Przed ślubem pracowałam na dobrej posadzie i zarabiałam naprawdę przyzwoite pieniądze. Udało mi się odłożyć sporą sumę. Mój mąż również miał dobrą pracę i nie narzekał na zarobki, dlatego kiedy po ślubie zaproponował, żebym została w domu i zajęła się naszym wspólnym gniazdkiem, bez wahania się zgodziłam. Nigdy bym jednak nie pomyślała, iż okaże się aż tak skąpym człowiekiem. Do dziś żałuję, iż pewnego dnia poskarżyłam się mamie, jak wygląda nasze życie.

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Na początku nie rozumiałam, skąd ta jego drobiazgowość i żal o każdą złotówkę. Gdy się poznaliśmy, był hojny i ciepły, potrafił mnie rozpieszczać i okazywał troskę. To właśnie mnie do niego przyciągnęło.

Pracując przed ślubem, dobrze zarabiałam, mogłam pozwolić sobie na wyjazdy do sanatorium czy wakacje za granicą, a jednocześnie odkładałam oszczędności. Dlatego, kiedy mąż powiedział, iż nie muszę już pracować, byłam spokojna – wierzyłam, iż damy radę żyć tylko z jego pensji. Chciałam w pełni poświęcić się domowi, urządzić mieszkanie, dbać o nasze codzienne życie.

Szybko jednak zauważyłam, iż to nie moje wybory mebli czy firanek są problemem, tylko fakt, iż on żałuje każdej wydanej przeze mnie złotówki. Najpierw pytał, ile potrzebuję, i dawał dokładnie tyle. Później zaczął wymagać, żebym przynosiła paragony. Teraz zakupy wyglądają tak: najpierw tworzę listę, on wylicza, ile pieniędzy mi da, a po powrocie sprawdza wszystkie paragony i zabiera całą resztę. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, iż będę musiała się z tego tłumaczyć – choćby z podpasek czy pasty do zębów.

Pewnego dnia, w rozmowie z mamą, powiedziałam jej, jak naprawdę wygląda moje życie. Mama od razu zadzwoniła do mojego męża i zaczęła go pouczać. To skończyło się wielką kłótnią. Od tego czasu w domu mamy ciągłe spory. Gdy tylko pojawia się temat pieniędzy, on natychmiast przypomina o mojej mamie, a dyskusja zamienia się w awanturę.

Mama też nie daje mi spokoju – co chwilę dzwoni i powtarza, iż to moja wina, iż sama go do tego przyzwyczaiłam i iż przez to przestał mnie szanować. Ona martwi się o mnie, a on jest na mnie obrażony. A ja stoję między młotem a kowadłem.

Coraz częściej myślę o powrocie do pracy. Chciałabym mieć swoje własne pieniądze, żeby nie musieć prosić o każdą złotówkę. Wtedy oboje czulibyśmy się lepiej. Mama, kiedy o tym usłyszała, znów zaczęła mnie pouczać: „A co zrobisz, jeżeli zajdziesz w ciążę? Będziesz chodziła do pracy w ciąży? A kto zajmie się dzieckiem, jeżeli twój skąpy mąż choćby złotówki nie da na nianię?”

Przyznam, iż ta myśl mnie przytłacza – w czasie urlopu macierzyńskiego znowu musiałabym prosić go o pieniądze. Ale jeżeli teraz podejmę pracę, mogłabym zacząć odkładać coś dla siebie, choćby w tajemnicy. Z drugiej strony – co to za małżeństwo, jeżeli trzeba ukrywać pieniądze przed własnym mężem?

Dziś, gdy wróci z pracy, spróbuję jeszcze raz spokojnie porozmawiać i wyjaśnić, iż jeżeli mnie kocha, powinien zmienić swoje podejście do pieniędzy. jeżeli mnie nie zrozumie… nie wiem, co dalej. Może mama ma rację, może przez pieniądze nie warto się tak męczyć. Ale czy naprawdę rozwód to jedyne wyjście?

Idź do oryginalnego materiału