Przeznaczenie nie pyta: historia miłości na krawędzi

polregion.pl 8 godzin temu

Ola była w siódmym niebie z radości. W końcu jej ukochany Kuba oświadczył się — prosto, szczerze, bez zbędnego patosu, z tą przejmującą czułością w głosie, która sprawiła, iż dziewczynie ściśnęło się serce. Oczywiście się zgodziła — i już po paru dniach zaczęło się zamieszanie: listy gości, przymiarki, dyskusje nad menu. Wszystko było jak z bajki.

— Olenko, myślę, iż najwyższy czas, żebyś poznała moich rodziców — powiedział kiedyś Kuba. — Mama zaprasza nas na obiad w sobotę.

— Najwyższa pora — zaśmiała się Ola i cmoknęła go w policzek.

W sobotę pod wieczór dotarli do rodziców Kuby. Ola z drżeniem serca otworzyła drzwi domu — i zamarła. W fotelu siedział ojciec Kuby — mężczyzna o surowym spojrzeniu i zmęczonych dłoniach. Podniósł wzrok i… jego twarz nagle się zmieniła. Ola poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.

Ten człowiek był wrogiem jej rodziny.

Gdy Ola miała zaledwie jedenaście lat, tragedia zniszczyła jej dzieciństwo. Rodzice jej najlepszego przyjaciela, Tomka, zginęli w wypadku, wracając motocyklem z miasta. To był straszny dzień. Matka Oli — Kasia — płakała na ganku, a ojciec, Marek, tylko zaciskał usta. Zawsze nie lubił ojca Tomka — Wojciecha, swojego dawnego rywala jeszcze z czasów szkolnych. Kiedyś obaj byli zakochani w tej samej dziewczynie — Agnieszce. Wybrała innego, a Marek zapamiętał to na całe życie.

Po śmierci rodziców Tomek na jakiś czas zamieszkał u nich, ale Marek był niezadowolony. Poszedł choćby do domu dziecka i nalegał, żeby zabrali chłopca. Wtedy powiedział Kasi:
— Nie chcę, żeby moja córka zadawała się z synem tego człowieka.

Zakazał choćby Tomkowi dzwonić do Oli. A miesiąc później rodzina przeprowadziła się do innego miasta.

Kontakt się urwał.

Minęło czternaście lat. Ola skończyła studia, dostała pracę w dużej firmie handlowej. Zespół był młody, ale chłodny. Dziewczynę traktowano bez entuzjazmu — jedni zazdrościli jej urody, inni uważali, iż długo tam nie wytrzyma. Pierwszy dzień pracy wydał się wiecznością.

Czwartego dnia, gdy szła do gabinetu z dokumentami, wpadła na młodego mężczyznę na korytarzu. Papiery się rozsypały, oboje się schylili — i Ola zastygła. Serce uderzyło ją w żebra.

— Tomek?! — wyszeptała.

Podniósł wzrok. I natychmiast ją poznał.

— Ola… Boże, czy to naprawdę ty?

Przytulili się na korytarzu, nie zważając na zdziwione spojrzenia kolegów.

Po pracy Tomek czekał na nią przy wyjściu. Poszli do kawiarni i rozmawiali godzinami. Opowiedział, iż został adoptowany, iż pracuje w tej samej firmie. Ola zaprosiła go do siebie, żeby poznał rodziców. Matka była zachwycona, ale ojciec… Marek choćby nie próbował ukryć chłodu. Ostro zapytał:

— Gdzie, mówisz, pracujesz?

— Jako kurier — odparł Tomek, nie mrugnąwszy okiem. Choć Ola wiedziała, iż był skromny.

Wkrótce zostali parą. Byli szczęśliwi. Ola promieniała, Tomek się o nią troszczył. Znów stali się jednością. Aż pewnego dnia wziął ją za rękę i powiedział:

— Wyjdź za mnie, Ola.

— Oczywiście, Tomek! Oczywiście!

Pobiegła powiedzieć rodzicom. Matka płakała ze szczęścia. A ojciec tylko rzucił:

— Rób, jak uważasz. Ale on mi się nigdy nie spodoba.

— Za co go tak nienawidzisz?! — krzyknęła Ola.

— Nie muszę się tłumaczyć. Jesteś dorosła. Rób, co chcesz.

Na obiad Tomek zaprosił ją sam — chciał, żeby poznała jego przybranych rodziców. Ola przyjechała… i zastygła w progu. Ojciec Tomka okazał się Cezarym Nowakiem, prezesem ich firmy. Człowiekiem, przed którym w biurze wszyscy schylali głowy, jak przed królem. A sam Tomek nie był kurierem, tylko jego zastępcą. I współwłaścicielem biznesu.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — szepnęła.

— Nigdy nie pytałaś — uśmiechnął się.

Okazało się, iż koledzy wszystko wiedzieli. Stąd te zazdrosne spojrzenia. A ojciec… ojciec siedział przy stole i nie mógł wydusić słowa. Zrozumiał, iż nie tylko się pomylił. Zniszczył dziecięcą przyjaźń. Prawie rozdzielił ich na zawsze.

Ślub był wystawny. Rodzice Tomka podarowali im luksusowe mieszkanie. Marek wciąż nie mógł dojść do siebie. Później wyznał córce, iż sam pojechał do domu dziecka i zabronił Tomkowi dzwonić, zaplanował przeprowadzkę, myśląc, iż oszuka los.

— Przepraszam, córeczko — powiedział. — Myślałem, iż robię, co najlepsze.

— Po prostu mściłeś się na człowieku, którego już dawno nie ma. A ucierpieliśmy my. Ale i tak los nas połączył. Bo miłość jest silniejsza niż wszystko. choćby niż twoja uraza.

Teraz Oli i Tomkowi wiedzie się dobrze. Budują wspólną przyszłość, a przeszłość została tylko jako dowód, iż prawdziwa miłość zawsze znajdzie drogę. choćby przez zakazy, rozłąki i lata.

Idź do oryginalnego materiału