W małym nadmorskim miasteczku, gdzie mewy krzyczały nad falami, Kinga cały dzień krzątała się w kuchni. Przygotowywała pachnącą kolację: pieczoną rybę, ziemniaki z ziołami i choćby upiekła ulubiony wuzetkę na deser. Zmęczona, ale zadowolona, sprzątnęła stół, nakryła białym obrusem i usiadła, czekając na męża z pracy. Serce biło trochę szybciej niż zwykle – dziś czekała ją ważna rozmowa. Wreszcie w zamku zgrzytnął klucz, a w drzwiach stanął Jakub.
– Cześć, kochanie! – uśmiechnął się, zdejmując płaszcz. – Jaka okazja? Świętujemy coś? – skinął głową w stronę zastawionego stołu pełnego apetycznych dań.
– Kochanie, musimy poważnie porozmawiać – cicho, ale stanowczo powiedziała Kinga. – To dotyczy naszej rodziny.
Jakub zastygł, jego uśmiech powoli zgasł, a w oczach błysnął niepokój.
—
– Agata, jak możesz tak postąpić? To przecież twój syn! – głos Kingi drżał ze wzburzenia.
– Syn, no i co? – machnęła ręką Agata, poprawiając włosy. – Nie oddaję go przecież na zawsze, tylko na kilka miesięcy!
– Agata, czy ty kompletnie zwariowałaś? To twoje dziecko, twoja krew! – Kinga ledwo powstrzymywała łzy.
– Słuchaj, Kinga, wszystko ci wyjaśniłam! jeżeli jesteś taka wrażliwa, to zabierz siostrzeńca do siebie! Dość, koniec rozmowy. Z Kubusiem przez te kilka miesięcy nic się nie stanie, a ja jak się urządzę – od razu go zabiorę – Agata gwałtownie wstała i, trzasnąwszy drzwiami, wyszła z pokoju.
Kinga została sama, oszołomiona. Nie mogła uwierzyć, iż jej siostra jest zdolna do czegoś takiego. Oddać własnego syna, choćby tymczasowo, do domu dziecka? To było nie do pomyślenia. Ale wziąć Kubusia do siebie Kinga nie mogła.
Ona i Jakub z dwiema córeczkami mieszkali w mieszkaniu teściowej, Elżbiety Grażyny. Dwupokojowe mieszkanie było ciasne, a teściowa nie znosiła synowej. Do wnuczek też odnosiła się chłodno, tolerując je tylko ze względu na syna. Kinga wiedziała: Jakub był całym światem Elżbiety Grażyny. Gdyby nie on, teściowa pewnie w ogóle nie pozwoliłaby synowi się ożenić, a już na pewno nie z Kingą.
Pewnego razu Kinga przypadkiem usłyszała, jak Elżbieta Grażyna narzekała sąsiadkom: „Synowa Jakuba go urzekła, bo inaczej jak wytłumaczyć jego miłość do niej?” Na początku teściowa była wyrozumiała, ale wszystko zmieniło się, gdy Kinga i Jakub oznajmili, iż spodziewają się dziecka. Od tamtej pory Elżbieta Grażyna stała się nie do zniesienia. Przy synu się powstrzymywała, ale wystarczyło, iż Jakub wyszedł do pracy, a teściowa zmieniała się w inną osobę: uszczypliwe uwagi, pretensje, złośliwości. Czasem Kinga miała wrażenie, iż nie wytrzyma, ale dla córek zaciskała zęby i znosiła to wszystko.
Jakubowi Kinga się nie skarżyła. Wydawało jej się, iż nie uwierzy – zbyt mocno kochał matkę, uważając ją za dobrą i troskliwą. I jak tu powiedzieć, iż jego „idealna mama” dręczy żonę? Kinga marzyła o odejściu, ale nie miała dokąd pójść.
Ona i Agata wychowały się w domu dziecka. Kiedy nadszedł czas opuszczenia placówki, powiedziano im, iż nie dostaną mieszkań – mają dom na wsi, który odziedziczyły po rodzicach. Ale nikt nie sprawdził, czy nadaje się do życia. Gdy wróciły do rodzinnej wioski, zobaczyły tylko walącą się ruinę z zapadniętym dachem. Życie tam nie wchodziło w grę, a pracy na wsi nie było. Siostry, nie tracąc nadziei, wróciły do miasta.
Ile trudności musiały przeżyć, Kinga wolała nie wspominać. Ale los się do niej uśmiechnął – poznała Jakuba. Pobrali się, niedługo urodziły się bliźniaczki. Agacie wiodło się gorzej. Mieszkała w wynajmowanym pokoju z małym Kubusiem, o którego ojcu nie lubiła mówić. Raz tylko wspomniała, iż jest żonaty i nie mają wspólnej przyszłości.
Kubuś był rok młodszy od córek Kingi, a ona go uwielbiała. Wydawało się, iż Agata także kocha syna, ale jej ostatnia decyzja wstrząsnęła Kingą. Agata znalazła „wymarzonego mężczyznę” o imieniu Piotr. Kinga go nie znała, ale według siostry był idealny. Kinga tak nie uważała. Normalny mężczyzna, myślała, nie odrzuciłby dziecka ukochanej kobiety, choćby nie swojego. Piotr jednak nalegał, by Kubusia oddano do domu dziecka – „na jakiś czas”. Agata, oślepiona uczuciem, zgodziła się.
Kinga próbowała odwieść siostrę, ale Agata uparła się: „Piotr się przyzwyczai, a my zabierzemy Kubusia”. Kinga wiedziała – tak się nie stanie. Kubuś powtórzy ich los, a Agacie, jak się zdawało, było to obojętne. Ale Kinga nie mogła pozwolić, by siostrzeniec trafił do domu dziecka.
Rozumiała, iż przyprowadzenie Kubusia do teściowej nie wchodzi w grę – Elżbieta Grażyna i tak ledwo znosiła ją z córkami. Ale milczeć też nie mogła. Postanowiła porozmawiać z Jakubem. To jej mąż, kocha ją, powinien pomóc.
Cały dzień Kinga przygotowywała kolację, piekła ciasto, by stworzyć przytulną atmosferę do rozmowy. Gdy Jakub wrócił, zebrała się na odwagę i opowiedziała mu wszystko.
Ale reakcja męża ją oszołomiła. Zamiast wsparcia Jakub urządził awanturę, wzywając na pomoc matkę. Elżbieta Grażyna i syn na wyścigi krzyczeli, oskarżając Kingę. Teściowa wrzeszczała, iż Kinga powinna być wdzięczna za dach nad głową, a zamiast tego „ciągnie do domu obce dziecko”. Jakub przytakiwał, jakby Kinga i córki były dla niego obce.
W końcu postawili jej ultimatum: zapomnieć o siostrzeńcu i żyć według ich zasad albo wynieść się z domu. Gdy to usłyszała, Kinga poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
Następnego dnia spakowała córki i wyszła. Nie wiedziała, dokąd iść, ale zostać w tym domu było nie do zniesienia. Nagle przypomniała sobie, jak w przychodni kobieta opowiadała o ośrodku pomocy dla kobiet w trudnej sytuacji. Kinga postanowiła tam się zgłosić.
W ośrodku przyjęto ją ciepło. Gdy dowiedziano się o sprawie Kubusia, pozwolono jej przywieźć siostrzeńcaI tak Kinga zrozumiała, iż czasem najciemniejsza noc poprzedza najpiękniejszy świt, a prawdziwa siła rodzi się dopiero wtedy, gdy stajemy przed wyborem między wygodą a własną godnością.