Przeznaczenie nie pyta: historia miłości, której próbowano zniszczyć

polregion.pl 4 dni temu

**Dzisiaj zapisuję tę historię, by pamiętać, jak los potrafi nas zaskoczyć.**

Oliwia była w siódmym niebie. W końcu jej ukochany Kacper oświadczył się — prosto, szczerze, bez zadęcia, z tym ciepłem w głosie, od którego ścisnęło ją w piersi. Naturalnie, powiedziała „tak” — i natychmiast zaczęły się przygotowania: listy gości, przymiarki, dyskusje o menu. Wszystko jak z bajki.

„Oliwiu, czas, żebyś poznała moich rodziców” — powiedział któregoś dnia Kacper. „Mama zaprasza nas w sobotę na obiad.”

„Najwyższy czas” — zaśmiała się, całując go w policzek.

W sobotni wieczór dotarli do domu jego rodziców. Oliwia z bijącym sercem otworzyła drzwi — i zamarła. W fotelu siedział ojciec Kacpra — mężczyzna o twardym spojrzeniu i zmęczonych dłoniach. Podniósł wzrok… i jego twarz znieruchomiała. Oliwia poczuła, jak ziemia usuwa się spod nóg.

Ten człowiek był wrogiem jej rodziny.

Gdy Oliwia miała jedenaście lat, tragedia zburzyła jej dzieciństwo. Rodzice jej najlepszego przyjaciela, Kuby, zginęli w wypadku, wracając motocyklem z miasta. To był koszmar. Jej matka, Marta, płakała na ganku, a ojciec, Marek, tylko zaciskał wargi. Zawsze miał urazę do ojca Kuby — Andrzeja, swojego dawnego rywala jeszcze z czasów szkolnych. Kiedyś obaj kochali się w tej samej dziewczynie, Kasi. Wybrała innego, a Marek zapamiętał to na zawsze.

Po śmierci rodziców Kuba zamieszkał u nich na jakiś czas, ale Marek był niezadowolony. W końcu znalazł dla chłopca miejsce w domu dziecka i nalegał, by go zabrano. Powiedział wtedy Marcie:
„Nie chcę, żeby moja córka zadawała się z synem tego człowieka.”

Zakazał choćby Kubie dzwonić do Oliwii. A miesiąc później rodzina przeprowadziła się do innego miasta.

Kontakt się urwał.

Minęło czternaście lat. Oliwia skończyła studia, dostała pracę w dużej firmie handlowej. Zespół był młody, ale chłodny. Przyjęli ją bez entuzjazmu — jedni zazdrościli urody, drudzy wątpili, iż wytrzyma. Pierwszy dzień pracy wydawał się wiecznością.

Czwartego dnia, niosąc dokumenty, zderzyła się w korytarzu z młodym mężczyzną. Papiery rozsypały się, oboje się schylili — i Oliwia zamarła. Serce uderzyło jak młotem.

„Kuba?!” — wyszeptała bez tchu.

Podniósł wzrok. Od razu ją poznał.

„Oliwia… Boże, czy to naprawdę ty?”

W korytarzu padli sobie w ramiona, ignorując zdziwione spojrzenia współpracowników.

Po pracy czekał na nią przy wyjściu. Poszli do kawiarni i gadali godzinami. Opowiedział, iż został adoptowany i iż teraz pracują w tej samej firmie. Oliwia zaprosiła go do domu, by poznał rodziców. Matka była wzruszona, ale ojciec… Marek choćby nie próbował ukryć niechęci. Ostre pytanie padło od razu:

„Gdzie pracujesz?”

„Jestem kierowcą dostawczym” — odparł Kuba, nie mrugnąwszy okiem. Choć Oliwia wiedziała, iż skromność go gubi.

Wkrótce zostali parą. Byli szczęśliwi. Oliwia promieniała, Kuba dbał o każdy szczegół. Pewnego dnia wziął ją za rękę i powiedział:

„Wyjdź za mnie, Oliwio.”

„Tak, Kubo! Oczywiście!”

Pobiegła do rodziców z nowiną. Matka rozpłakała się ze szczęścia. Ojciec tylko rzucił:

„Rób, jak uważasz. Ale on mi nigdy nie będzie się podobać.”

„Dlaczego go tak nienawidzisz?!” — krzyknęła.

„Nie muszę się tłumaczyć. Jesteś dorosła. Wybieraj sama.”

Na obiad do jego rodziców zaprosił ją sam Kuba. Oliwia weszła… i stanęła jak wryta. Ojciec Kuby okazał się być Tomaszem Kowalskim, prezesem ich firmy. Człowiekiem, przed którym w pracy wszyscy gięli karki. A sam Kuba? Ani śladu dostawczaka — był wiceprezesem i współwłaścicielem.

„Dlaczego mi nie powiedziałeś?” — szepnęła.

„Nigdy nie zapytałaś” — odparł z uśmiechem.

Wszyscy w pracy wiedzieli. Dlatego patrzyli na nią z zazdrością. A jej ojciec… siedział przy stole, nie mogąc wydusić słowa. Zrozumiał, iż nie tylko się pomylił. Zniszczył dziecięcą przyjaźń. O mało nie rozerwał ich na zawsze.

Ślub był wystawny. Rodzice Kuby podarowali im luksusowe mieszkanie w Warszawie. Marek wciąż nie mógł dojść do siebie. Później wyznał córce, iż to on pojechał do domu dziecka i zabronił Kubie kontaktu, iż zaplanował ich przeprowadzkę, myśląc, iż oszuka przeznaczenie.

„Przepraszam, córeczko” — powiedział. „Chciałem jak najlepiej.”

„Mścisz się na człowieku, którego dawno nie ma. A ucierpieliśmy my. Ale los i tak nas połączył. Bo miłość jest silniejsza. choćby od twojej urazy.”

Dziś Oliwia i Kuba są szczęśliwi. Budują wspólną przyszłość, a przeszłość została tylko jako dowód, iż prawdziwe uczucie zawsze znajdzie sposób. choćby przez zakazy, rozstania i lata.

**I właśnie dlatego dziś piszę to wszystko — by pamiętać, iż nikt nie oszuka losu. On zawsze znajdzie drogę.**

Idź do oryginalnego materiału