Przemiana świadomości

polregion.pl 3 tygodni temu

**Przebudzenie**

– Leszku. – Kasia weszła do pokoju, trzymając ręce za plecami. Jej uśmiech był tajemniczy, a oczy błyszczały radością.

Leszek również się uśmiechnął, spodziewając się miłej nowiny lub prezentu.

– Co tam masz? – Usiadł nawet, pochylając się ku niej z kanapy. – Nie trzymaj mnie w niepewności, pokaż.

– Oto. – Kasia wyciągnęła dłoń, na której leżał mały przedmiot. Leszek jeszcze nie zrozumiał, co to jest, ale jego uśmiech już gasł.

– Co to? – zapytał, odsuwając się na oparcie kanapy, jakby chciał uciec od niespodzianki.

– Spójrz! – Kasia podeszła bliżej, nie zmieniając pozycji dłoni. – Jestem w ciąży! – wybuchnęła, nie mogąc dłużej wytrzymać. Głos jej drżał od ledwie powstrzymywanej ekscytacji.

*„W ciąży”* – powtórzył w myślach Leszek. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Patrzył na Kasię ze strachem, jakby to już nie była ta sama dziewczyna.

Uśmiech Kasi również zgasł, powoli, jak światła w teatrze przed rozpoczęciem spektaklu. Ścisnęła w dłoni test ciążowy i opuściła rękę.

– Nie cieszysz się? – Jej głos już drżał, ale tym razem od łez.

– Kasia, przecież umawialiśmy się, iż poczekamy z dziećmi – warknął Leszek, odzyskując równowagę. – Przestałaś brać tabletki?

– Zapomniałam raz, a potem… – Kasia opadła na kanapę obok niego. Leszek natychmiast odsunął się na skraj, jakby bał się zarazić.

– O czym ty myślałaś? Dlaczego mi nie powiedziałaś? Chcesz bawić się w pieluchy i nie spać po nocach? Sama jesteś jeszcze dzieckiem. – Leszek wstał, nerwowo przemierzając pokój.

– Kasia, porozmawiajmy, nie podejmujmy pochopnych decyzji…

– Nie usunę ciąży. On już jest. Wiem, iż to chłopiec. Będzie podobny do ciebie – powiedziała Kasia. W jej oczach połyskiwały łzy.

Słowa te przykuły Leszka do podłogi. Patrzyła na niego z desperacką determinacją. Łzy spływały po jej policzkach.

– Kasia, posłuchaj. – Leszek usiadł obok, objął ją za ramiona i przyciągnął do siebie.

*„Krzykiem nic nie osiągnę. Trzeba działać delikatnie, przekonać ją czułością…”*

Kasia zrzuciła jego rękę i zerwała się z kanapy, jakby odczytała jego myśli.

– Nie. Zrobię. Aborcji. – Wymówiła każde słowo wyraźnie, dobitnie.

– Kasia, nie powiedziałem, żebyś… Zaskoczyłaś mnie. Przepraszam za reakcję. Chodź tu. – Złapał jej dłoń, posadził ją na swoich kolanach.

– Głupia jesteś. Jak bardzo cię kocham – szeptał, głaszcząc ją po plecach. – Nie płacz, proszę. To niezdrowe dla dziecka.

– Naprawdę się cieszysz? – spytała, ocierając łzy.

– Oczywiście – odparł lekko, myśląc, iż przed nimi jeszcze dziewięć miesięcy, prawie rok, i wiele może się zdarzyć…

Wkrótce wszystko wróciło do normy. Leszek nie zauważał żadnych zmian u Kasi. Zaczął myśleć, iż test się pomylił. Słyszał, iż to możliwe. Ale po miesiącu Kasia dostała mdłości. Blada, zmęczona, prawie nic nie jadła.

Wcześniej prawie każdego wieczora gdzieś wychodzili: do kina, na spotkania z przyjaciółmi, na kolację. Teraz Kasi nie dało się namówić na wyjście. Często leżała, skarżąc się na złe samopoczucie. Mięso? Zapomnij – zapach wywoływał u niej torsje. Leszek się nudził. Nie był przyzwyczajony do spędzania całego czasu w domu.

– Kasia, w sobotę u Darka urodziny – powiedział niepewnie.

– Idź sam. I tak nie wytrzymałabym pięciu minut przy stole – burknęła, odwracając się do ściany.

Leszek się ucieszył. Liczył, iż odmówi, ale nie spodziewał się, iż tak łatwo.

Na imprezie cieszył się wolnością, żartował, pił. Wrócił późno. Kasia leżała w tej samej pozycji.

Potem jej brzuch zaczął rosnąć. Nie mogła znaleźć wygodnej pozycji do spania, wierciła się, wzdychała, przeszkadzając mu. Stała się płaczliwa, odmawiała zbliżenia. Leszek się złościł, jego frustracja rosła wraz z jej brzuchem.

– Kiedy się w końcu ożenicie? – spytała pewnego dnia matka, gdy Leszek ją odwiedził. – Najwyższy czas. Co ty czekasz? Nie jestem zachwycona twoją Kasią, ale trudno. Jakie imię wybraliście?

– Antek. Po jej ojcu. Mamo, ślub z brzuchem?

– Można tylko do urzędu. Mówiłam ci…

– Nie zaczynaj! Wszędzie tylko pretensje.

Wracając, wstąpił do baru, wypił. Ledwie zasnął, gdy Kasia zaczęła go budzić.

– Leszku! Obudź się!

– Co? – bełkotał, nie otwierając oczu.

– Źle się czuję. Boli mnie brzuch i krzyż – poskarżyła się. Leszek w końcu otworzył oczy i zobaczył jej zatroskaną twarz.

– Wezwać karetkę? – Siadł, sięgając po telefon.

– Już dzwoniłam. Zajęte. – Skrzywiła się z bólu.

– Dobra. – Spojrzał na telefon – rozładowany. Wziął jej komórkę. – Zamówię taksówkę, a ty się ubieraj.

Gdy wyszedł do przedpokoju, Kasia siedziała na pufie, narzuciwszy płaszcz na koszulę nocną. Obok stała ogromna torba.

– Wzięłaś dokumenty? Chodźmy.

Schodzili wolno, co chwilę przystając. Taksówka już czekała.

– Do szpitala, gwałtownie – rzucił Leszek, wsiadając za Kasią.

Oddychała ciężko, trzymając brzuch. W ciasnym wnętrzu auta wydawał się ogromny.

– Zaraz będziemy – mówił Leszek, ukrywając strach.

W szpitalu akszetka otworzyła drzwi.

– Wchodź, kochanie – powiedziała do Kasi, zabierając torbę. – A ty, tatusiu, idź do domu. Tu masz numer, dzwoń. – Zamknęła drzwi przed nosem Leszka.

Widział przez szybę, jak odprowadza Kasię, trzymającą się za brzuch.

– Kasia! – zawołał, ale nie odwróciła się.

Cztery godziny później urodziła chłopca. Leszek, ogłuszony wiadomością, pojechał do matki.

– Gratulacje. No to, tato,Leszek wziął głęboki oddech, otworzył drzwi pokoju i zobaczył, jak Kasia tuląc małego Antka, wyciągnęła do niego rękę, a w jej oczach – mimo wszystko – wciąż było miejsce na przebaczenie.

Idź do oryginalnego materiału