czasem o jedenastej, ale zawsze w weekend i zawsze w chwili, kiedy Łukasz chce się wyspać.
Na początku Łukasz, człowiek spokojny, podchodzi do tego filozoficznie: Może remont się przedłużył da się zrozumieć, myśli, przewracając się z boku na bok i przykrywając głowę poduszką.
Tygodnie mijają, a dźwięk młota udarowego budzi go w soboty po raz kolejny i kolejny. Raz krótkie serie, raz długie, ciągłe warczenie. Wydaje się, iż Andrzej zaczyna coś robić, przerywa, a potem wraca do pracy.
Czasem nienawistny hałas przychodzi nie tylko rano, ale i w środę wieczorem, gdy Łukasz wraca z pracy i marzy o ciszy. Za każdym razem chce wstać i powiedzieć sąsiadowi, co o nim myśli, ale zmęczenie, lenistwo i strach przed konfliktem powstrzymują go.
Pewnego sobotniego poranka wiertarka znów ryczy nad jego głową. Łukasz nie wytrzymuje i pęka w górę. Dzwoni, puka w odpowiedzi jedynie szum młota, który wibruje prosto w czaszkę.
Kiedyś ci! wylewa się z jego ust, ale nie dokańcza zdania. Nie wie, co kiedyś oznacza.
W jego wyobraźni pojawiają się różne scenariusze od wyłączenia prądu w klatce po bardziej wyrafinowane pomysły: napisać skargę, wezwać policjanta, zapchać wentylację pianą.
Czasem wyobraża sobie, iż Andrzej w końcu zdaje sobie sprawę, iż wszyscy go znudzili, przychodzi przeprosić, wyprowadza się albo po prostu zniknie. Cokolwiek, żeby przestał wkręcać!
Ten dźwięk staje się dla Łukasza symbolem niesprawiedliwości. Myśli: Gdyby ktoś w klatce się wkurzył i powstrzymał to szaleństwo! Jednak mieszkańcy drzemią w swoich norkach i nic nie robią.
A potem następuje coś, czego Łukasz się nie spodziewa
***
W sobotę budzi go nie hałas, a cisza. Leży, nasłuchuje, czeka na kolejny krzyk maszyny, ale cisza jest gęsta, spokojna, prawie namacalna.
Zniszczył! przelatuje w myślach albo ten potwór wyjechał?!
Dzień mija w dziwnym poczuciu wolności. Odkurzacz szumi ciszej, czajnik brzmi przyjaźnie, a telewizor nie drży pod sufitem. Łukasz siedzi na kanapie i nagle łapie się na szerokim uśmiechu, jakby był dzieckiem.
***
Niedziela jest cicha. I poniedziałek. I wtorek. I środa. Hałas jakby wyrwany został z jego życia.
Cisza z góry trwa prawie tydzień. Łukasz nie przypisuje jej już remontowi, urlopowi ani przypadkowi. W tej przerwie czuje coś nienaturalnego, niepokojącego zbyt ostry kontrast po miesiącach hałasu.
***
Stoi przed drzwiami Andrzeja, zbiera się na odwagę, zastanawia się: po co to? Czy ma się upewnić, iż wszystko w porządku? Czy może sprawdzić, czy nie wymyśla sobie nic?
Naciśnie przycisk dzwonka. Drzwi otwierają się niemal od razu i od razu wyczuwa, iż coś się stało.
Na progu stoi ciężarna kobieta, twarz bladą, powiekami spuchniętymi. Łukasz widział ją kilka razy w windzie, ale teraz wygląda, jakby dodało się jej kilka lat.
Czy jesteś żoną Andrzeja? pyta ostrożnie.
Kobieta kiwa głową.
Coś się stało? Nie słyszałam go od dawna
Łukasz zastyga. Słowa zaklinają się w gardle: jak można przyjść z powodu ciszy?
Kobieta odsuwa się o krok, wpuści go do środka. Nagle ciche brzmi:
Leszek już nie ma.
Łukasz nie rozumie od razu. Potrzebuje kilku sekund, by połączyć słowa w całość.
Jak kiedy?
W ostatnią sobotę, wcześnie rano przeciera łzą. Ten niekończący się remont go zmęczył. Zawsze pracował w weekendy, w tygodniu nie miał czasu. Tego dnia wstał wcześniej niż ja chciał dopiąć łóżeczko. Pospieszał się, bał się, iż nie zdąży
Machnął ręką w głąb mieszkania. Przy ścianie stało rozłożone na pół łóżeczko dziecięce adekwatnie jego połówka. Instrukcja, opakowania z elementami, części leżały na podłodze.
Po prostu upadł szepcze. Serce. Nie zdążyłam się obudzić.
Łukasz stoi, jakby wrośnięty w podłogę. Słowa kobiety powoli, ciężko wpadają w świadomość.
***
Hałas Ten sam, który wyprowadzał go z równowagi w soboty! Przeklinał go razem z człowiekiem, który go wywoływał! Łukasz spuszcza wzrok spogląda na karton z częściami łóżeczka. Małe śrubki, klucz imbusowy, naklejki z numerami elementów. Wszystko starannie poukładane tak robią tylko ludzie, którzy naprawdę chcą coś ważnego stworzyć.
Czy potrzebujecie pomocy? zaczyna nieśmiało. Kobieta odrzuca głową:
Dziękuję. Nic
Łukasz odchodzi na palcach, jakby uciekając przed własnym bólem. Schodzi po schodach, trzymając się poręczy. Każdy krok niesie przytłaczające poczucie winy, bez konkretnej formy, ale palące.
***
W domu spogląda w sufit. Cisza jest gęsta, ciężka, jakby coś go oskarżało
Może to to, iż nienawidził Andrzeja tylko dlatego, iż nie pozwalał mu spać? Że przeklinał go, bo był dla niego jedynie hałasem, uciążliwością. A teraz
Teraz go nie ma. Została jedynie kobieta, która go opłakuje. niedługo przyjdzie dziecko, którego ojciec już nie wróci. I leży łóżeczko, które Andrzej chciałby złożyć, ale nie zdążył
Muszę odwiedzić jego żonę i pomóc myśli Łukasz. Samo nie da radę
***
Wieczorem, kiedy myśli się uspokajają, Łukasz ponownie patrzy w sufit. przez cały czas panuje martwa cisza. Siedzi w przyciemnionej kuchni i zdaje sobie sprawę, iż nie zaśnie tej nocy. Wchodzi na górę, dzwoni. Drzwi otwierają się, kobieta marszczy brwi oczywiście nie spodziewała się go.
Łukasz, lekko zakłopotany, cicho mówi:
Przepraszam, wiem, iż ledwo się znamy, ale jeżeli pozwolisz mogę złożyć łóżeczko. On chciał, żeby było gotowe. I jeżeli mogę chciałbym pomóc.
Kobieta milczy, patrzy na niego długo, jakby próbowała pojąć sens słów. W końcu powoli kiwa głową.
Proszę, wejdź.
Łukasz wchodzi, ostrożnie stąpając po kartonach z częściami. Pracuje długo, w ciszy.
Kobieta siedzi na kanapie, głaszcząc brzuch. Czasem cicho jęczy, starając się nie hałasować. Gdy Łukasz przykręca ostatnią śrubę i podnosi tylną część łóżeczka, w pokoju zmienia się powietrze, jakby rozładował się napięty prąd.
Kobieta podchodzi, dotyka gładkiej drewnianej belki dłonią.
Dziękuję szepcze. choćby nie wyobrażacie sobie, jak to dla nas ważne.
Łukasz stoi, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Po prostu kiwa głową. Wychodząc, myśli, iż po raz pierwszy od dawna zrobił coś naprawdę słusznego i czuje, iż na pewno jeszcze tu wróci.



![Angina w ciąży [objawy, leczenie, wpływ na dziecko]](https://www.rodzice.pl/wp-content/uploads/2021/10/angina-w-ciazy-objawy-leczenie-wplyw-na-dziecko-1.jpg)

